Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-02-2008, 22:59   #21
 
Rainrir's Avatar
 
Reputacja: 1 Rainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputację
-Prosiłbym o pięć szklanek. – powiedział Kapitan O'Riley
Po chwili do stolika podleciał arab, zapewne kelner, niosąc wpierw 5 szklanek, a następnie półmisek z lodem.
Po chwili Kapitan dał każdemu z siedzących szklanki z trunkiem, jakim była
Brandy podarowana przez majora Evansa.
Popatrzył chwilę na zawartość naczynia
– Myślę panowie, że musimy wznieść toast -Powiedział Kapitan
Karol spojrzał na niego
– Panowie, myślę, że Historia nas zapamięta, a szkopy i makaroniarze popamiętają… Historia zresztą też… – Uniósł swoją szklankę i dodał
– Za szczęśliwy powrót… -
Karol zrobił to samo, po czym odłożył szklankę
- Mamy teraz czas wolny, wykorzystajcie go dobrze… O 19 zbiórka przy ciężarówce… ja muszę załatwić jeszcze jedną sprawę- dodał Kapitan
wstając i odchodząc od stołu.
-Nie wiem jak wy, ale ja bym coś zjadł, przed tak trudną misją trzeba być najedzonym, no i wypada także odpocząć- Cydzik wstał i podszedł do lady, wołając kelnera
-Czy możecie zaoferować coś ciekawego do jedzenia? - spytał
Osoba stojąca za ladą podała mu karte dań.
-Ciekawe co tu mają - przejechał palcem z góry na dół, wypatrujać co ciekawszych nazw
-Przepraszam, chciałbym zamówić to - wskazał na jedno z dań
Arab kiwnął głową, i powiedział że trzeba troche poczekać.
Po 10 minutach przed Karolem wylądował talerz z przedziwną potawą


Dziękuje, jedzenie było dobre- powiedział po skończeniu - macie może jakieś owoce?
Dostał 3 Granaty

oraz 6 Mango


Po kilku godzinach spędzonych w swoim pokoju spojrzał na zegarek stojący na
stoliku nocnym. Wskazywał 18:50.
-No nic, trzeba się zbierać - wstał, sprawdził czy czegoś nie zostawił, po czym zamknął drzwi na klucz. Zszedł do recepcji, gdzie przebywali ludzie.
Jedni rozmawiali, drudzy czytali, a jeszcze inni odpoczywali.
Gdy wyszedł z holu, zobaczył Kapitana Jamesa rozmawiającego z kierowcą.
Podszedł do niego i zapytał
- Kapitanie, a gdzie reszta?-
 

Ostatnio edytowane przez Rainrir : 01-02-2008 o 23:01.
Rainrir jest offline  
Stary 03-02-2008, 12:01   #22
 
Hermes's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermes ma wyłączoną reputację
Paul napił się tylko dla towarzystwa. Nie pijał nic takiego, ale zgadzał się z kapitanem, że dzisiejszy dzień jest wyjątkowy. Cikawe ilu z nich dożyje jutrzejszego....

- Mamy teraz czas wolny, wykorzystajcie go dobrze… O 19 zbiórka przy ciężarówce… ja muszę załatwić jeszcze jedną sprawę - powiedział Kapitan.

Polak miał rację. Przydałoby się zjeść. Potem zostaną konserwy, a to już nie jest wykwintne jedzenie.
- Karol, weź i dla mnie to co zamawiasz - powiedział Finebaum zwracajac się do Karola Cydzika. Przysiadł się do niego i chwilę rozmawiali o głupotach, który skąd pochodzi i jak sobie wyobrażają całe to zadanie.
Obaj też kątem oka zauważyli kapitana, który zalecał się do jakiejś damy przy barze.
- Najwyraźniej nasz szef nie ma zamiaru spędzić wieczoru z nami - szepnął Paul i mrugnął w strone Polaka - A co do wieczoru, to myślę, że czas wypocząć. Zabawimy się po powrocie. Dobranoc Panowie.

