Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-01-2008, 19:12   #131
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bard wysłuchał uważnie gnoma. I uważnie obejrzał trik z monetą uśmiechnąwszy się na podpowiedzi ptaka.
-Co do tych subtelnych działań, znając metody Cormyryjczyków, chyba nie będzie zbyt dużo patyczkowania się. To zadanie typu "znajdź i zniszcz", choć kto wie, kiedy będą mogły przydać się umiejętności godne mistrzów szpiegostwa.
Bard zaśmiał się serdecznie, po czym jego oblicze po raz kolejny zmieniło się w zastanowieniu.
I właśnie tego Volstagh się obawiał słynnej „słoniowej subtelności” krasnoludów i rycerzy. Nie chciał zaliczyć tej misji do porażek, gdy będzie, u kresu swego żywota, pisał pamiętniki.
-No cóż, właściwie sam nie wiem co mógłbym ci poradzić... Mówię o tej podróży. Uśmiechaj się, bądź pomocny i nie zapominaj się obmyć od czasu do czasu. Mimo to jestem pewien, że wycieczka minie nam w dość miłej atmosferze... na tyle miłej jaka może być podczas akcji specjalnej. Zobaczymy kawałek nieskażonego cywilizacją świata, z dala od tych dworskich snobów (pewnie teraz ktoś to słyszy, cały pałac jest omotany magią). Poznamy się lepiej mości gnomie.

-Co do zauroczeń - dodał po chwili- nie dziwi mnie, że się tym brzydzisz, to niezbyt wysublimowany sposób, ale prawda jest taka, że w wielu przypadkach kobieta i tak chce, tylko trzeba jej "pomóc". Sam nie stosuję tych metod (żebyś sobie nie myślał), ale nie podchodzę do nich też z jakimś obrzydzeniem. Zdarzały sie wręcz sytuacje, że dziewczyny same chciały zostać omotane magią... No ale wszystko zależy od takiego magika, który stosuje ten czar. Wiadomo, że są ludzie kulturalni, a są i sucze syny...
Gnom tylko potwierdził skinięciem głowy słowa barda.
Czas naglił, Elaraldur nie chciał spędzić całego czasu na przygotowania w ogródku.

-Jestem pewien, że porozmawiamy do woli podczas podróży. Wybacz, ale będę musiał już cię na razie pożegnać. Mam jeszcze kilka spraw...
- Ja także moście Elaraldurze.- odparł gnom, i kilkanaście minut potem jak elf się oddalił. Wstał i gwizdnął. Kruk wylądował dzikiemu magowi na ramieniu i zakrakał.- Gdzie teraz?
- Najpierw do kuchni po miodowe ciasteczka.- rzekł gnom.- Dobry prowiant do podstawa w podróży.
- Tak, tak…Nie zapomnijmy o prowiancie!- rzekł ochoczo Purchawek. Zaś Volstagh kontynuował wypowiedź.- Potem poszukamy czarodziejów w tym zamku może uda się od nich wysępić jakieś zwoje z zaklęciami. W końcu ratujemy ich księcia. Należy nam się jakieś magiczne wsparcie, nieprawdaż?
- Jakoś nie wierzę w dobrą wolę magów tego zamku. – rzekł kruk.
- Ja też…Ale spytać nie zaszkodzi. A nuż uda nam się zdobyć nowy czar do kolekcji.- rzekł Volstagh.- A potem do stajni na randkę z naszą przewodniczką. Myślę że wizyta w kuchni i w zamkowych pracowniach magicznych zajmie nam akurat dwie godziny…Mniej więcej.
- Zatem.Volstaghu, do kuchni…eee…znaczy się, do dzieła szefie.- wykrakał radośnie Purchawek.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 07-02-2008, 09:56   #132
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Życie w mieście budziło się z ociąganiem się po całonocnej biesiadzie na cześć księcia. Stragany otwierały się dopiero późnym rankiem, kupcy nie zachwalali z codzienną zapalczywością swego towaru, a niektórzy handlarze nawet nie wstali dzisiaj z łóżek. Najwięcej pracy mieli sprzątający, grupy wynajęte przez Namiestniczkę do uprzątnięcia śladów wczorajszego balowania, a śladów tych było zatrzęsienie. Miasto bardzo powoli wracało do siebie.

