Paul zawahał się przed wejściem na okręt. Nie lubił pływać na niczym. Nawet coś tak dużego rodziło w nim obawy, jak będzie wyglądał rejs. Nie można było polecieć? Przepuścił wszystkich i ostatni wszedł trapem na pokład.
Tę część podróży spędził w kajucie, nie wychodząc na pokład i chorując przy każdym podskoczeniu okrętu na fali. Chciał jakoś zająć sobie czas ucząc się chociaż paru słówek włoskiego, ale Szkot, który miał się nimi opiekować wzruszył tylko ramionami na pytanie o jakiś słownik albo rozmówki. Dziwiło go trochę to przebieranie, ale w końcu nigdy dosyć ostrożności. Widocznie major Evans uznał to za konieczne.
~Hydroplan - ucieszył się w myślach Finebaum - teraz to co innego. Polatamy. Podczas lotu odzyskał humor, zaczął nawet żartować. Wykorzystał też ten czas na przejrzenie dokumentów, których Kapitan pilnował jak oka w głowie.
- Max Ritter, sierżant. Pochodzi z Monachium. A wy jak się nazywacie? Chyba dobrze będzie wiedzieć - uśmiechnął się do pozostałych - Żeby nikt się nie pomylił. Łódź rybacka była ciosem poniżej pasa. Już zaczął się cieszyć, że się bez tego obejdzie, a tu klops. I to taka mała łódka miała ich dowieźć do brzegu. Okazało się jednak, że to nie koniec pływania.
~W czym mamy tam dotrzeć? - Paul dopiero teraz zaczął się panicznie bać - Tylko spokojnie. Strach trzeba pokonać. Zajmijmy się czymś innym. Spakował sprzęt do worka.
Usiadł naprzeciwko O'Riley'a. -Szefie, jeśli w naszych papierach nie ma nic o celu naszej podróży, to dobrze by było ustalić jakiś. W końcu ktoś nas wylegitymuje i spyta o to. Może inspekcja lotnisk? No i mamy się teraz przebrać w Szkopskie mundury? Czy dopiero na brzegu? - mówił przyciszonym głosem, żeby nikt z załogi łodzi nie słyszał ich.
__________________ Si vis pacem, para bellum. |