Najedzony i w miarę wypoczęty Kapral Paul Finebaum zjawił się o 18.59 przy ciężarówce, gdzie zastał już dwóch członków zespołu.
~Kapitan Armii Brytyjskiej pali z podoficerem? Dziwny jest ten świat. Myślałem, że oficerowie angielscy wszystko robią z regulaminem w ręku. No ale nasz Szef jest chyba wyjątkiem - pomyślał podchodząc do wozu.
- Kapitanie, melduję się na rozkaz - zasalutował niechlujnie i uśmiechnął się Finebaum.
 
__________________
Si vis pacem, para bellum.
Hermes jest offline  
Stary 03-02-2008, 21:08   #23
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
"Alkohol, kobiety, hazard?"

Ojciec nigdy dokładnie nie tłumaczył Azrielowi o co chodziło w tych sprawach. Był dziewicą i pod tym względem jeszcze dzieckiem. Jednak pociąg seksualny czuł już nie raz. Zawsze go w sobie hamował - jego samokontrola w takich wypadkach wystarczała. Zresztą i tak pewnie nie wiedziałby co zrobić. Tym razem jednak postanowił załatwić ostatecznie tę sprawę. Nie zginie gdzieś na nieznanej mu wyspie nie poznawszy wcześniej na czym polegają igraszki między kobietą a mężczyzną - takie, z których biorą się dzieci, takie, które dla niektórych są niczym opium - uzależniają i dają sens życiu. Każdy kiedyś miał jakąś kobietę, o której marzył. On też miał. Teraz jej jednak tu nie było i bardziej prawdopodobne było, że już ją dawno zabili, niż że się odnajdą i będą razem. Zaczął więc polegać na chłodnej kalkulacji - w końcu był z zawodu bankierem. Podszedł do Araba, kiedy ten już się oddalił na tyle, by nie widziała ich reszta jednostki.

-Hmm, kobiety powiedziałeś?
Azrielowi nie za bardzo wychodziło udawanie twardego żołnierza - widać było po nim zdenerwowanie.
-Tak. Widzę, że jakoś nieśmiało do tego podchodzisz. O co chodzi?
Teraz na jego twarz wstąpił pot, choć w hotelu było stosunkowo zimno, jak na tę szerokość geograficzną.
-Ja jeszcze nigdy... rozumiesz.
Arab uśmiechnął się.
-Rozumiem doskonale. Widzisz - u nas jak nie masz pieniędzy by zapewnić żonie byt, to nie masz na co liczyć. Ja jestem z tych religijnych -wiara mi zabrania.
-Aha.
Mund był zaskoczony - myślał, że tylko on jest w tych sprawach niedoświadczony.
-W każdym razie znajdzie się dla ciebie miła pani. Brunetki, blondynki, a może rude?

*****


Spotkał ją w korytarzu. Nie widział tego, ale boy dyskretnie dał jej znak, by się nim zajęła. Zauważył jego wzrok, który padł akurat na nią.

Podeszła do Azriela i ujęła go za rękę. Speszył się odrobinę - zaskoczyła go. Po chwili jednak poszedł za nią. Miał gdzieś jakieś stare i głupie zasady, o których mówił mu ojciec. Sytuacja była inna. Nie było nikogo, kto by się dowiedział, mógł sprawdzić. Był Bóg. Bóg jest jednak sprawiedliwy i wobec ogółu krzywd, które młodemu Mundowi wyrządzono, wybaczy mu. Na pewno wybaczy.

Sophie zamknęła za nim drzwi. On zaś dalej nie wiedział co robić. Patrzył się tylko na nią jakoś dziwnie, jakby z przestrachem. Znał wojnę - do czegoś takiego nie przywykł. Chyba poświęcając życie w walce byłby mniej wzburzony niż teraz. Na domiar złego ona zaczęła się rozbierać...

"Sam tego chciałeś! Bądźże mężczyzną!"

