Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2008, 20:11   #214
Donki
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
- Uważniej o ciało me dbaj.
- Po co? Przecież i tak niedługo je opuszczę. Tak po prawdzie nie jest mi ono już potrzebne.
- Fakt pozostaje niezmieniony, że obaj zginąć musimy gdy zabiją mnie. Moc twa na nic będzie potęgi wobec śmierci.
- Jak już wyjdę będę silniejszy niż śmierć!
- Jak wyjdziesz…
- Dopiero…
- A jak wyjdziesz?
- Ty mi do tego nie jesteś potrzebny.
- Może pomóc mógłbym jednak? Pasożyta chcę się pozbyć…
- I pasożyt niedługo wyjdzie. Muszą jednak zaistnieć pewne…szczególne warunki…
- Pytaniem jest czy jakie wiesz?
- Oczywiście, że wiem! Jednak, twój ograniczony umysł nie jest w stanie pojąć tak skomplikowanej magii. Trzeba przeprowadzić także odpowiedni rytuał w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Zebrać do niego wiele przyrządów, złożyć wiele ofiar.
- Pomoc tobie raczej okazana przez nich nie będzie…
- Sam dam radę.
- Kiedy ściga cię teraz smoczy władca? Pojedynczo niebezpieczeństw uniknąć nie możesz.
- Może faktycznie potrzeba mi mięsa armatniego… Bardzo chcesz się pozbyć pasożyta-mnie?
- Hmpf…
- Ty ich nakłonisz, żeby mi pomogli! Musisz jednak wiedzieć co masz im powiedzieć…
…..
- Się on nie zgodzi. Ja tak zrobiłbym
- To jedyny sposób.
- Się on nie zgodzi.
- No to go zmuś!
- Przełącz na mnie…


Ruvulus maszerował praktycznie na końcu grupy. Szedł jakby w transie z oczami zwróconymi ku niebu. Nie patrzył się pod nogi, a mimo to się nie potykał. Prowadził teraz wewnętrzny dialog z Aquodayro. Nie zwrócił nawet uwagi gdy ktoś zarządził postój. Zatrzymał się natychmiast i tak stał sztywno przez cały „odpoczynek”. Po chwili wznowiono marsz. Ktoś z drużyny znalazł jaskinię gdzie rozbili obóz. Mniej więcej w tym samym czasie Aquodayro odzyskał świadomość. Jego pierwszą reakcją było natychmiastowe zamknięcie oczu. Starzec odzwyczaił się już od światła słonecznego, więc chwilę to trwało gdy na powrót mógł spoglądać swoimi oczami. Następnie na twarzy czarownika pojawił się uśmiech ukazujący jego żółte zęby i z taką miną począł podskakiwać. Nie były to jednak zwykłe skoki. Dziad tak wyginał swoje nogi i ręce, że nie jeden akrobata mógłby się poczuć zazdrosny o elastyczność ciała staruszka. Trwało to trochę, a w tle tego co robił Aquodayro toczyła się rozmowa między jego towarzyszami. Mag nie zwracał na to uwagi i podskakiwał wciąż ciesząc się jak dziecko. Uśmiech spełzł z jego twarzy kiedy ujrzał Teina siedzącego i jak to miał w swoim zwyczaju czyszczącego szmatką swoje ostrze. Starcowi było pytać o to półelfa, tym bardziej, że nie wiedział czy się zgodzi. Chyba jednak będzie musiał zastosować mały podstęp który mu podsunął Ruvulus.
- Vein- zwrócił się do jeżdżąca gryfa siadając koło niego.- Jestem prawdziwy. Ruvulus- pierwszy raz użył jego imienia- mnie uwolnił tymczasem, bym uwolnił ja jego od siebie- mówił to wszystko lekko podenerwowany i bardzo szybko, miał jednak nadzieję, że półelf zrozumie o co mu chodzi.- On powiedział mi jak mnie opuścić chce. On jak mówił mi rytuał odprawić. On co potrzeba mówił mi. On coś chce co twoim jest.- przełknął ślinę- Się musisz teraz na to dać mi to bo częścią rytuału jest. Zaufanie. Jednak winić nie będę Cię jeżeli zgodzić się chcieć nie będziesz. – mówił to wszystko wystraszonym głosem, ale tak, by nikt inny go nie usłyszał…
 
Donki jest offline