Na górnym zamku mimo wczorajszego nieszczęścia było całkiem spokojnie. Nieliczna grupa ludzi wiedziała o tym co się wczoraj stało, byli to zaledwie Ci goście którzy byli na sali, oraz straż która wparowała zaraz po zdarzeniu. Jednak jeszcze mniejsza grupa osób wiedziała co tak naprawdę stało się z księciem. Wieczorem miał się on pokazać w porcie na uroczystym oddaniu największego statku Cormyrskiej floty, nazwanego „Azounem V”. Namiestniczka przekonywała gości, że mimo wczorajszej nieprzyjemnej sytuacji książę stawi się na tej celebracji.

Volstagh

Gnom wyszedł z pokoju z zamiarem skierowania się w stronę kuchni. Tylko w którą to stronę?
- No prowadź mi teraz mój kruczy przewodniku, bo jak przypuszczam zwiedziłeś już cały ten zamek.
- Kra! Niecały, ale drogę do miodowych ciasteczek znam na pamięć.

Volstagh nie zważając wiele na otoczenie zamyślił się, mechanicznie podążając za krukiem. Cele misji wydawały się jasne, ale przecież same wydarzenia je poprzedzające były jak najbardziej zagadkowe. Pergamin. Gnom przeszukał wszystkie kieszenie i znalazł to czego szukał, przypadkowo schowany do torby przypalony arkusz, ten sam, który Purchawek znalazł na sali, ten sam, który teraz chyba powinien znajdować się u Namiestniczki.
„No nieważne, jak tak dba o dokumenta to jej strata.”
Volstagh ostrożnie wyjął i dyskretnie przyjrzał się rysunkowi na nim jeszcze raz. Z pewnością ten zwój był magiczny, jednak gnom nie potrafił rozszyfrować jego przeznaczenia. Stwierdził tylko że symbol na nim narysowany został nietypowym atramentem, a czerwone plamy to prawie z pewnością odciski dwóch palców.
Kiedy tak nad tym się zastanawiał Purchawek wprowadził go wprost na drzwi do kuchni.

Eleraldur

Bard opuścił ogród myśląc o możliwościach przebiegu tej misji. Przedziwna drużyna, zagadkowe motywy i całkiem jasne cele – to nie będzie prosta rzecz. Na zamku krzątała się służba, jakby nigdy nic. Zresztą oni z pewnością nie wiedzieli o tym co się stało. Jak się okazało później (w przypadkiem zasłyszanej rozmowie na jednym z korytarzy) książę miał się stawić na jakiejś tam uroczystości, jeszcze dziś wieczorem, o czym ponoć zapewniała sama Namiestniczka. Po jakiejś pół godzinie szukania odszukałeś wskazany przez jednego ze służących pokój. W wydzielonym skrzydle dla gości z przyjęcia, do którego uzyskałeś wstęp jedynie powołując się na instytucję nadwornego minstrela, był jej pokój. Stanąłeś przed drzwiami do komnaty Elii Ehinsonn.

Sabah


Szedłeś szybko, ale na tyle powoli aby przypadkiem nie wzbudzić podejrzeń. Chociaż wątpliwe byłoby aby o tej porze ktokolwiek zwrócił na ciebie uwagę. Miasto było zaśmiecone i wycieńczone po wczorajszym balowaniu. Idąc obmyślałeś plan, który by pozwolił odnaleźć tego cholernego Calimshytę. Teraz będąc tak blisko celu nie mogłeś go stracić przez jakąś głupią akcję kogoś zupełnie z poza tematu. Po kilkunastu minutach dotarłeś do północnej bramy i wszedłeś do małego szynku, który o tej porze był jeszcze zamknięty. W progu powitał Cię Gwidon, twój informator i pierwszy człowiek w Suzail. Powiedział, że czasu masz jeszcze wystarczająco, bo gadając z chłopcem ze stajni królewskiej dowiedział się, że jeszcze nikt do drogi się nie szykował. Rzecz jasna Gwidon postanowił to sprawdzić sam empirycznie i faktycznie nie znalazł żadnego osiodłanego konia w stajni. Tymczasem do alkowy sprowadził już kilku swoich ludzi, czekających tylko na rozkaz Sabaha.
 
