Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2008, 16:13   #213
Astaroth
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Tantalion nie był zainteresowany toczącym się wokół zamieszaniem. Odszedł na bok parę kroków, nie rzucając się nikomu w oczy. Potrzebował tego, aby w spokoju móc zwrócić się do bogów o opiekę nad duszami poległych w karczmie. Tylko tyle mógł dla nich zrobić...

Z modlitewnej zadumy wyrwał go dopiero głos Falco:
"- Dość! Nasi towarzysze i przyjaciele zginęli tam, byśmy my mogli przeżyć.
Musimy razem współpracować, nie zabijać się nawzajem. Jak już wcześniej mówiliście, powinniśmy opuścić to miejsce. Magowie mogą wyśledzić bramę, ale zajmie im to trochę czasu. Thomasie, mówiłeś, że świetnie orientujesz się w lesie. Poprowadzisz nas przez niego aż dotrzemy jakiegoś dogodnego miejsca w którym można rozbić obóz. Prowadź.
"
Zakonnik przyglądał się uważnie nowemu przewodnikowi, gdy ten mówił:
"- No to idziemy... Byle mi się nikt nie zgubił i pilnować się grupy... Nie chce później szukać jakiejś zbłąkanej duszyczki."
- O moją możesz się nie martwić, a o twoją się zatroszczę gdy będzie taka potrzeba. – mruknął pod nosem, ale tak cicho, że nikt nie słyszał.
Zajął miejsce w środku grupy, blisko Falco, za którego bezpieczeństwo w czasie marszu nadal czuł się odpowiedzialny. Wiedział, że ma za plecami nieobliczalnego Aquodayro, ale był również pewien, że czarodzieja bacznie obserwuje czujny Veinsteel, który zwyczajowo trzymał się na końcu stawki.
"- Starajcie się nie łamać gałęzi, trudniej będzie im nas znaleźć." – poradził Thomas.
- Słuszna uwaga. – rzucił krótko Tantalion. Od tego momentu uważniej stawiał kroki, aby pozostawiać jak najmniej śladów. Przez cały czas - czy to w marszu czy podczas postoju - starał się stosować do wskazówek zarówno Thomasa jak i Veina. W końcu z całej grupy to ta dwójka czuła się w lesie jak ryby w wodzie. Jednakże w przeciwieństwie do półelfa, ich nowy towarzysz trochę przesadzał. W czasie odpoczynku zakonnik uzupełnił zapasy wody i pomógł się podnieść jakiemuś człowiekowi, który najwyraźniej potknął się o czyjeś nogi. Mężczyzna miał kilka obtarć, które Tantalion przemył i opatrzył. Niedługo ruszyli w dalszą drogę.

"- Uwaga pod nogi, niech nikt się nie wywali lub co gorsza nie złamie nogi." – powiedział Thomas całkiem poważnym tonem. Zakonnik tylko pokręcił z politowaniem głową. Z całą pewnością nie zapomniał jak się chodzi, za to łucznik zapomniał, że ma do czynienia z grupą, która wyciągnęła Falco z paszczy lwa, powaliła niezliczoną ilość potworów – w tym olbrzymiego, czarnego smoka – i wróciła cało do enklawy. Wszystko to przy starannym planowaniu każdego ruchu, aby uprzedzić potencjalną odpowiedź wroga.
Zakonnik zerknął na Veinsteela porozumiewawczo. Półelf także zdawał się być lekko poirytowany protekcjonalnością Thomasa.

Jakiś czas później dotarli na kolejną polankę, na której była jaskinia.
"-Zaczekajcie chwilę."-mruknął białowłosy.
"-Bez żartów, nie jestem małym dzieckiem."-rzucił do niego Veinsteel, kończąc zacieranie śladów, po czym podszedł do Tantaliona i powiedział:
"-Uważaj, żeby nikt nie zrobił nic głupiego i w przypadku ataku na starca, chroń go. W przypadku szybkiego ataku z dystansu nie poradzi sobie z odparciem. Strzała jest zbyt szybka."
Po tych słowach półelf dał znak Tantalionowi żeby się zbliżył jeszcze bardziej. Ten wysłuchał wszystkiego co ma do powiedzenia jego towarzysz, po czym odparł:
- Teraz rozumiem. Możesz na mnie liczyć.
Niedługo potem wrócił Thomas, oznajmiając uroczyście:
"- Drodzy towarzysze... Znalazłem nam nocleg."

Tantalion napełnił bukłak w pobliskim strumyku, przemył twarz i dłonie. Wracając do jaskini znalazł trochę leśnych jagód i dziko rosnących jabłek. Nie omieszkał też zebrać kilku grzybów, które rosły nieopodal. W jamie znalazł się na krótko przed przemówieniem Falco.

"- Po pierwsze, musimy dowiedzieć się gdzie my u diabła jesteśmy. Dopiero wtedy będzie można podjąć jakieś działania… Tak to jest z zaklęciami teleportuj, nigdy nie wiesz, gdzie wylądujesz. Kiedy już to ustalimy, powinniśmy skierować się w stronę wybrzeża i znaleźć jakiś statek, który przetransportuje nas na wyspę smoków. To nie będzie łatwe, bo jak już mówiłem smoki opanowały cały transport morski. Teraz powinniśmy znaleźć jakieś pożywienie i spróbować się czegoś dowiedzieć o naszym położeniu. Wy idźcie na zwiad, a ja przygotuje wszystko tutaj ma wasz powrót. Powodzenia."

Po tych słowach Falco wyszedł na zewnątrz. Widząc iż w żyłach zdecydowanej większości płynęła krew myśliwych, powiedział:
- Ja pójdę na zwiad. Najszybciej się przemieszczam. Rozejrzę się trochę po okolicy, może uda mi się ustalić gdzie jesteśmy. – już miał wychodzić, gdy nagle sobie o czymś przypomniał – Veinsteelu, zaopiekuj się moją tarczą. Na zwiadzie będzie mi tylko zawadzać, a jej połysk może niechcący zwrócić na mnie czyjąś uwagę.
Podszedł do towarzysza i przekazał mu tarczę. Zarzucił płaszcz na ramiona, kaptur na głowę i wyszedł. Zatrzymywał się tylko w osłoniętych miejscach, a gołe obszary pokonywał z magiczną szybkością.
 
Astaroth jest offline