Odezwał się jakiś głos w jego głowie. On zaś dalej był jakby sparaliżowany. Zawstydził się, kiedy ujawniła się jego męskość. Nie mógł zareagować inaczej na widok jej jędrnych piersi z zawadiacko zadartymi sutkami. Po chwili ona jednak się do niego przytuliła, zaczęła powoli gładzić jego ciało, masować, uspakajać. Stres poszedł gdzieś daleko, poszedł precz by nie wrócić tego dnia. Co się działo dalej? Przypominał sobie to tysiące razy podczas misji - zawsze, kiedy miał wolny czas. Na świecie nie było chyba lepszych chwil, niż te spędzone wspólnie z kobietą w łóżku. Kiepska konkluzja, mało poetycka. On jednak był umysłem ścisłym.

*****

Azriel Mund stawił się o czasie. Poza przygodą z Sophie zjadł jeszcze coś, nawet nie zwrócił uwagi na to co. Potem odrobinę ćwiczył - dla zachowania formy. Pomodlił się, zapewne przepraszał Boga za złamanie dzisiaj zasad. Ostatnią rzeczą, którą robił było sprawdzanie plecaka i munduru. Pasek z granatami, bazooka M1 - to wszystko musiało być ciekawie zamontowane, by nie przeszkadzać w swobodnym poruszaniu się.
 
 
Stary 06-02-2008, 17:45   #24
 
Estragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Estragon nie jest za bardzo znany


- Do wieczora mamy czas? Oho, dawno nie miałem okazji być w mieście jako turysta, warto wykorzystać okazję.
Stuknął się z towarzyszami szklankami i jak na słowianina wypada, bardzo szybko odnalazł swoje miejsce w jakiejś podrzędnej, orientalnej knajpie, widać za nic mającej zasady koranu w odniesieniu do interesów. Przy jednym ze stołów szybko dokończył zawartość jednej z dwóch wiszących u boku manierek pełnych najprawdziwszej śliwowicy (a raczej siarczystego bimbru z nutką śliwki).



Drugą trzeba zostawić na misję, z pewnością się komuś przyda... Jedna jednak wystarczyła by wprawić go w szampański nastrój, odpowiedni do zgody na kilka rundek pokera z 3 przypadkowych młodziaków. W końcu warto ich czegoś nauczyć, nawet jeżeli przegraną będą mieli opłakiwać przy pustym stole...

"Diabelnie zimny wieczór, tu u nich jest chyba tak zawsze po zmroku. A może to kwestia tego, że wracam w samych bokserkach i podkoszulku? No, przynajmniej z manierką nie wchodziłem do puli" - myśląc to, pociągnął łyk z naczynia przygotowanego na czas akcji. "Pierwotnie przygotowanego, trzeba być przecież elastycznym, prawda?" - sam ze sobą polonizował, nie do końca rozumiejąc własne myśli. Stan alkoholicznej abstrakcji, który był chyba jego jedynym sposobem na oderwanie sie od czysto egzystencjalnych mysli, czasami stwarzał jednak problemy, np. w postaci utraconego munduru. Na całe szczęście, wojsko problem sprowadziło do:
- Żaden problem, sir.

W pełni gotowy, z papaszą przewieszoną przez pierś i narzędziami u boku, choć jeszcze z szumem w uszach, czekał na resztę gromadki.
 
__________________
"Wystarczy przyjąć, że pi równa się 2 przecinek 89 i z
każdego koła można zrobić błędne koło".
Eugene Ionesco
Estragon jest offline  
Stary 07-02-2008, 00:25   #25
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację


Ep. 1 "A Soldiers Song"
"Padł w październiku 1918 roku, w dniu,
który był tak spokojny i cichy na całej linii,
iż biuletyn armii ograniczył się do tego jednego zdania,
iż - na zachodzie bez zmian."
Erich Maria Remarque - "Na Zachodzie bez Zmian"
Rozdział 1 - "Where Eagles Dare"
5-6 Lipca 1943 Roku (Poniedziałek-Wtorek),19:00-3:32, Egipt - Sycylia
Punktualnie o 19 na zebranych czekała wojskowa ciężarówka.