Diakonis jest offline  
Stary 07-02-2008, 17:25   #133
 
Elaraldur's Avatar
 
Reputacja: 1 Elaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znanyElaraldur nie jest za bardzo znany
Elaraldur stał jeszcze chwilę przed drzwiami zastanawiając się co powie wczoraj poznanej damie.

"Musiałbym pożegnać się z nią, wysłuchać jej żalów, być przy jej łzach... Co jej powiem? Przecież to pewne, że nie wezmę jej w podróż ze sobą. Możliwe, że już w ogóle się nie zobaczymy, a kim ja dla niej jestem? Sławnym muzykiem, który zainteresował się jej urokami? Bardem, który jej zaimponował? Na pewno nie bratnią duszą. A dla niej ta ostatnia rozmowa może być bardziej bolesna, niż kojąca. A ja sam będę w niezręcznej sytuacji, co jeśli będzie chciała się zbliżyć?" W myślach mówił do siebie bard.

Wtem usłyszał coś zza drzwi, z pokoju, szmery, lekkie skrzypienie podłogi. To Elia chodziła w swej kwaterze. Była chyba sama. Może szykowała się do wyjścia? A być może chodziła tam i z powrotem w żalu.

Elaraldur odwrócił się bezszelestnie i udał się do swego pokoju z konformistycznym przeświadczeniem: "Jak będzie potrzebować to przyjdzie sama". Teraz już zupełnie nie miał ochoty na rozmowę z nią. Teraz był czas dla muzyki.
 
Elaraldur jest offline  
Stary 09-02-2008, 17:43   #134
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Gnom spoglądał na pergamin, a jego wzrok ślizgał się po symbolu. Zupełnie jakby te linie miały do niego przemówić. Przez głowę gnoma przewinęła się myśl, że mógłby wypytać nadwornych czarodziejów o pergamin, a nawet dać im go do sprawdzenia. Ale szybko odrzucił ten pomysł. Nie mogli być aż tak niekompetentnymi głupcami. Na pewno zostali zdradzeni. Ktoś z cormyrskiego dworu i to dość potężny znawca Sztuki współpracował z napastnikami.
Tylko w ten sposób Vostagh potrafił wyjaśnić szybkie całkowite i bezkrwawe rozprawienie się ze słynnymi Wojennymi Czarodziejami Cormyru. Napastnicy znali dokładnie plany zamku, przebieg ceremonii, jedynie tego drowa chyba przewidzieli. A na to wszystko było jedno wytłumaczenie…Wysoko postawiona wtyczka. Nie mając pewności, że nie trafi akurat na zdrajcę, Volstagh zrezygnował z przebadania pergaminu.
- „Ale i ja mam swoje sposoby i sojuszników. Tylko trzeba by było przekonać Brona do pomocy.”- westchnął w myślach Volstagh. Gdy trafi się okazja, gnom postanowił dać pergamin do przebadania niezależnemu znawcy magii wieszczenia. Najlepiej komuś z dworu Brona.
- O czym myślisz szefie?... pośpieszmy się…krrraa…Miodowe ciasteczka czekają.- wykrakał Purchawek.
- Tak, tak miodowe ciasteczka, żarłoku.- mruknął Volstagh ignorując burczenie własnego brzucha.
Otworzył na oścież drzwi do kuchni i krzyknął gromkim głosem.- Drodzy ludkowie, który z was przyrządzi miodowe ciasteczka dla bohatera i gościa dynastii Obarskyrów? Ino dużo, bo potrzebny prowiant na drogę, i by były tak słodkie jak grzech, coby się od nich kobiece serce rozpłynęło!! Na pewno jest wśród was mistrz kucharski nad mistrzami, który tak cudny wypiek przygotować może..
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 09-02-2008, 22:51   #135
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Volstagh wszedł z impetem przez drzwi do obszernej kuchni. Nie zwracając uwagę na otoczenie wygłosił entuzjastycznie swą prośbę. Jak się okazało gnom wszedł od najmniej odpowiedniej strony. Przy stole siedziała przed nim grupa parobków, ze zdziwieniem się przyglądająca gościowi. "Stylowe" szaty Volstagha dziwiły, ale ich chyba bardziej skonfudowała wypowiedź z której niewiele zrozumieli. Cóż dziwnego, nie można się wiele więcej spodziewać po pomywaczach.
- Szefie, jak Ci mają mi piec ciastka to o dupę rozbić takie ciastka...
- Milcz, pseudo-korniszonie! Zaraz znajdę nam kucharza co zna recept na nasz przysmak.

