O rany, czyżby dla odmiany jakiś normalny człowiek z normalnymi problemami? Aż się chce pomagać. Nie ma jak trochę rutyny dla odzyskania równowagi- pomyślał Richard, słysząc w słuchawce głos najwyraźniej należący do kogoś młodego.
-Ależ oczywiście, Warren, jeśli mogę tak do ciebie mówić-zawsze szybko przechodził na "ty". Niektórych to denerwowało. Zerknął na wiszący na ścianie zegar-Niech pomyślę, dziś jest piątek, prawda? Popołudnie powinienem spędzić w konfesjonale, więc udzielnie Ci porady znakomicie wpasuje się w moje plany. Możemy porozmawiać na plebanii. Będę tam na Ciebie czekał, a gdyby mnie nie było, sprawdź wewnątrz kościoła. Mam nadzieję, że trafisz?- na wszelki wypadek podał jeszcze adres.
Po zakończeniu rozmowy spojrzał jeszcze raz na zegar. No dobra, porada poradą, ale jeszcze trochę czasu mam do popołudnia. Trzeba pomyśleć o Maximie. Pogadać z rodziną, znajomymi, może dowiem się, co się z nim działo ostatnio- postanowił. Wyprostował się szybko, aż łupnęło w mu w krzyżu, złapał płaszcz, portfel i komórkę i wyszedł z pokoju. W kuchni łyknął jeszcze kawy, żeby nie zasnąć gdzieś na ulicy i dał znać proboszczowi, gdzie się wybiera. Najpierw skierował się do domu Maxima. Tam najłatwiej było zacząć wywiad.
Ostatnio edytowane przez Wojnar : 09-02-2008 o 23:30.
|