Jej kierowca w stopniu kaprala wysiadł czekając na ludzi, których miał zawieźć do portu - czekając na was. Chwilę później tylna plandeka ciężarówki została odsłonięta i ukazała się w niej twarz podporucznika SIS.

-Panowie zapraszam- powiedział i wyciągnął rękę pomagając każdemu z żołnierzy w dostaniu się na pakę wozu. Gdy przyszła kolej Nedinovića otaksował go, krótkim spojrzeniem. Przez chwilę wydawało się, że będzie chciał coś powiedzieć, jednakże Anglik dał, znak kierowcy aby odpalił wóz.

Kiedy tylko ruszyliście oficer ponownie zasłonił tył ciężarówki i zajął miejsce naprzeciwko kapitana O'Riley'a na jednej z drewnianych ławek.

-Tu są dokumenty, o które pan prosił- powiedział podając mu grubą, brązową kopertę.

-Ze sprzętu udało nam się zdobyć wszystko, oprócz Pepeszy ... zamiast niej załatwiliśmy Thompsona z talerzowym magazynkiem- dodał po chwili na tyle głośno, aby usłyszeli go wszyscy zebrani, ale aby jeszcze nie krzyczeć.

Nie odezwał się podczas reszty drogi do portu. Tym razem podróż ciężarówką była przyjemniejsza, mimo że w kwestii wygód pozostawiała wiele do życzenia. Była wolniejsza i przez to wydawała się bezpieczniejsza. W końcu gdy samochód się zatrzymał oficer wywiadu wyskoczył z samochodu i
nie pozostawało nic innego jak pójść za jego przykładem.

Znaleźliście się na molo portu wojskowego. Jakieś 10 metrów od was, znajdował się okręt z wypisaną na burcie nazwą HMS "Sea Lion"


Bez słowa zostaliście poprowadzenie trapem na pokład niszczyciela. Idący na końcu Cydzik zauważył, że 4 marynarzy wyjmuje z samochodu skrzynie oraz walizki. Nie było jednak mu dane przekazanie tej informacji towarzyszom. Podporucznik podszedł do młodego oficera w mundurze marynarki wojennej z dystynkcjami komandora.

-Sir przekazuję tych ludzi w pańskie ręce- W odpowiedzi dowódca okrętu skinął mu głową.

-A teraz jeżeli zechce pan opuścić mój okręt, będę mógł wyruszyć-
Podporucznik zasalutował jeszcze raz i zbiegł po trapie. Komandor popatrzył na jednego z techników portowych
-Zrzucaj cumy!- krzyknął. Gdy tamten ruszył wykonać rozkaz, powrócił wzrokiem na tą dziwną zbieraninę żołnierzy. Przez chwilę zastanawiał się kim są ci ludzi i jakie mają zadanie, że wywiad poświęca im tyle środków i uwagi? Jednak nie było to jego zmartwienie.

-Cóż panowie za 10 minut wypływamy z portu. Będę na mostku, a wami zajmie się porucznik Richardson- dopiero teraz zauważyliście brodatego mężczyznę stojącego w cieniu jednego z dział. Był to potężnie zbudowany rudzielec, przypominający wam teatralnego pirata. Spokojnym krokiem podszedł do stojącej grupki i uścisnął każdemu komandosowi dłoń. Gdy odezwał się, niektórzy z członków "Fox" mieli problem ze zrozumieniem jego słów. "Tak to już bywa ze Szkotami"

-Wasza kwatera jest już gotowa. Proszę za mną-.

Kwatera nie była duża, znajdowała się w niej jedna duża brązowa walizka. Po otworzeniu okazało się, że zawiera 5 mundurów brytyjskiej marynarki wojennej. Na górze znajdował się liścik "Przebierzcie się. Na następnym punkcie otworzycie zieloną walizkę". Nie była podpisana, jednak mogła zostać tu umieszczona tylko przez waszych pracodawców. Taki zabieg mógł wydawać się paranoją, ale co można było robić?

