Borlath z pewnym zdumieniem obserwował poczynania Lilium. Czyżby ci faceci byli aż tak głupi? - pomyślał.
Fakt, że spojrzenie na biust półefki wystarczało, by nieco zdezorientować przeciętnego faceta, ale Turyli nie była wiele gorzej zbudowana. I prezentowała się w pełnej okazałości. Może Turyli im stała się codziennością - pomyślał. - A im trzeba nowych podniet... Nie doceniają tego, co mają... Cudze pole zawsze ładniejsze - uśmiechnął się szyderczo. Tak... Kolacja przy świecach - przemknęło mu przez głowę, gdy do jego uszu dotarły fragmenty rozmowy. - Facet się najwyraźniej napalił. Taka jest naiwna?
Nie sądził, by elfka nie przewidziała takiego scenariusza. Ciekaw był tylko, jak zamierzała się wywinąć...
Obserwując jak Lilium (nawet w myślach wolał nie nazywać jej Lili, by przypadkiem coś mu się nie wymsknęło) znika z elfką za drzwiami nie zwrócił uwagi na to, w jakim momencie Otto, niezbyt zainteresowany gołymi paniami i znudzony bezczynnym staniem gdzieś się ulotnił.
Będąc pewien, że chłopak znakomicie da sobie radę bez niczyjej pomocy zajął się przysłuchiwaniem rozmowie, jaką prowadzili z sobą ochroniarz i nowy znajomy Lilium. Planowali wszystko z pewnym rozmachem, barwnie i niezbyt cicho opisując szczegóły, w ogóle nie uwzględniając odmowy. Ciekawe, co Lilium na to powie - pomyślał.
W tym momencie rozmowa się urwała, jako że półelfka wyszła z zaplecza. Sama. Nim Borlath zdążył poczuć jakiekolwiek rozczarowanie, na twarzy Lilium pojawił się olśniewajacy uśmiech.
Uścisk w wykonaniu Lilium był bardzo miły, chociaż Borlath był pewien, że gdyby nie miał na sobie zbroi, z pewnością pełniej odebrałby wszystkie walory tego uścisku. Półork wyszedł z karczmy, czując spoczywające na ich grupce spojrzenia obu mężczyzn zainteresowanych kolację z Lilium. Gdy półelfka, pełna zapału, oczekiwała na Turyli, Borlath postanowił ostudzić nieco jej zapał wylewając na jej głowę kubeł zimnej wody. W przenośni, rzecz jasna, jako że miał zamiar jeszcze trochę pożyć, a rozszalała Lilium była nieprzewidywalna. - Jesteś pewna, że Turyli będzie mogła wyjść? I że nam pomoże? Tak bez niczego? Nie mam na myśli jej stroju - dodał, tytułem wyjaśnienia. - Tak na piękne oczy? A może jej coś obiecałaś? Na przykład wyciągnięcie jej z tego przybytku rozkoszy?
- Poza tym - kontynuował - nie wiem, czy pamiętasz... Obiecałaś komuś wspólną kolację... Jesteś pewna, że on, a raczej oni, bo ochroniarzowi też pomysł się spodobał, tak szybko zrezygnują?
Podszedł do Otta, który kawałek dalej coś sobie rysował na ziemi.
- Jesteś już duży - powiedział - i rozumu ci raczej nie brak. Jak by coś się tu zaczęło dziać - ręką wskazał wejście do karczmy i otaczające ich podwórze - to mam nadzieję, że rozsądnie znikniesz... I nie będziesz zbyt ambitnie nam pomagać...
Spoglądał na drzwi karczmy zastanawiając się, kto wyjdzie najpierw - Turyli, czy ochroniarz i jego znajomy... |