Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2008, 23:28   #218
Donki
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
-Aquodayro, nic ci nie dam, niezależnie co to jest. Nie oddam ci tego ani po dobroci, ani siłą, a jak będziesz próbował mi to wydrzeć, twoje ciało na tym ucierpi, bo nie będę nawet próbował powstrzymać odruchu obronnego, który będzie miał za zadanie zabić.
Pozostaje tylko pytanie dlaczego?
- Twarz Aquodayro wykrzywił grymas żalu i ubolewania. Czyżby niechciany głos w jego ciele miał tam zostać do końca jego życia? Czyżby już do końca swych dni musiał mieć się na baczności przed Ruvulusem, który w każdej chwili może przejąć kontrolę nad jego ciałem? Choć czarodziej przypuszczał, że Vein może dać podobną odpowiedź, nie krył rozczarowania jego decyzją. Być może Ruvulus mógłby teraz na powrót zawładnąć ciałem starca, ale tego nie zrobił. Może był zbyt zaskoczony, by zareagować, albo miał nadzieję, że półelf jednak zmieni zdanie? Mag jednak nic nie powiedział, tylko prawy kącik jego ust zaczął lekko drgać. Vein kontynuował:
-Nie pozwolę mu opuścić twojego ciała, dopóki nie będę całkowicie pewny, że jest martwy.- Aquodayro wydał z siebie ciche stęknięcie.- Wtedy na to pozwolę. A już powinieneś wiedzieć, że całkowitą pewność będę miał wtedy i tylko wtedy, kiedy będzie to prawdą, więc nie próbujcie mnie oszukać-stwierdził bezbarwnym tonem, po czym spuścił wzrok na miecz. Starzec zaś chwycił swoją drżącą dłonią kępkę swych siwych włosów i pociągną za nie. Większą część wyrwał.
-Jednakże opowiedz wszystko od początku. Powiedz co o nim wiesz, powiedz dosłownie wszystko, tylko nie kłam, bo chcę ci pomóc, ale nie w ten sposób, co proponujesz
- Bogowie nie mają dla nas litości…-usłyszał głos Falco.
- Nic dziwnego, skoro są tylko źli bogowie…- rzekł czarodziej bardziej do siebie niż w odpowiedzi Falco. Po chwili zwrócił się znów do półelfa, wciąż podenerwowanym i słabym głosem, nie mówił jednak tak jak zwykle. Mówił dokładnie tak samo jak Vein, Tantalion, czy Falco- bez „szyku przestawnego”. Nie wiadomo co tak na niego podziałało. Może chciał, żeby historia jego życia została opowiedziany w sposób bardziej uroczysty?
- Po pierwsze jednak musisz wiedzieć, że Ruvulusa nie da się zabić wewnątrz mnie. Nawet jeżeli ja zginąłbym on zna co najmniej dwa sposoby, by przenieść się do innego ciała i jestem pewien, że uczyniłby to zaraz po mojej śmierci. Po drugie, on musi sam zabić swojego mordercę, albo najgroźniejszego wroga. Z przyczyn oczywistych tao ja jestem jego najgroźniejszym wrogiem- kiedy mam dosc silnej woli trzymam go pod kluczem. Jednak on wybrał sobie drugą osobę która może go zabić i to jesteś ty.- tutaj zrobił chwilową przerwę i spojrzał się prosto na półelfa. Nadal kamienna twarz. Aquodayro uśmiechnął się ze zrezygnowaniem, tak jakby miał się zaraz rozpłakać. Nie uczynił jednak tego- Tak więc widzisz to był jego błąd, my dwaj moglibyśmy go znacznie zranić ale cóż…do tego potrzebny jest rytuał, także nie widzę sensu w opowiadaniu jak to się stało że Ruvulus…zamieszkał….we mnie… Ale co mi tam, i tak to niewiele zmieni.
Musisz wiedzieć, że naprawdę nie nazywał się Aquodayro. Prawdziwe imię wymazałem dawno temu z pamięci i myślę, że już nigdy nie zdołam sobie go przypomnieć. Sam sobie nadałem ten tytuł zainspirowany jakąś książką, ale tego także nie pamiętam…wiek robi swoje heh- zaśmiał się nerwowo- W każdym razie żyłem w małej wiosce wśród ludzi z małymi głowami. Nie mogłby pomieścić w swoich małych głowach kogoś takiego jak ja, kogoś innego… Chcieli mnie zabić…zadźgać widłami za to że śmiałem się do siebie i- sam nie wiem jak- umiałem czytać. Czy zabiłbyś ich na moim miejscu?
- spojrzał się na Veina, jednak nie czekał na odpowiedź.- Ja tak zrobiłem. Nie wiem jak… po prostu tak się stało. Nie było ze mną wtedy jeszcze Ruvulusa. A ja i tak potrafiłem zabić 32 chłopów. Jako dziecko. Uciekłem do lasu. Nie miałem odwagi pokazać się przed rodzicami, ani żonami zabitych rolników. Mieszkałem tam długo ale wiele zrozumiałem. Powoli zaczyałem panować nad mymi zdolnościami. W końcu znalazłem w sobie dość odwagi by przyjąć na siebie karę. Co zastałem w swoim gospodarstwie było…- Aquodayro głośno przełknął ślinę- Nic z niego nie zostało. Spalili je. Może to były wdowy po rolnikach, może one wynajęły najemników, może to jakiś piorun uderzył w mój dom podczas pogody takiej jak ta, a może to jaKIŚ CHORY BÓG TO ZROBIŁ!!!- Aquodayro nie krzyczał, ale znacząco podniósł głos. Po chwili jednak jego głos znów stał się spokojniejszy. Zaczął mówić trochę jak Vein, bez wyrazu, jakby rzeczy o których teraz rozprawiał nie dotyczyły go w żaden sposób- Później usłyszałem głos. Moją pierwszą myślą to że może ktoś ocalał. Zacząłem więc przekopywać się przez zgliszcza domostwa. Ale nie było tam żadnych ciał, żadnych mebli, żadnych sprzętów. Zostało tylko TO- rzekł pokazując swój naszyjnik którego ozdobność kontrastowała z brudnym ubraniem maga. TO do mnie mówiło. Podniosłem naszyjnik i przeczytałem napis na odwrocie- zrobił ruch zakrywająć część z czarnym kamieniem z czerwonymi żyłkami, a odsłaniająć złotą płytkę na której wygrawerowany był napis w dziwnym języku.- „Zażyj mnie a zadrżą przed tobą”. Język demonów. W zasadzie pasowałoby to do Ruvulusa. Głos kazał mi założyć wisior i wtedy odezwał się donośniej i już nie z naszyjnika, ale ze środka mojej głowy. Przedstawił się jako Ruvulus. Współczuł mi….mówił, że mnie nauczy rzeczy, o których nie marzył żaden człowiek, ze ujrzę rzeczy których nie ujrzał żaden człowiek, że…sprawię rzeź jekiej nie sprawił żaden człowiek Nie pytając o nic poszedłem z nim na szyi. I uprzedzę twoje pytanie: mogę go zdjąć, ale to nic nie da I mam prośbę nie mów nikomu tego co tobie powiedziałem. I tak dziwi mnie, ze ON pozwolił mi powiedzieć aż tyle, ale gdyby wszyscy dowiedzieli się o tym, albo ja albo oni byliby nieżywi- Aquodayro zaczął się tępo patrzyć w podłogę. No ciekawe, czy Vein znajdzie jakieś rozwiązanie… zadrwił Ruvulus…
 
Donki jest offline