Dwie godziny później wszyscy członkowie oddziału, w idealnie skrojonych i o dziwo świetnie pasujących mundurach stali na rufie okrętu, który unosił się wolno na falach. Wszyscy zadawali sobie to samo pytanie "O co może tu chodzić?" Obserwowali jak wielka szalupa raz po raz krąży pomiędzy hydroplanem i Niszczycielem. W końcu podszedł do nich porucznik
-Teraz wasza kolej-.

W samolocie, tak jak zresztą można było się spodziewać znaleźli zieloną walizkę. Leżały w niej mundury lotników i krótka kartka "Następna czerwona". Nawet nie chcieli myśleć, co te wszystkie przebieranki mogą oznaczać.

Lot samolotem trwał około 2 godzin. Wylądowali na jakieś małej wyspie. Tutaj odebrał ich amerykański Kapitan sił lądowych. W ciągu 15 minut w jednym z pustych baraków, przebrali się w amerykańskie mundury służb medycznych. Tym razem w walizce nie było więcej kartek.

Gdy byli już gotowi zostali poprowadzeni na jeden z pirsów. Tutaj czekał na nich kuter rybacki. Był w całkiem niezłym stanie, a na pokładzie stało dwóch ludzi

-Nareszcie, dziękujemy kapitanie - powiedział starszy z nich. Amerykanin prychnął coś w odpowiedzi i odszedł w ciemność.

-No już, już nie mamy całego dnia- dodał drugi popędzając ich do wejścia na pokład łodzi, która odbiła tak szybko jak ostatni członek ekspedycji uderzył butami o pokład.

Oddalali się w stronę wyspy płynąc w kierunku Północno - zachodnim. Noc była ciemna, księżyc i gwiazdy schowały się za chmurami. Mało przyjemna atmosfera na romantyczny spacer, idealna na dostanie się niezauważonym do waszego celu ...

Wzdłuż relingu leżały skrzynie, które towarzyszyły oddziałowi przez całą drogę z Port Said. W skrzyniach oprócz zamówionego sprzętu leżały niemieckie mundury Wehrmachtu: Jeden majora, jeden porucznika i trzech sierżantów. Rozejrzeli się szukając wzrokiem marynarzy, jednak oboje zajęci byli prowadzeniem łódki ...

Była 3:32 w nocy, księżyc nadal zakrywały chmury. Jeden z członków załogi przyciągnął linę, która do tej pory nikła za rufą okrętu. Okazało się, że znajdował się przy niej wojskowy ponton.

-Ostatnie 1000 metrów będziecie musieli pokonać w tym, w jednej ze skrzyń znajdują się nieprzemakalne worki. Wsadźcie do nich broń, żeby wam czasami nie zamokła podczas przeprawy, spieszcie się, żeby nas tutaj nie zauważyli i powodzenia- Wszyscy komandosi popatrzyli w stronę sylwetki wyspy, od wrogów dzielił ich tylko kilometr ... teraz nie było powrotu, jedynym możliwym kierunkiem była ona: wyspa, Sycylia! Przepełniała ich duma, oto oni jako pierwsi żołnierze alianccy, mięli znaleźć się na tej wyspie. Nadszedł czas działania, nadszedł ich najlepszy dzień ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 10-02-2008, 09:59   #26
 
Hermes's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermes ma wyłączoną reputację


Paul zawahał się przed wejściem na okręt. Nie lubił pływać na niczym. Nawet coś tak dużego rodziło w nim obawy, jak będzie wyglądał rejs. Nie można było polecieć? Przepuścił wszystkich i ostatni wszedł trapem na pokład.

