Wątek: Trudna Sprawa
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2008, 21:58   #104
Lotar
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Smile

Doprawdy zimno było tej nocy. Jednak nie można było być pewien czy ciarki wędrujące po plecach bohaterów były spowodowane zimnem czy widokiem jaki ujrzeli. Widok zwłok bez skóry i niektórych części ciała był obrzydliwy. Zaprawieni w bojach towarzysze mimo iż rzadko z takimi zjawiskami mieli do czynienia zachowali przytomność umysłu. Jedynie Albrecht nie mający wiele wspólnego z wojaczką dostał nudności i obficie wymiotował. Ale jak przystało na twardych chłopów po chwili cała drużyna zaczęła myśleć racjonalnie i wykorzystywać swoje talenty do rozwiązania zagadki. Kto poluje na mieszkańców Marienburga? Najpierw myśliciele Snorii, Gordo i Albrecht próbowali przypomnieć sobie czy spotkali lub słyszeli, a w przypadku uczonego, czytali o stworze, który obchodzi się tak brutalnie i sadystycznie w stosunku do swoich ofiar. Krasnoludzcy wojownicy wytężali swoje głowy, lecz nie potrafili wycisnąć z nich żadnej pożytecznej informacji. Albrecht choć wiele czytał o różnych potworach i monstrach to wywnioskował tylko jeden fakt. Pomyślał iż bestia ta mogła być wynikiem niewyobrażalnej ilości mutacji, których było aż tak dużo, że rozumna istota mogła zostać zdegenerowana do nieludzkiego zwierza. Snorii zniechęcony niepowodzeniem zamierzał poczekać aż bestia sama będzie chciała przyjść do krasnoluda. Postanowił zaczekać na monstrum w pobliskiej karczmie. Otworzył drewniane drzwi karczmy. Jego oczom ukazała się spora sala. Ściana gdzie znajdowały się drzwi wejściowe i ściana naprzeciw niej miała 15 metrów szerokości. Prawie całą część pomieszczenia zajmowały małe, okrągłe stoliczki z przystawionymi do nich czterema, drewnianymi stołkami każdy. Po lewej krasnoluda, pod ścianą stał drewniany bar, ( też z przystawionymi drewnianymi stołkami ) a za nim stał karczmarz. Mężczyzna był niski, gruby i przysadzisty. Miał duży nos, piwne oczy, kłapciate uszy i był łysy. Jego ubraniem była biała, wełniana koszula i flanelowe, czarne spodnie zakryte brązowym fartuchem. Za nim stał wielki regał z setkami butelek pełnych najróżniejszych napitków. Na prawo od baru znajdowały się drewniane drzwi przez które wychodził i wchodził kelner z tacą na której stały tależe z różnymi posiłkami. Ściana przy której był ów bar miała 17 metrów szerokości tak samo jak ściana naprzeciwko niej. W pomieszczeniu znajdowało się z siedmioro osób. Cztery przy jednym stoliku, dwoje przy następnym, a jeden typ siedział w kącie sam. Koledzy z pierwszego stolika wyglądali na żeglarzy, którzy właśnie zawitali do portu. Wszyscy mieli po kuflu złocistego piwa, a dwoje jadło golonkę. Dwoma osobami przy drugim stoliku byli faceci wyglądający na mieszkańców Marienburga. Podstarzali panowie schlani jak bosman podczas żeglugi. Na ich stoliku stała jedna butelka gorzałki „Margarita ” i dwa kieliszki. Butelka była wyżłopana do połowy, ale stan klientów karczmy nie zapowiadał, że wypiją wódkę do dna. Samotna osoba w kącie siedziała w cieniu i chociaż karczma była rozświetlona latarniami zawieszonymi na ścianach nie sposób było zobaczyć jak ów osoba wyglądała. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowały się schody, które prowadziły na pierwsze piętro. Tam znajdowały się pokoje do wynajęcia. Jeśli Snorii lub ktoś inny z drużyny siądzie przy barze karczmarz zapytać:
- Co podać?
Jeśli ktoś usiądzie przy stoliczku to samo pytanie zada kelner.

Tymczasem reszta grupy postanowiła rozglądnąć się na miejscu zdarzenia w celu poszukiwania śladów. Kiedy czarodziej wysilał się by zobaczyć cokolwiek Gordo, Albrecht i Mark zobaczyli coś niezwykłego. 20 może 25 centymetrów od zwłok zauważyli jakąś zieloną substancje. Ciecz wypaliła dziurę w bruku i jeszcze nie wyparowała. Zobaczyliście s że obok są kolejne kropelki. Zielonkawa „ ścieżka ” prowadziła do pobliskiego zaułka. Substancja skończyła swoją „ wędrówkę ” dochodząc do ściany. Ale i tam spostrzegliście, że na ścianie też są te ślady, które kończą się dochodząc do dachu, a i może na dachu się ciągną? Wszystkie ślady wypalały dziurę w powierzchni na którą kapnęły i jeśli spróbujecie dotknąć tajemniczą ciecz to się oparzą.

Gdy Albrecht, Gordo i Mark sprawdzali ślady, Lilawander postanowił znaleźć coś w domenie Eteru. Swoim wiedźmim wzrokiem zaczął szukać jakichś poszlak. Zobaczył, że wokół całego zdarzenia plątają się głównie trzy wiatry: wiatr czasu Shyish, dziki Ghur i gęsta mgła Ulgu. Mag nie potrafił powiedzieć dlaczego akurat wiatry Shyish i Ulgu przyciągnęło to morderstwo. Zdawał sobie jedynie sprawę, że Ghur prawdopodobnie pojawił się ponieważ przyciągają go emocje łowcy i jego ofiary. Nagle jednak zamiast postrzegać magiczne byty czarodziejowi zrobiło się słabo. Upadł na kamienną posadzkę. Wszystko co widział zabarwiło się na czerwono. Nagle zaczęły do nie napływać obrazy. Zobaczył brukowaną uliczkę taką samą jak ta na której się znajdował. Kolejny obraz pokazywał wielki cień biegnący po tej samej ulicy. Cień trzymał coś pod pachą i biegł w kierunku stajni – tam gdzie zostawili wóz. Nagle przypłyną kolejny obraz. Pokazywał cień z tyłu kiedy przechodził przed drzwiami karczmy. Nagle jakiś pocisk ugodził cień w plecy. Może była to strzała może bełt? Cień puścił przedmiot, który trzymał i pobiegł w stronę uliczki. Następny obraz pokazał co było przedmiotem trzymanym przez cień. Były to zwłoki, które oglądał Lilawander chwile wcześniej przed omdleniem! Mag obudził się widząc twarz assassina:
- Nic ci nie jest? – Zapytał Ashin. – Co się stało?
- Widze tylko dziwne, zielone ślady na dachu, ale one znikając w pewnym miejscu! - Do czarodzieja dotarła telepatyczna wiadomość od Agrama. - Szukać dalej?

Twarz Ashina:
 

Ostatnio edytowane przez Lotar : 06-02-2008 o 12:57.
Lotar jest offline