Wątek: Albion 1945
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2008, 09:21   #20
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Eve Malorny

Dworzec kolejowy w Londynie


Tego dnia wszystko zdawało się układać po myśli Ewy. Wpierw z niewielkimi problemami rozszyfrowała wiadomość z dziwnej maszynerii w siedzibie SS. Później przekazała ją do Waltera przy okazji opisała jak tylko potrafiła najlepiej widzianą maszynę. Oczywiście nie zapomniała dodać, że "jest ono ściśle tajne". Miała nadzieję, że wiedza ta przyda się w przyszłych działaniach.

Samo dotarcie na dworzec i zakup biletu nie były niczym szczególnym. Oczywiście przy zakupie biletów została wylegitymowana i musiała okazać rozkaz wyjazdu. O dziwo żaden ze wścibskich urzędników Kolei Niemieckich na Wyspach, jak teraz nazywano dawne koleje brytyjskie, nie pytał po co jedzie i na jak długo. Być może sam kierunek podróży wystarczał im za odpowiedź?

Ewa siedziała na peronie czekając na przyjazd pociągu. Przez chwilę siedziała nieco zamyślona... dopiero po chwili dotarło do niej, że przez megafony podano jakieś ogłoszenie. Na jej szczęście powtórzono je kilka razy:
- Uwaga, uwaga! W dniu dzisiejszym pociąg do Thorso jest opóźniony o 20 minut. Przepraszamy za opóźnienie pociągu
Ewa zaczęła się zastanawiać dlaczego pociąg się spóźnia. Co jak co, ale "Ordnung must sein" - porządek musi być. Wedle kursowania kolei niemieckiej można było zawsze zegarek nastawiać, a teraz? "Może to jakiś sabotaż? Albo napad na pociąg?" W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego. Wiele różnych ugrupowań walczyło o wolność. Czasem ich działania nie były skoordynowane i zdarzały się różne dziwne wpadki.

Niedaleko Ewy przeszedł młody podoficer lotnictwa.


Ewa zdziwiła się, że Oberfeldwebel Luftwaffe ma już krzyż żelazny z liśćmi dębu. Pomyślała, że to zapewne jeden z tych młodych asów. Nazywany przez propagandę "wilkami przestworzy albo jastrzębiami". Był całkiem przystojny, szedł równym i lekkim krokiem. Widać było, że czeka na kogoś. Po chwili podszedł do niego jakiś cywil. Ewie wydało się, że to raczej nie Niemiec. Rozmawiali dość cicho, jednakże do nie umknęły jej uwadze urwane strzępki zdań: Załatwiłeś? ... nie wiesz, że teraz, kiedy .... Młot Tora? .... kurcze... a co na to ... Wilhelm .... Adolfa?

Generalnie cało to spotkanie, urwane dziwne zdania wydawały się przynajmniej mocno podejrzane. Zapewne każdy porządny obywatel słysząc coś takiego wezwał by policję lub żandarmów. Ewa jednakże postanowiła udawać, że nic nie słyszy, a na wszelki wypadek wyjęła jedną z książek o teorii cieczy i udawała, że czyta. Wiadomo - zaczytana pani profesor ma prawo zapomnieć o wszystkim innym. Jednocześnie starała się złowić dalsze informacje wynikające z rozmowy tych dwóch.

Na peronie rozległ się stukot wojskowych buciorów. Stukot sugerował kłopoty.
-Dokumenty! zażądał ktoś ostro.
Ewa udająca czytającą panią profesor podniosła wzrok znad książki, starała się wyglądać na znudzoną i zirytowaną. Chciała by jej wzrok powiedział "kto śmie mi przeszkadzać!".


Jej oczom ukazało się dwóch "blacharzy" (jak pogardliwie nazywano żandarmów w kręgach wojskowych). Na ramionach mieli patki wojsk górskich.


Ewa popatrzyła na nich przez chwilę.
- Dokumenty! Słyszy Pani?
- Wynocha mi stąd! odezwał się ktoś brutalnie zza pleców żandarmów.
Żandarmi odwrócili się, niestety Ewa nie zdołała póki co zajrzeć, kto to mówi.
- Poszli mi stąd! Jasne?
- Ale dokumenty, my legitymujemy ....
- Dokumenty oddać! Co jest do cholery, a gdzie salut dla starszego stopniem?
- Ja, ja, ja wohl, Herr Hauptmann! Zum Befehl
- Teraz dużo lepiej!. Odmaszerować!
Rozległ się stukot obcasów sugerujący salutowanie. Żandarmi oddalili się niechętnie.
Przed Ewą stał młody Hauptmann w mundurze Wehrmachtu.


Oficer nosił nienagannie uprasowany mundur, elegancko wyczyszczone buty. Jego włosy były krótko obcięte i przyczesane na żel. W samym wyglądzie miał coś takiego, co sprawiało, że czuło się od niego władzę i siłę. Na szyi nosił Krzyż Rycerski ze złotymi liśćmi dębu, mieczami i brylantami (najwyższe odznaczenie wojskowe).
- Witam szanowną Panią. Czy te za przeproszeniem chamy się Pani nie narzucali? głos oficera był ładny i melodyjny.
- Ależ nie. Chcieli tylko mnie wylegitymować. Chociaż mogli poprosić nieco grzeczniej ... Ewa zastanawiała się, jak ma postąpić w tym przypadku. Póki co postanowiła być ostrożna.
Oficer uśmiechnął się promiennie.
- Zapali Pani? podał jej papierosy. Ewa ze zdziwieniem zauważyła, że są to dokładnie takie samie, jakie paliła ona. Wzięła jednego, oficer z szarmanckim gestem podał jej ogień posługując się piękną zapalniczką.

- Proszę mi wybaczyć, zapomniałem się przedstawić! Nazywam się Ekkehard Kylling i jestem hauptmannem. Imię i nazwisko kapitana niewiele Ewie mówiło.
- Else van der Veen
- Miło Panią poznać oficer skłonił się przed nią.
- Dokąd Pani jedzie? Bo jeżeli na ten przykład gdzieś dalej i ma Pani czas, to może da się Pani namówić na kawę?
Ewa od początku czuła, że oficer chce ją zaprosić na kawę albo coś w podobnym guście.
- Ależ oczywiście ... w duchu pomyślała sobie, że niewinna rozrywka w postaci małego flirciku połączonego z kawą, koniakiem i czymś słodkim na pewno nie zaszkodzi.

Oficer podał Ewie ramię staromodnym ruchem, który wyszedł z użycia po I Wojnie Światowej. Ewa czuła, że kapitan jest synem jakiegoś junkra starej daty i dlatego odebrał takie cokolwiek starodawne wychowanie.
Hauptmann pewnie i sprawnie poprowadził Ewę do pobliskiej kawiarni.
- Czego się Pani napije?
- Może mała kawa i koniak? Ewa pomyślała, że kawy to ma akurat dość po tym jak już wypiła kilka w hotelu.
Kylling zamówił dla Ewy i siebie małą kawę i koniak. Rozmowa z nim była urocza, ale pozbawiona większego znaczenia. Ot typowy flirt. Ani Ewa, ani Kylling niewiele mówili o sobie czy celu podróży.
- A jak się mają sprawy w Rotterdamie? zapytał dość nagle, ale na tyle naturalnie, że nikt podsłuchujący nie zdołałby zauważyć nagłej zmiany tematu.
Ewa była cokolwiek zdziwiona tym niecodziennym pytaniem. A niby skąd ma wiedzieć co się dzieje w Rotterdamie? Czy to jakiś test? Czy hasło .... cholera jasna ...
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline