Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.
Smok nie spoglądał na Skorpiona…Jego wzrok spoczywał na Akito. Jednak rozważył słowa Manji-san. „Oszukujesz samego siebie Skorpionie. To nie instynkt cię tu przyprowadził.” -pomyślał.- „Ale żądza rozlewu krwi, która tobą włada.”
Nadal trzymając dłonie na rękojeści no-dachi odpowiedział na słowa samuraja.
- Mylisz się, to nie twe umiejętności podważam Skorpionie. Ale twe działania. Pomijam już to, że wyruszyłeś samotnie zupełnie ignorując naszą obecność i opinie, co już mógłbym ja lub Akito-san poczytać za obelgę wobec siebie. To jeszcze naraziłeś swymi działaniami nasze misje na zagrożenie. Jesteśmy na wrogim terenie, nieliczni…Działania każdego z nas wpływają na wszystkich. Każdy popełniony przez jednego z nas błąd, odbije się na losie każdego z nas. Więc powinniśmy współpracować dla wspólnego dobra. Ale twoje samolubne działania mogły nas pchnąć w sytuację zagrażająca naszym życiom, a przez to poważnie zagrażającym wykonaniu naszych powinności. Jesteśmy na Ziemiach Kraba…A wkrótce będziemy w Shinomem Mori. Te dwa miejsca wymagają tego, by nasze katany były jak jedna…To nie miejsce na samotne miecze Skorpionie. Nie możemy być jak trzy oddzielne strzały z opowieści, bo wyprawa do Lasu Stu Śmierci to nie przechadzka. Ale ty lekkomyślnie naraziłeś nas na niebezpieczeństwo. Wiem, że idea współpracy może ci być obca Manji-san…Ale jeśli jej nie rozumiesz, jeśli nadal nie rozumiesz, gdzie popełniłeś błąd. I nadal pragniesz pojedynku na śmierć i życie. - Tu Smok zrobił dramatyczną pauzę .- To będzie miał okazję…Gdyż wracamy do Kamisori Yoake Shiro. Nie ma sensu mierzyć się z niebezpieczeństwami Lasu Stu Śmierci, jeśli zamiast grupy trzech bushi pojadą samotnie trzej bushi.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 07-02-2008 o 13:32.
|