Chwila poszukiwań między garnkami, piecami, kotłami i całą tą kuchenną menażerią, chwila przekomarzania się z różnego rodzaju sosierami, kuchcikami, magazynieremi, podajgarnkami, i krótka kłótnia z dwoma mistrzami kucharskimi sprawiła że już jeden z cukierników uwijał się przy brytfankach z ciasteczkami.
Została godzina czasu czekania, na przepyszny wypiek. Młodszy kucharz zapewniał, że pan Volstagh może sobie spokojnie pójść do swych komnat, a za godzinę wszystko przygotowane i zapakowane przekaże mu służba.
- Kra... Godzina!? W godzinę mógłbym zrobić całe stosy ciasteczek, a my poprosiliśmy raptem kilka kilo!
- Cicho siedź Purchawku. Ledwie udało mi się przekonać kucharzy, że mamy prawo wydawać im rozkazy, to już się nie wtrącaj w ich techniki. W ciągu godziny pójdziemy załatwić inne sprawy.

 
Diakonis jest offline  
Stary 13-02-2008, 22:19   #136
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Załatwiwszy sprawę ciasteczek Volstagh ruszył poprzez korytarze olbrzymiego zamku, niewiele sobie robiąc z narzekań kruka. Przechodząc prze kolejne pomieszczenia przyglądał się dziełom sztuki w nich zgromadzonym. Jednak myśli gnoma bynajmniej na dziełach sztuki się nie skupiały. Volstagh rozmyślał na temat przyszłych wydarzeń…Jak potoczy się wyprawa, której członkowie wybrani zostali ręką losu. Jaki naprawdę miała cel?
Czy rzeczywiście mają uratować księcia, czy są tylko zbieraniną mającą przyciągnąć uwagę wroga ? Co tak naprawdę kryje ten pergamin?…Nie został przecież zostawiony przypadkowo.
Komnaty magów łatwo było znaleźć…Wystarczyło iść szlakiem wzdłuż zagęszczającej się ilości symboli magicznych. Które ostatnim razem okazały się niewystarczającym zabezpieczeniem. Volstagh podszedł do pierwszych drzwi, zapukał poczekał, aż się otworzą i spytał.- Słoneczny mamy dzionek, nieprawdaż? Gdzie tu są potężni magowie?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 16-02-2008, 21:55   #137
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Volstagh najzwyklej w świecie zapukał do przypadkowych drzwi w części, która zdała mu się skrzydłem magów. Miał jak zwykle wiele szczęścia.
- Słoneczny mamy dzionek, nieprawdaż? Gdzie tu są potężni magowie? - rzekł wchodząc do przestronnej sali. Na środku duży stół wokół którego krzątało się dwóch młodzieńców. Ściany, jak to zwykle bywa w laboratoriach magicznych, były zastawione różnego rodzaju składniki i preparaty. Gnomowi wystarczył rzut okiem aby ocenić że to jedynie podstawowe wyposażenie, nadające się raczej dla uczniów niż dla prawdziwego maga.
- Witam w czym mogę pomóc?
- Jestem Volstagh, goszczę na dworze w charakterze posła, ale jestem także magiem z zainteresowania. Czy Wy aby jesteście uczeni w sztuce magicznej?
- Ależ oczywiście...

