Podczas patrolu niewiele się działo. Tantalion zachowywał cały czas środki ostrożności, ale nie napotkał na żadne przeszkody. Zdawało się, że w okolicy nie ma żywego ducha, nie licząc oczywiście leśnych stworzeń, które umykały przed pędzącym zakonnikiem. Skupił się na szukaniu jakiegoś dobrego punktu do obserwacji, gdyż płaski i gęsto porośnięty teren nie ułatwiał zadania. W końcu, po przebyciu około 20 kilometrów, znalazł słabo zadrzewione wzniesienie – idealne miejsce do zlustrowania okolicy. Najpierw obszedł dwukrotnie podnóże, badając dokładnie teren, a gdy upewnił się, że w pobliżu nie czyha na niego żadna przykra niespodzianka, popędził na sam szczyt. Tu wreszcie odetchnął głęboko, a porywisty wiatr przeczesał jego jasną czuprynę kilka razy. Zakonnik rozejrzał się dokładnie. Jak okiem sięgnąć teren był gęsto zadrzewiony i w większości płaski. Tylko z jednej strony na horyzoncie majaczyły dostojnie górskie szczyty, jakby wyspy w morzu drzew.
- Góry Wschodnie... – głośno pomyślał Tantalion – To znaczy, że te drzewa dookoła to Las Cienia. Nie ma innej możliwości.
Mina zakonnikowi natychmiast zrzedła. Przed nimi było wiele dni wędrówki do wybrzeża i najbliższego portu morskiego. Postanowił nie tracić czasu i czym prędzej poinformować o tym Falco. Gdy tylko odwrócił się do odejścia, jego wzrok przykuło coś nieoczekiwanego – kilka kłębów dymu, dość mocno zbliżonych do siebie.
- A cóż to? – wymamrotał zakonnik – Za dużo smug jak na ognisko. Lepiej to sprawdzić.
Zsunął się ze zbocza i pognał w kierunku dymu, zwiększając ostrożność w miarę jak zbliżał się do celu. Musiał sprawdzić co się tam dzieje, ale przede wszystkim nie chciał być wykryty. |