Tę część podróży spędził w kajucie, nie wychodząc na pokład i chorując przy każdym podskoczeniu okrętu na fali. Chciał jakoś zająć sobie czas ucząc się chociaż paru słówek włoskiego, ale Szkot, który miał się nimi opiekować wzruszył tylko ramionami na pytanie o jakiś słownik albo rozmówki. Dziwiło go trochę to przebieranie, ale w końcu nigdy dosyć ostrożności. Widocznie major Evans uznał to za konieczne.

~Hydroplan - ucieszył się w myślach Finebaum - teraz to co innego. Polatamy.
Podczas lotu odzyskał humor, zaczął nawet żartować. Wykorzystał też ten czas na przejrzenie dokumentów, których Kapitan pilnował jak oka w głowie.
- Max Ritter, sierżant. Pochodzi z Monachium. A wy jak się nazywacie? Chyba dobrze będzie wiedzieć - uśmiechnął się do pozostałych - Żeby nikt się nie pomylił.

Łódź rybacka była ciosem poniżej pasa. Już zaczął się cieszyć, że się bez tego obejdzie, a tu klops. I to taka mała łódka miała ich dowieźć do brzegu. Okazało się jednak, że to nie koniec pływania.

~W czym mamy tam dotrzeć? - Paul dopiero teraz zaczął się panicznie bać - Tylko spokojnie. Strach trzeba pokonać. Zajmijmy się czymś innym. Spakował sprzęt do worka.

Usiadł naprzeciwko O'Riley'a.
-Szefie, jeśli w naszych papierach nie ma nic o celu naszej podróży, to dobrze by było ustalić jakiś. W końcu ktoś nas wylegitymuje i spyta o to. Może inspekcja lotnisk? No i mamy się teraz przebrać w Szkopskie mundury? Czy dopiero na brzegu? - mówił przyciszonym głosem, żeby nikt z załogi łodzi nie słyszał ich.
 
__________________
Si vis pacem, para bellum.
Hermes jest offline  
Stary 10-02-2008, 17:36   #27
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację


James dokładnie przeglądał dokumenty, które otrzymał od podoficera SIS. Starał się maksymalnie dokładnie wszystko zapamiętać, ta wiedza mogła im ocalić życie i była kluczem do powodzenia akcji. Papierów nie mógł zabrać ze sobą, dlatego jak tylko skończył analizowanie materiału, wyciągnął zapalniczkę i patrzył jak tajne informacje spalają się w zimnym nocnym powietrzu.

Przebieranki i przenoszenie ze statku na hydroplan czy z powrotem na statek, nie zdziwiły go. Sama inwazja była przygotowywana w największej tajemnicy, o ich akcji nawet nie wspominając. A wróg nie śpi... więc szpiedzy mogli być wszędzie. Stąd taka intensywność działań dowództwa, by zapewnić im maksimum powodzenia.

*****

Palił papierosa opierając się o burtę kutra. Czuł, że niedługo czeka ich ostatnia przesiadka. Wszystko na to wskazywało, włącznie z kierunkiem w jakim płynęli. Wciągał głęboko w płuca papierosowy dym, zmieszany z orzeźwiającym nocnym powietrzem. Jeszcze raz układał sobie w głowie kawałeczek po kawałeczku, wszystkie zdobyte informacje. Potem nie będzie już na to czasu, teraz w jego umyśle krystalizował się plan działania, był tylko w jego mózgu. Robienie jakichkolwiek notatek, czy adnotacje na niemieckiej mapie Sycylii, jaką otrzymał od majora, byłyby po prostu szczytem niesubordynacji i braku wyobraźni. Wolał, nie myśleć co by się stało gdyby takie informacje zdobyli wrogowie.

