Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2008, 11:54   #144
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114.

Sytuacja zdawała się zaostrzać z każdą chwilą. Akito przysłuchiwał się dyskusji, a właściwie ostrej, choć już znacznie cichszej wymianie zdań. Nie chciał ponownie wchodzić pomiędzy spór towarzyszy, nie tu i nie teraz. Jednak to co słyszał, martwiło go bardzo.

Czy oni naprawdę nie rozumieją powagi sytuacji? Nadymają się swym honorem i dumą, zapominając o całym okolicznym świecie. Dobrze, że jeszcze nie rzucili się sobie do gardeł, choć niewiele już brakuje.

Jeśli tak ma wyglądać zwiad, to Manji nie zaznałbyś dłuższej służby u Krabów, chyba, że jako dodatek do reszty z którego śmiercią łatwo można się pogodzić. Czyżbyś przyjacielu nie zauważył, że jesteś wśród osób, którym na tobie zależy?


Gdyby Manji podróżował sam, takiemu zachowaniu należałoby przyklasnąć, szybkie, instynktowne, bardzo ładne. Jednak cóż nam po zwiadowcy, jeśli ten nie daje sygnałów, jeśli zwiad nie służy temu, aby główny oddział dowiedział się co się dzieje i podjął właściwą reakcję. Zwiadowca nie powinien narażać grupy, swoim zachowaniem, ma ją bronić, nawet za cenę życia – taka jest powinność zwiadowcy. Manji najwyraźniej o tym zapomniał, zachowywał się niczym wilk-basior tak ufny w swoją moc, iż nie potrafiący korzystać z przewagi jaką daje działalność w stadzie."


Być może Akito, Manji i Fukurou nie tworzyli zbyt licznego stada, jednak tym bardziej właśnie powinni pilnować tego co mają.

Fukurou ma rację, choć szkoda byłoby to tak kończyć. Cóż za wstyd wracać po dwóch dniach podróży nie wykonawszy nawet części zadania, bez dostarczenia choćby jednej przesyłki. Żebym, chociaż był poważnie ranny, to zawsze byłoby to jakieś wytłumaczenie…”

Akito nie podobał się ten pomysł, ale również nie widział lepszego. Ponowne zorganizowanie wyprawy może i przyniesie ujmę im wszystkim, jednak będzie to nieporównywalne z ewentualnym niepowodzeniem na skutek niesnasek w grupie.

Akito poczuł się jednak nie w porządku w stosunku do Fukurou, najpierw zrobił mu wykład, choć wcześniej należał się Manjiemu, teraz milczał, choć zgadzał się w pełni ze słowami Smoka.

Trup jak leżał tak leżał, nie mógł być ważniejszy od towarzyszy, a Akito nie zamierzał nawet z nimi konwersować z jednoczesnym babraniem się w nieczystości, to również byłoby dla nich urągające. Na czas przemowy cofnął się o dwa kroki, wyprostował i wciąż trzymając w dłoni gałąź powiedział Manjemu:


- W słowach Fukurou-san kryję się wielka mądrość. Właściwie nie tyle kryje się, co bije po oczach i uszach. Manji-san opanuj swój gniew proszę, nie czas to ani miejsce na wyrównywanie porachunków, chyba, że Twoja duma jest tak wielka, iż nie zniesie nawet dnia bez zaspokojenia domniemanej urazy honoru.

- Jeśli jesteś pewien, że wszystko to co uczyniłeś było w porządku wobec siebie i nas, to nie musisz się złościć i żądać naprawy tego, co nie mogło być draśnięte – czyli Twojego honoru. Samuraj który zachowuje się właściwie nie traci honoru, nawet gdyby wielu innych uważało inaczej, lub próbowałoby go tego honoru pozbawić.

Jeśli natomiast w twoim postępowaniu zaczaił się błąd, to również nie złość się i nie żądaj naprawy urazy, gdyż jedynie bliskie Ci osoby są w stanie powiedzieć Ci prawdę. Po całej reszcie możesz oczekiwać tych czy innych celów w tym co Ci mówią, my zaś mówimy to co leży nam na sercu i jak widzisz bezinteresownie, a nawet z narażeniem, skoro zwykła uwaga czy upomnienie, powoduje takie reakcje. Bez wskazywania błędów, może i doszedłbyś w końcu gdzie się myliłeś, jednak zajęłoby Ci to więcej czasu, niż gdy ktoś inny sam Ci to wskaże. Przecież jeśli ten ktoś nie ma racji to nic Cię to nie kosztuje – chyba że pozwolisz na to unosząc się gniewem. Jeśli zaś ma rację to oszczędzi Ci jedynie bólu sparzenia się na własnym błędzie.

Z tego co mówisz szkolenie, które przeszedłeś odnosiło się bardziej do działania w pojedynkę niż w grupie. Nie twierdzę, że tak było, na podstawie jednak twojej opowieści tak zakładam. To może być luka w Twej nauce, która powoduje, że w grupie zadziałałeś tak, jakbyś był w pojedynkę. Zastanów się czy zwiadowcy Kraba działali tak samo jak Ty teraz, czy też byli w ciągłym kontakcie i porozumieniu z grupą, którą mieli chronić i bezpiecznie przeprowadzić? Czyż nie dawali z odległości sygnałów o poczynaniach wroga, aby trzon armii mógł właściwie na ten ruch zareagować? Jakie Ty sygnały dałeś nam Manji-san, jaką informację dostaliśmy od Ciebie, czy zapytałeś się co my jako nie zwiadowcy życzymy abyś się dowiedział? Wiedz, że gdyby mi przydzielono zadanie zwiadu wówczas upewniłbym się co do życzeń dowódcy oraz zrobiłbym wszystko aby zachować jego bezpieczeństwo a już na pewno nie ignorowałbym jego ewentualnych słów czy sugestii, których Ty nawet nie raczyłeś wysłuchać.

Wiem, że pokutuje tu oficjalny brak dowódcy, to jednak możemy szybko zmienić na najbliższym postoju, jeśli tylko w ten sposób unikniemy podobnych sytuacji.

Manji – san, przyjacielu, gdybyś sam podróżował po takim terenie z pewnością twój mistrz przyklasnąłby na prawidłową reakcję. Wyjechaliśmy jednak wspólnie, teraz już sam nie wiem czy mogę spać bezpiecznie, gdy wartujesz, bo jeśli instynktem działasz a nie rozumem, to możesz pobiec w siną dal za odgłosem a nas zostawić na łaskę lub raczej niełaskę stworów, których tu pełno. Jeśli i ze mną będziesz chciał się pojedynkować to również zostaw to na czas powrotu, jeśli zginę to będę miał pewność, że pakunki które dano mi jako kurierowi wrócą przynajmniej do właścicieli.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 27-03-2008 o 18:28.
Eliasz jest offline