Jak się okazało ten drugi młodzieniec imieniem Derek był i owszem uczony w tej sztuce. Nie były to jednak umiejętności mogące dorównać Volstaghowi, choć ten nie spędził zapewne w bibliotece połowy tego czasu co ten chłopak. Dłuższą chwilę gnom spędził na niczym innym tylko na targowaniu się z dwoma adeptami. O ile na co dzień Volstagh nie stronił od tego typu konwersacji to na dzisiaj zaczynał mieć ich zupełnie dość. W końcu stanęło na wymianie wpisów do księgi. Gnom nie miał zamiaru pozwolić aby ktoś mu wpisywał swym niedbałym pismem jakichkolwiek słów do jego drogocennej księgi. Sam załatwił sprawę, szybko i dokładnie. Co prawda wszystkich czarów jakie miał zamiar zdobyć nie udało mu się dostać, ale miał serdecznie dość kłótni na dzisiaj.
- Żegnam serdecznie panów i powodzenia w dalszej nauce trudnej sztuki magicznej - pożegnał ironicznie gnom.

Zatem wszyscy byli już gotowi do drogi, a zostało już zaledwie dwadzieścia minut do południa...
 
Diakonis jest offline  
Stary 17-02-2008, 20:02   #138
 
Mettalium's Avatar
 
Reputacja: 1 Mettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znany
Sabah wszedł za Gwidonem do środka budynku, gdzie od razu powitało go kilka ponurych i skacowanych spojrzeń. Bladolicy postanowił bez zwłoki przedstawiać zebranym co poniektóre tajniki planu. Czasu niby ma sporo, ale przecież jego pomocnicy muszą jeszcze dojść na miejsce. Zaczął więc mówić, gestykulując przy tym zawzięcie oraz wędrując w tą i z powrotem po całym pomieszczeniu.

- Dzień dobry! – Krzyknął na wstępie by dobudzić paru maruderów. –No, skoro już wszyscy są z nami ciałem i duchem to przejdźmy do rzecz. Każdy z was dobiera się z kimś w parę, bierzecie konie i obstawiacie jedną z bram miejskich. Nie licząc rzecz jasna północnej tą zajmę się ja wraz z Gwidonem. Gdy Pan Cel się pojawi jedna z was ma zacząć go śledzić i na rozwidleniach oznaczać drogę śmieciami, które przygotował wcześniej dla was gospodarz. Tylko uważajcie, byście nie rzucali tego niejednoznacznie. Drugi natomiast popędzić tutaj i przekaże mi, w którym kierunku owa cholera się udała. Jakieś pytania? Świetnie, to do roboty.

Skończywszy, Sabah poszedł na piętro się przebrać. Płaszcz który miał na sobie śmierdział trochę za bardzo trupami, natomiast ubranko służącego z dworu mogło przyciągnąć niepotrzebną uwagę. Chwilę po tym jak podróżne ciuchy wylądowało na chłopaku, wszedł Gwidon z jakąś gosposią niosącą śniadanie. Gospodarz odprawił dziewczynę, a Sabah rozpoczął konsumpcję wypatrując przez brudne okno orszaku.
 