Podszedł do reszty swojej drużyny. Rozpakowywali już skrzynie i sprzęt w nich schowany. Przyglądał się temu przez chwilę, potem powiedział: - Broń, niemieckie mundury i papiery, chowamy do worków. Szkopskie łachy ubierzemy na brzegu. Przyglądał się przez chwilę Polakowi, który rozpakowywał ciężką skrzynię ze sprzętem saperskim. - Szeregowy Cydzik, weźcie tylko najpotrzebniejsze narzędzia: saperkę, kombinerki, śrubokręt, nie dacie rady tachać tej ciężkiej skrzyni cały czas. Mówi się trudno, trzeba z czegoś zrezygnować...a że z ładunków wybuchowych i zapalników nie możecie, to lepiej zostawcie tu te ciężkie graty. Szeregowy Mund, to samo tyczy się waszej bazooki, musimy działać szybko, nie możemy się obciążać. Pośpieszcie się!!!

Sam wziął się za pakowanie swojego sprzętu, mundur, broń, amunicja i dokumenty lądowały kolejno w brezentowym, nieprzemakalnym worku. Kiedy skończył kapral Finebaum odezwał się: - Max Ritter, sierżant. Pochodzi z Monachium. A wy jak się nazywacie? Chyba dobrze będzie wiedzieć? Żeby nikt się nie pomylił. - Ranger mówił uśmiechając się.

- Herman von Stein - major Wermahtu. Naszych przebrań użyjemy w ostateczności kapralu, albo raczej sierżancie? - uśmiechnął się do amerykanina.

- Co do celu naszych niemieckich alter ego, będziemy się podawać za oficerów 1 Kompanii 29 Batalionu inżynieryjnego, że niby odpowiadamy za sprawdzenie stanu obrony przeciwlotniczej wybrzeża i pierwszego z lotnisk. Późnej może będziemy musieli zdobyć inne przebrania, więc na tę chwilę plan jest taki jak powiedziałem. No chłopaki, zbierajmy się. Na nas już czas - powiedział wskazując na ponton.

Poczekał, aż ostatni z nich ulokuje się w dmuchanej łódce. Zasalutował na pożegnanie załodze kutra i też ulokował się w pontonie. Odwiązał cumę, reszta miała już małe wiosła w dłoniach - Uważajcie przy wiosłowaniu, nie wzbudzajcie niepotrzebnych plusków, trzeba znaleźć dobre miejsce do lądowania, jakieś skały przybrzeżne albo skarpę... na otwartej plaży może być trochę bardziej niż niebezpiecznie. Jego wiosło zagłębiło się w morskiej toni odpychając ponton od burty kutra...
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 10-02-2008 o 23:30.
merill jest offline  
Stary 11-02-2008, 22:04   #28
 
Estragon's Avatar
 
Reputacja: 1 Estragon nie jest za bardzo znany


Ech, morze... Milan już dawno nie miał okazji przeprawiać się przez nie w takich warunkach. Mimo że bolał go trochę czerep i jakby suszyło, postanowił nie poddawać swojego nastroju kacowi i w ciszy chłonął w siebie szum wody i widok tego niepokojącego brzegu. "Zaczyna się", pomyślał. "Oby tylko się szybko nie skończyło..."

- Majorze, sierżant Kurtz Apfelbaum się melduje. Sierżant Kurtz apeluje także do majora o zdrowy rozsądek przy konfrontacji z kontrolą faszystów, jako że sierżant Kurz jedyne co może im powiedzieć to Gutenmorgen...
Wskoczył za towarzyszami na łajbę, schwycił wiosło w dłonie i nie mogąc się przyzwyczaić do nowego stroju, zaczął wiosłować co chwila z obrzydzeniem patrząc na krzyż Rzeszy zdobiący jego guziki...
 
