Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2008, 22:30   #12
Panda
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Avarin Ronin

Avarin wiedział, że było zbyt pięknie by mogło potrwać długo... Załatwił jedzenie i nocleg, lecz nim się obejrzał musieli wynosić się z karczmy. Szybko sięgnął po jakiś kawałek mięsa i ruszył za resztą.

W sumie sam nie wiedział czemu. Gdyby był sam, gdyby nie napomknięto o tym, czego szuka wyszedł by głównym wyjściem, nawet jak by ktoś miał mu przeszkodzić. Śmiałek ten pewnie skończył by z lekkim uszczerbkiem na zdrowiu, no cóż... Tym razem musiał uciekać, choć nie było to jego ulubioną czynnością. Przez moment nawet zastanowił się czemu uciekają. Przecież to tylko dwa Elfy... Ehh, niezbadane są wyroki boskie...

Szli jakimiś uliczkami, w tym czasie, trzymając się praktycznie na końcu, zaraz przed Drowem, zajadał kurakopodobne coś. Było smaczne, nawet bardzo. W głębi ducha cieszył się, że coś zabrał ze stołu bo dość miał jedzenia korzonków i innych "dobrodziejstw natury". Gorący kawał mięsa dobrze mu zrobił. Co prawda z wygodnego posłania nici ale... Przyzwyczaił się przecież.

W końcu doszli do jakiegoś drzewa. W tym momencie Ronin wyrwał się z zamyślenia i spojrzał przed siebie. Karczmarz właśnie obejmował drzewo i szeptał do niego czule. Oczy Avarina były większe niż te talerze, które przynieśli kelnerzy w karczmie. A miał go za normalnego człowieka...
Po chwili w pniu otworzyły się drzwi i Ronin zrozumiał o co chodziło. Znów oberżysta był "normalnym" człowiekiem w jego oczach.

Powoli schodzili krętymi schodkami. Uwagę samuraja przykuły ściany, które fosforyzowały. Pewnikiem jakiś rodzaj magii. Nie lubił magii, nie ufał jej. Od machania rękoma i syczenia niezrozumiałych dla nikogo słów, nawet dla samego maga, wolał machnąć srebrzystą klingą swego miecza. Ten sposób jest o wiele szybszy.

Po krótkim marszu znaleźli się w jaskini. Zapaliły się pochodnie, oświetlając całe jej wnętrze. Oczom Ronina ukazały się skalne półki. Niewiele myśląc udał się do jednej, najbardziej oddalonej i położył na niej swój tobołek. Czas było się przebrać.
Odłożył na jedną półkę swą katanę i wakazashi. Odwrócił się do reszty "drużyny" plecami i powoli odwiązał swój pas, który po chwili wylądował koło broni, ułożony równo. Następnie ściągnął z siebie górną część swego stroju. Wszyscy mogli ujrzeć doskonale wyrzeźbione mięśnie pleców.
Chłopak zaczął mozolnie, dokładnie składać kimono. Po chwili i ta część znalazła swe miejsce koło broni i pasa.

Z tobołka wyciągnął idealnie poskładane ubranie koloru czarnego. Ułożył trochę na boku by nie przeszkadzała w dalszych czynnościach.
Rozłożył czarne kimono i powoli na siebie założył. Biały pas, który upadł mu na ziemie położył na białej "górze".

Teraz zaczął ściągać spodnie. Oczom zebranych ukazał się zgrabny, umięśniony tyłek mężczyzny. Zapewne przykuje wzrok pań (). Tym razem nie składał spodni, położył je luzem i zaczął zakładać czarną Hakamę. Gdy skończył się ubierać zaczął składać mozolnie, dokładnie i równo starą hakamę (tą białą).

Osoby postronne mogły pomyśleć, że Avarin jest pedantem lecz składanie kimona i hakamy to dla samuraja symbolizuje swego rodzaju pracę nad sobą samym. Skupienie jakie towarzyszyło przy tej czynności nie miało sobie równych. W końcu skończył.

Sięgnął po czarny pas i zaczął wiązać swoje kimono. Gdy już zaciągał obrócił się twarzą do pozostałych osób i przyjrzał się każdej z osobna.
Jego uwagę przykuł Drow, który siedział na stole i udawał, że ma wszystko w dupie. Swoją drogą tylko on jak i Avarin nie przedstawili się. I jeden i drugi był tajemniczy. A broń jakiej używał... Czy to w ogóle przydatne jest? Poręczne?
Przeniósł wzrok na kobietę, Słonko. Nie dziwił się, że tak słodka osóbka ma takie przezwisko. Nawet nie wiedział co ona tu robi. Co prawda, miecz solidny, dwuręczny posiadała lecz czy umiała z niego korzystać? Czy w ogóle miała siłę by go unieść? Pewnikiem okaże się to w niedalekiej przyszłości.
Kolejna kobieta, łuczniczka. Dobrze miecz dystansowaca w drużynie. Elfka. Będzie zwiadowcą drużyny.
Kolejny mężczyzna. Pije, pali. Miecz dwuręczny... Potencjalnie zerowe zagrożenie.
Znów wrócił do Słonka, biła od niej dziwna aura, która napawała niepokojem jego wnętrze. Czuł się dziwnie przy niej.

Po chwili rozmyślań zabrał się do pakowania swych rzeczy. Delikatnie, by nic nie rozwalić. Gdy skończył wyciągnął coś na wzór śpiwora i położył na skalnej półce. Zatknął bronie za pas.
Prawa dłoń opadła na rękojeści katany. Delikatnie oplótł ją swymi palcami by chwilę potem chwycić w pewnym uścisku. Spokojnym acz zdecydowanym ruchem wyciągnął ostrze z pochwy. Machnął nią kilka razy po czym spojrzał na idealnie srebrne ostrze. Po chwili schował katanę do pochwy.

Obejrzał się po wszystkich i usiadł na półce.

Katana
 

Ostatnio edytowane przez Panda : 09-02-2008 o 00:27. Powód: drobna niezgodność:P
Panda jest offline