Elaraldur stał jeszcze chwilę przed drzwiami zastanawiając się co powie wczoraj poznanej damie. "Musiałbym pożegnać się z nią, wysłuchać jej żalów, być przy jej łzach... Co jej powiem? Przecież to pewne, że nie wezmę jej w podróż ze sobą. Możliwe, że już w ogóle się nie zobaczymy, a kim ja dla niej jestem? Sławnym muzykiem, który zainteresował się jej urokami? Bardem, który jej zaimponował? Na pewno nie bratnią duszą. A dla niej ta ostatnia rozmowa może być bardziej bolesna, niż kojąca. A ja sam będę w niezręcznej sytuacji, co jeśli będzie chciała się zbliżyć?" W myślach mówił do siebie bard.
Wtem usłyszał coś zza drzwi, z pokoju, szmery, lekkie skrzypienie podłogi. To Elia chodziła w swej kwaterze. Była chyba sama. Może szykowała się do wyjścia? A być może chodziła tam i z powrotem w żalu.
Elaraldur odwrócił się bezszelestnie i udał się do swego pokoju z konformistycznym przeświadczeniem: "Jak będzie potrzebować to przyjdzie sama". Teraz już zupełnie nie miał ochoty na rozmowę z nią. Teraz był czas dla muzyki. |