Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2008, 22:55   #117
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Cohen

Silnie popchnąłeś mężczyznę nie mając cierpliwości, by tłumaczyć mu, że nic od ciebie nie dostanie. Ten starając się utrzymać równowagę zatoczył się wprost na stół, gdzie trójka krasnoludów grała właśnie w karty. Pieniądze, które leżały na stole jako stawka rozprysnęły się na wszystkie strony przy wtórze wściekłych przekleństw graczy. Na twoje szczęście krasnoludy nie dostrzegły, że to ty popchnąłeś pijaka i teraz okładały go z mściwością godną lepszej sprawy. Czym prędzej oddaliłeś się i tym razem już bez przygód stanąłeś nieopodal starca akurat żeby usłyszeć jak kończy mówić.

- No i to by było na tyle historii synkowie. Jak się sprawa skończyła przecie już wiecie. -
- To może opowiecie jeszcze o czymś? Wszak za to co wypiliście, a było tego niemało, godziłoby się jeszcze czymś nas zabawić. - niski łysy mężczyzna skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na dziada. Ten łypiąc na niego przekrwionym okiem charknął przeciągle i splunął pod stół.

- Niech wam będzie, coś wam jeszcze opowiedzieć mogę. Tylko o czym chcielibyście usłyszeć hę? Wybierzcie dobrze, bo na dziś to będzie ostatnia historia, co ją opowiem. Stary już jestem, wysypiać się muszę, a nie w karczmach po nocy siedzieć. To nie te czasy, kiedy mogłem hulać po trzy noce z rzędu.-

Między mężczyznami wywiązała się dość burzliwa dyskusja, o tym co jeszcze ma opowiedzieć staruch. Argumentem nie rzadko bywały groźby, a rezultatem tego wszystkiego był kompletny chaos z którego nie dało się zupełnie nic zrozumieć. Starzec najwyraźniej nie raz i nie dwa widywał podobne sytuacje. Usadowił się wygodniej i popijając powoli piwo czekał na konkretną propozycję.

Louis, Justicar, Raziel


Sierżant spojrzał na was podejrzliwie, ale tym razem spokojniej. Widocznie jego gniew powoli mijał, bo tym razem jego głos był o wiele bardziej opanowany.

- Więc szukacie towarzysza tak? Ha! Nie ma co, szybko próbujecie zwiać. A jak już mówiłem, wiem kim jesteście i po co was wypuszczono. No a przynajmniej wiem mniej więcej o co chodzi, choć bez szczegółów. Opuścić broń. -

Na skinienie jego ręki kusze przestały mierzyć w waszą stronę, a reszta strażników schował miecze.

- Nie wiem, czy to co mi powiedzieliście, jest prawdą. Szczerze mówiąc mało mnie o obchodzi. Dopóki nie zaburzacie porządku w mieście nie mam do was nic. Poza tym spodobał mi się fakt, że obiliście jednego z bandy tego skurwysyna. Szkoda tylko, że nie najgorszego z nich. - splunął na ziemię, tak jakby samo wspomnienie było dla niego niesmaczne – Tak, czy owak możecie iść. A i jeszcze jedno. Tobie radziłbym zająć się tym ramieniem, cholera wie nóż mógł być nawet zatruty. -

Słowa skierowane były do Raziela, który rzeczywiście czuł, że ramię zaczyna mu drętwieć, nie mógł jednak ustalić, czy była to wina upływu krwi, czy tez rzekomej trucizny. Sierżant najwyraźniej uznał rozmowę za zakończoną, bo dał znać swoim podkomendnym i wszyscy mijając was ruszyli dalej.

Barry, Balius

Odpowiedź Barry'ego dała postaci chwilę na skok za futrynę, gdzie tymczasowo się skryła. Najemnik zaklął w myślach. Zaraz jednak uśmiechnął się się ponuro. Całe ramię nieznajomego wystawało niechronione. W razie czego cel już miał, jednak coś powstrzymywało go od zwolnienia cięciwy. Głos był dziwnie znajomy. Więc zamiast wystrzelić powoli i ostrożnie zbliżałeś się coraz bardziej zmniejszając dystans dzielący cię od tajemniczej osoby. Cisza, która zapanowała zdawał się dźwięczała ci w uszach głośniej niż tłoczne targowisko. Niespodziewanie, kiedy byłeś już zaledwie kilka metrów od kryjówki nieznajomego, ten zaklął na głos i za moment rozległ się jego lekko nerwowy śmiech. Z zaskoczeniem opuściłeś lekko kuszę i spojrzałeś podejrzliwie w miejsce, skąd dochodziły odgłosy. Nie miałeś pojęcia co on może planować, ale nie podobało ci się to.

Balius odwrócony plecami do nieznajomego nie zauważył, że jego całe ramię niemal wystaje niechronione za futrynę. Był zbyt zdenerwowany, by zauważyć ten fakt. Wiedział, że przeciwnik jest uzbrojony i musiał też wziąć za pewnik, że nie poradziłby sobie z nim w otwartej walce. Odpowiedź zaskoczyła go nielicho. Ktoś inny odpowiedzialny za ten chlew? Coś w tym głosie wydało ci się znajome. Zmusiłeś się do opanowani nerwów i starałeś się sobie przypomnieć, kiedy słyszałeś słowa o podobnym brzmieniu i barwie głosu. Przez chwile panowała upiorna cisza, która przerywał tylko twój płytki oddech. Nagle wszystko wskoczyło na swoje miejsce i układanka była już cała. Przypomniałeś sobie, kto jest właścicielem głosu i zakląłeś głośno, po czym roześmiałeś się. Częściowo z własnej głupoty, częściowo z ulgi.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline