Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2008, 00:46   #16
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Fillin usiadł na krześle, na którym się wygodnie rozparł
-To piekny miecz....-stwierdziła Paks, a Fillin uśmiechnął się, spoglądając na broń z wyraźnym sentymentem, po czym usłyszał pytania Valara.
-Coś mnie trapi… Czy wysokie elfy, nie będą nic podejrzewać, widząc jak z nami podróżujesz? I jeszcze jedno, chcesz podróżować nocą czy w dzień? Mi jest to obojętne, ale wole wiedzieć, żeby w razie potrzeby być gotowym…-zakończył, a karczmarz roześmiał sie szczerze.
-Oni nie wiedzą, że byłem w karczmie. Zgadza się, dobrze usłyszałeś. Uprzedzę pytanie. To, że z nimi rozmawiałem to nic nie znaczy....
Druidzi potrafią wyczyścić lub przetworzyć małą cześć pamięci. Rozumiecie do czego zmierzam?
-wybuchnął szczerym śmiechem, po czym otarł łzę rozbawienia.
-A skoro nie wiedzą, że byłem w karczmie, nie wiedzą gdzie poszliśmy i czy w ogóle poszliśmy, jeżeli nie licząc tego, że nie wiedzą o waszym istnieniu, możemy podróżować zarówno w dzień jak i w nocy, ale Elfy Wysokie widzą równie dobrze w nocy, jak i w dzień, więc pora dla nich nie ma różnicy. Dla nas w tym wypadku noc nie jest sprzymierzeńcem.
W takim razie dlaczego tu jesteśmy? Nie mam pewności, że była ich tylko dwójka, poza tym to jest wygodniejsze i bezpieczniejsze niż spanie na ziemi. Przynajmniej ja wolę spać na równym terenie
-tu ponownie zaśmiał się, zaś za chwilę doleciał do niego zapach alkoholu.
Jak w pokoju z alkoholami w mojej karczmie-pomyślał i o mało nie wybuchnął śmiechem.

Revan
Wykonałeś dyskretnie gest, którego nikt nie zauważył, ale nie wyczułeś tu żadnej magii...

Fillin zaczął bawić się wyciągniętą przez siebie monetą, obracając ją w palcach.
-Stane na warcie jako pierwsza. Zapewne wyda sie to tobie, jak i wszystkim tu zebranym, rzecza niepotrzebna to jednak skoro Fillinie ty mogles natrafic na to miejsce bedac pod wplywem czarow to ktos inny rowniez moze tego dokonac. Zreszta... Warto sie ubezpieczyc na wypadek ewentualnej... niespodzianki.
Teraz jednak, gdy jestesmy w miare bezpieczni moze wreszcie zapoznamy sie chociaz czasciowo. Nie mam bowiem zwyczaju ryzykowac zycia z ludzmi, ktorzy moga zawiesc w najwazniejszym momencie. Nie watpie w wasze umiejetnosci...
Pozniej mozemy nawet zrobic niewielki sparing na dobry sen lecz teraz... Chce wiedziec na czym stoje
-mówiła Paks, podnosząc się, a oberżysta zrobił to samo.
-Nie musimy stawać na warcie, bo okolica i to drzewo jest chronione bardzo potężną magią. Poza tym to ja mógłbym tu trafić zawsze i bez względu na okoliczności, nikt więcej, bo nikt więcej o niej nie wie, więc jeżeli ktoś się pojawi to będzie to jedynie Alaron lub Silvarin. Ten ostatni robi rzeź u Mrocznych Elfów, więc tylko Alaron-po tych słowach wybuchnął śmiechem, widocznie na wyobrażenie negocjacji pod przewodnictwem takiego mediatora, jakim był Silvarin, ale za chwilę uspokoił się.
-Tutaj jesteśmy całkowicie bezpieczni, więc korzystajcie ze snu, dopóki możecie, bo rano ruszamy. Poza tym nie będzie niespodzianki, ponieważ, jak już mówiłem, panuje tu potężna magia i nawet jeżeli jakimś cudem ktoś przełamałby wszystkie zabezpieczenia, co jest niemożliwe, nie będzie mógł nas zaatakować. To samo tyczy się sparingu-uśmiechnął się szczerze.
Nastąpiła ostra uwaga Półelfki do Miyi, po czym zaczęła ćwiczyć.
Nagle, zanim ktokolwiek zdążył spostrzec, karczmarz błyskawicznym ruchem, którego nie jeden Elf mógłby pozazdrościć, wyszarpnął Leinelienga z pochwyi doskoczył do Paks z jeszcze większą szybkością, blokując jedno z uderzeń miecza Półelfki i wyprowadzając cięcie na szyję.
Wydawało się, że głowa Półelfki będzie za chwilę oddzielona od reszty ciała i nic nie zdoła tego powstrzymać, lecz nagle rozległ się dźwięk podobny do gongu, a miecz zatrzymał się nie całe pół metra od szyi Paks.
Fillin stał z wyprostowaną jedną ręką, w której trzymał miecz, na granicy, która go zatrzymała.
Jego mina była niezwykle poważna, a oczy już się nie śmiały, lecz moment później coś się zmieniło, bo kąciki ust zaczęły mu drgać, by po chwili wybuchnąć salwą niekontrolowanego śmiechu.
Oderwał ostrze od granicy i zataczając się, skierował się w kierunku ściany, chowając miecz, zaś gdy do niej dotarł, oparł się o nią, by sie nie przewrócić.
W żaden sposób nie mógł powstrzymać śmiechu, ale ustał około minutę później.
-Przepraszam, ale musiałem dowieźć moich słów, a to najlepszy dowód, jaki moglem dać. Skoro Leinelieng nie potrafi przedostać się za barierę ochronną, to nic co ma na celu atak, nie przedostanie się przez nią. Możemy spać spokojnie. To niestety eliminuje też możliwość treningu.
Paks, nie zaatakowałbym cię, gdybym nie miał absolutnej pewności, że zadziała bariera
-co jakiś czas śmiał się.
-No, nie wiem jak wy, ale ja idę spać-zaśmiał się jeszcze raz, wziął swój tobołek i wskoczył na najwyższą półkę skalną, zasypiając po chwili.

Następnego dnia obudził się najwcześniej. Wszyscy jeszcze spali, gdy Fillin zszedł bezszelestnie, otwierając tobołek, z którego wyciągnął sześć woreczków, zaglądając do każdego.
Był tam suchy prowiant dla każdego, czyli ser, chleb i mięso. Do tego wyjął po chwili sześć bukłaków z wodą.
Tobołek i zwykłe ubranie zostawił na półce skalnej.
Rozejrzał się i zobaczył, że nie którzy już się obudzili.
-Dzień dobry!-powiedział radośnie.
-Niech każdy weźmie prowiant oraz wodę dla siebie i ruszamy w drogę! Na Krovel!-zaśmiał się.
-Dojście do portu zajmie nam około dwóch dni szybkiego marszu-rozsiadł się na krześle, patrząc, jak każdy odbiera drobny pakunek dla siebie.
Kiedy już wszyscy byli gotowi do wyjścia, wstał i ruszył spiralnymi schodami w górę, zaś gdy był na szczycie, pogłaskał drewno od środka, mrucząc coś pod nosem, a drzwi z drzewa otworzyły się, wypuszczając wszystkich na zewnątrz.
Fillin prowadził przez las, który ciągnął się jeszcze przez ponad pół dnia marszu. Kiedy opuścili las, ich oczom ukazała się pagórkowata wyżyna z dosyć wysokimi trawami.
Szli dalej bez przeszkód, aż Słońce zupełnie schowało się poza horyzont i gwiazdy zagościły na niebie.
-Teren nie jest sprzyjający, ale w zasięgu co najmniej połowy dnia nie ma lepszego. Nie ma też z czego rozpalać ogniska, więc musi się obejść bez niego.
Pierwszy niech wartę trzyma Valar. Potem Miya, Revan, Avarin, Paks i ja...
-urwał, gdyż nagle zobaczył postać, posuwającą się w ich stronę.
-Uwaga, ktoś idzie. Pozwólcie mówić mnie-mruknął po cichu, a kiedy był pewny, że postać ich zobaczyła, odezwał się.
-Witaj, co cię sprowadza w te strony... Alarm odwołany, to Alaron-zaśmiał się, a kiedy postać zbliżyła się do nich, każdy mógł rozpoznać znanego mężczyznę.
-Alaron, Alaron, skąd ty niby go wziąłeś? Nie ma go tu. Odwalił swoją robotę i nie mógł przyfrunąć na swoich nietoperzych skrzydełkach. Druidzik rozwalił całą waszą akcję i nawet nie poinformował was o tym. Nie raczył! I to jeszcze mnie wyrzuty robi, że sojusz nie doszedł do skutku, jak sam szarpie się na nasz!-mówił wyraźnie wściekły, lecz głos był ten sam, tak jak wszystko inne oprócz zachowania.
-Silvarin? Skądś ty tu się wziął?-zapytał z niedowierzaniem Fillin.
-A myślisz, że niby jak?! On mnie tu ściągnął! "Musisz mi pomóc, zmylimy Wysokie Elfy"... Gówno mnie one obchodzą! Jak chcą stracić swoje długouche łby, to niech ustawią się w kolejce, a nie będę za nimi jeszcze ganiał!-wściekał się chodząc w jedną i w drugą stronę.
-Spokojnie, powiedz co się stało?-ciągnął karczmarz.
-Całkiem ci mózg wyprało w tej twojej oberży?!-zapytał ze złością.
-Przecież wyraźnie mówię, że Wysokie Elfy już wiedzą o wszystkim, a mój braciszek ukochany się nie postarał i marnie rzucił swoje czary-mary, modyfikujące pamięć, bo Elfiki-Magiki teleportowały się zaraz po tym jak się obudziły i zapewne tam u nich odświeżyli im pamięć. Do tego dowiedziały się paru innych, ciekawych rzeczy i nie zdziwiłbym się, gdybyś był poszukiwany.
Uważaj na siebie, bo te czarusie dużo mogą. Mnie i Alarona nie tkną, bo się boją, ty zaś miej zawsze pod ręką Leinelienga
-teraz w jego głosie nie było złości, lecz powaga.
-Zapamiętam, ale chyba nie można się ich spodziewać wcześniej niż jutro, co?-zapytał.
-Diabli wiedzą. Te chude pajace muszą najpierw was wytropić, więc podejrzewam, że przedrą się dopiero jutro. Przygotuj się jednak już teraz, gdyż to wchodzi w zakres "dobra narodu Elfów Wysokich" i może się tym zając sama Rada. Wtedy mogą się pojawić szybciej niż jutro-ostrzegł Silvarin.
-Idę sprać brata, a przynajmniej wyrżnąć wasz ogon do nogi, jeżeli go macie. Będziemy ich odciągali od was-warknął, odchodząc, lecz dało się słyszeć pomrukiwania Półelfa.
-Cholerne Mroczne Elfy i ten ich cały zawszony przywódca. Musiał się rzucić bez powodu, na tego Słonecznego. A ten kretyn nie lepszy, traktować jednego z Mrocznych magią, imbecyle...-dalej nie dało się niczego usłyszeć oprócz niezrozumiałych, cichnących pomruków.
-Słyszeliście. Skoro przedarli się przez zaklęcia Alarona, musiała do tego przyłożyć rękę sama Rada, a to znaczy, że musimy uważać, by nie być zauważonym.
Uprzedzam wszelkie pytania, skoro Elfy Wysokie boją się Alarona i Silvarina, to czemu nie idą z nami? Bo my mamy wszystko zrobić po cichu, tak żeby Wysokie nic nie wiedziały
-teraz już się nie śmiał.
-Musimy się przespać. Valarze, ty pierwszy obejmujesz wartę. Dobranoc-powiedział kładąc się, lecz jedną rękę miał na swoim mieczu.

Noc mimo wszystko upłynęła spokojnie, zaś na swojej warcie, Fillin zjadł trochę i wypił.
Koło siódmej rano Słońce nie dało pospać dłużej, budząc wszystkich.
-Dzień dobry! Jedzcie szybko i ruszamy czym prędzej!-humor powrócił do Fillina, któremu znowu uśmiech nie schodził z ust.
Kiedy wszyscy byli gotowi do drogi, ponownie poprowadził.
Informacja Silvarina z poprzedniej nocy mogła zaniepokoić wszystkich, lecz wbrew słowom brata Alarona, wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku.
Szli przez pół dnia, lecz wszystkim było wiadome, że nieznośne gorąco bijące z nieba będzie ustawać. Właśnie mijali mały las, kiedy karczmarz zatrzymał siebie i cały pochód jednym uniesieniem ręki.
-Nie podoba mi się to...-urwał, nasłuchując.

Revan, Paks:
Słyszycie jakieś szepty oraz złowrogi głos, wypowiadający się w języku, którego nie znacie, lecz wiecie, że jest to język magii. Nim zdążyliście coś powiedzieć, straciliście możliwość poruszania się.
Tylko jedno cisnęło wam się do głów: Zostaliście magicznie unieruchomieni i nie wydostaniecie się z tego sami. Nie macie też jak ostrzec pozostałych.

Fillin rozglądał się dookoła, lecz niczego nie zauważył, nasłuchiwał, ale niczego nie usłyszał.

Avarin:
Dostrzegasz coś dziwnego. Półelfka i Mroczny Elf od kilku sekund stoją nieruchomo. Revan ma uchylone usta, jakby miały złożyć się w jakieś słowo, zaś Paks, jakby jej ręka zdążała do miecza lub po strzałę. Nie byłeś w stanie tego ocenić, ale wiedziałeś jedno, coś tu jest nie tak.
Nagle zobaczyłeś jak coś się poruszyło i nagle znikęło.
Magowie-szepnęło coś w twojej głowie, a ty wiedziałeś, że to prawda, więc szybko krzyknąłeś to, co powiedział co głos.

-Magowie!-Fillin usłyszał krzyk Avarina i rozejrzał się. Zobaczył Paks i Revana, którzy jako jedyni pozostali w bezruchu, więc szybko wyciągnął Leinelienga, skierował ostrze na Półelfkę i warknął coś niczym lew, wikonując cięcie w powietrzu.
Wydawałoby się to dziwne, gdyby nie to, że Paks odzyskała zdolność poruszania się.
Został jeszcze Revan, ale nie miał zbyt dużo czasu, ponieważ w ich stronę leciał już deszcz ognia.
Oberżysta ponownie wydał z siebie głuche warknięcie, wymachując mieczem w powietrzu, a ognisty deszcz zniknął.
Za chwilę Revan ponownie mógł się ruszyć,, lecz zza drzew pędziło już dziewięciu na czarno ubranych mężczyzn z długimi mieczami w rękach, zaś z tyłu wyszedł człowiek z kosturem. To był Mag.
-Łucznicy, czarujący na tył, walczący wręcz na przód!-krzyknął, stając na przodzie, a kiedy tamci byli dostatecznie blisko, podbiegł do nich, wdając się w pojedynek z trzema mężczyznami...
 
Alaron Elessedil jest offline