-Skurwysyny.-krzyknął.
To, że nie ocalił jednego z towarzyszy zmartwiło go ale nic więcej. Nie znał go zbyt dobrze a próbował uratować. Drugi uciekł. Zadanie wyszło mu w połowie. Teraz był ranny. Dyszał ciężko i usiadł na ziemi żeby odetchnąć chwilę. Po chwili wstał i przeszukał ciała. Mogli miećcoś przydat nego a pozatym chciał zmienić karabin. Ten nie był zły ale komandosi mieli pewnie lepsze uzbrojenie.
Pobiegł na górę zamierzając się stąd wydostać. Nie pragnął w tej chwili nic bardziej niż przespać się pożądnie i wyleczyć. |