__________________
To była długa (i kosztowna) awaria...
Mettalium jest offline  
Stary 20-02-2008, 18:55   #139
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Czego można się spodziewać po zaściankowych królestwach, jak nie bandy nędznych czeladników nazywających siebie wojennymi czarodziejami, i nadętych bufonów w zbrojach! Jak tylko uratujemy księcia, ruszamy do Silverymoon, tam dopiero jest cywilizacja!!- klął pod nosem gnom kierując swe kroki ku stajniom. Purchawek siedział na ramieniu w wesołym nastroju. W przeciwieństwie do swego pana, który nic nie uzyskał, kruk zdobył swoją porcję ciasteczek.Volstagh po drodze do stajni zahaczył o kuchnię.
Zaś dziki mag nie załatwił niczego...niewiele nowych zaklęć dołączyło do kart jego księgi czarów.
Dotarłszy na dziedziniec zamkowy korzystając ze swego nosa podąży za smrodem końskiego łajna w kierunku stajni. Ilość i różnorodność mieszkańców tego przybytku wzbudziła niewielki podziw Volstagha. Były tu różne rumaki, od kuców przez lekkie wierzchowce po ciężkie rumaki bojowe...A wszystkie z rodowodami długimi na kilkanaście pokoleń. O czym informowały tabliczki przytwierdzone do boksów poszczególnych zwierząt. Ale gnom nie przybył tu podziwiać konie...Ruszył wiec przez stajnie i wołał.- Pani Leracher? Gdzie pani jest? Nie ma się co kryć po kątach.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 21-02-2008 o 00:40. Powód: poprawka uzgodniona z MG
abishai jest offline  
Stary 23-02-2008, 01:15   #140
 
Diakonis's Avatar
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Pani Leracher stała nieopodal przy swoim koniu. Młoda czarna klacz, z szerokim wysokiej jakości była objuczona kilkoma tobołkami.
- Volstaghu ma pan 10 minut do odjazdu. Proszę zarzucić swój ekwipaż na konia i zaraz wyruszamy. Mam nadzieję, że reszta jest już gotowa. - Marianne prawiła ostatnie porządki przy koniu, nie dopuszczała stajennych do niego, chociaż i tak przy karczmie miała go zmienić na innego wierzchowca. Widocznie takie przyzwyczajenie. "Jeśli coś ma być zrobione dobrze, zrób to sam", może i tak, ale reszta towarzyszy pozwoliła służbie przygotować konie. Po chwili już przed stajnią zebrali się wszyscy. Jedynie Garnicka Adelaida brakowało. Korgan zobowiązał się go przyprowadzić i już po chwili ciągnął prawie za fraki Granicka, który ubolewał nad tym że nie zdążył się spakować.
- Żałosne - szepnął Purchawek w ucho Volstaghowi.
- Żałosne - stwierdziła Marianne tak aby tylko Leekan i Elaraldur słyszeli.
- Żałosne - potwierdził minstrel.
- Żałosne - skomentował Renwald Hraqual do Malwina.
- Żałosne. - stwierdził głośno, dobitnie i z nieukrywaną niechęcią Korgan gdy przywlekł "rycerza".
- Panie Adelaid. Takie zachowania się już nigdy nie powtórzą, albo panowie krasnoludowie będą musieli panu wytłumaczyć zasady działania tego typu grupy operacyjnej - Na te chłodne słowa Korgan przytaknął ochoczo.
- Za chwilę ruszamy. Ostatnie pytania, wątpliwości i w drogę. - Dopiero gdy jasne było, że wszelkie wątpliwości są rozwiane, a przynajmniej tak wynikałoby z braku pytań, Marienne wsiadła na konia i razem z Elaraldurem, Leekanem, oraz Volstaghiem przed sobą ruszyłą w drogę.

Drogi w mieście były gęsto zaludnione o tej porze dnia. Marienne prowadziła ich przez tłumy i miejscami gdzie najmniej by się rzucali w oczy. W ten sposób, prawdopodobnie niezauważeni wyruszyliście z miasta, a waszym oczom ukazał się malowniczy Cormyrski krajoobraz. Słońce grzało przyjemnie, zieleń była wszechobecna. Zapowiadała się całkiem przyjemna wycieczka...

 
Diakonis jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172