__________________
"Wystarczy przyjąć, że pi równa się 2 przecinek 89 i z
każdego koła można zrobić błędne koło".
Eugene Ionesco
Estragon jest offline  
Stary 14-02-2008, 20:39   #29
 
Rainrir's Avatar
 
Reputacja: 1 Rainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputację


To było dziwne uczucie, widać było, że atmosfera się zagęszczała.
Wiadome było to, że do świtu mają kilka godzin, najwyżej 5.
*Ciekawe, jak sprawy się potoczą*- pomyślał Karol po czym podszedł, aby sprawdzić swój sprzęt.
*Nono, spory ten kufer, trzeba będzie...*
- Szeregowy Cydzik, weźcie tylko najpotrzebniejsze narzędzia: saperkę, kombinerki, śrubokręt, nie dacie rady tachać tej ciężkiej skrzyni cały czas. Mówi się trudno, trzeba z czegoś zrezygnować...a że z ładunków wybuchowych i zapalników nie możecie, to lepiej zostawcie tu te ciężkie graty.-Powiedział do niego Kapitan O'Riley
*Musze mu przyznać rację*
-Tak jest, Panie Kapitanie- powiedział to, po czym zasalutował, i pozbierał najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka, dodając do tego nożyce docięcia drutów kolczastych.

Kończąc przygotowania do misji, usłyszał Kaprala Finebauma
- Max Ritter, sierżant. Pochodzi z Monachium. A wy jak się nazywacie? Chyba dobrze będzie wiedzieć? Żeby nikt się nie pomylił. - Ranger mówił uśmiechając się.

- Herman von Stein - major Wermahtu. Naszych przebrań użyjemy w ostateczności kapralu, albo raczej sierżancie? - Teraz odezwał się Kapitan O'Riley

- Majorze, sierżant Kurtz Apfelbaum się melduje. Sierżant Kurtz apeluje także do majora o zdrowy rozsądek przy konfrontacji z kontrolą faszystów, jako że sierżant Kurz jedyne co może im powiedzieć to Gutenmorgen- Następny był
Milan

-A ja nazywam się Simon Schneider, porucznik 1 Kompanii 29 Batalionu Inżynieryjnego. Ciekawy jestem tego, jakie są dalsze plany, Majorze von Stein.
 
Rainrir jest offline  
Stary 16-02-2008, 23:27   #30
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację


6 Lipca 1943 roku,Wtorek, 3:50, Sycylia

Azriel popatrzył na dowódcę wyprawy, który rozkazał mu pozostawić bazookę na okręcie. Nie chciał tego zrobić, był przekonany, że może ona im pomóc jeżeli napotkają siły pancerne, co było całkiem prawdopodobne. Jeżeli nawet Włochy były najsłabszym z państw "filarów" osi, byli jednak na tyle rozwinięci, żeby posiadać całkiem nieźle zorganizowane wojska pancerne, o nie najgorszym sprzęcie. Zresztą nawet przedwojenny czołg lub zwykła tankietka, mogła okazać się dla nich śmiertelna, a z bronią przeciwpancerną powinno być im łatwiej. Chciał coś powiedzieć uświadomił sobie jednak, że kapitan ma wiele racji, spowalniało by to ich marsz, a powinni poruszać się szybko ... ostatecznie zdobędą jakiś sprzęt. Bez dalszego ociągania odłożył broń na pokład i pomógł w załadunku potrzebnych rzeczy na ponton.

Kiedy byli gotowi jeden po drugim, wchodzili na małą łódkę, w której mieli pokonać ostatni tej nocy kawałek wody, aby dotrzeć do swojego celu. Dopiero teraz Kapitan O'Riley zauważył, że podporucznik Nedinović ubrał już "swój" niemiecki mundur. Było jednak za późno, aby się przebierał, brytyjski dowódca "machnął na to ręką" i sam usadowił się na jednej z drewnianych ławek.

Płynęli najciszej jak potrafili, chociaż nie szło im to za dobrze. Wszyscy przeszli w tym zakresie jedynie podstawowe szkolenie, na brzegu Irlandii Północnej. Co jakiś czas, któryś z nich wyrzucał w górę z głośnym pluskiem fontannę wody. Podnosili wtedy na chwilę wiosła oczekując jakieś gwałtownej reakcji z brzegu. Nic takiego jednak nie następowało.

Kiedy byli jakieś 500 metrów od brzegu zobaczyli nieliczne światła, to świadczyło o obronie, skoro rozświetlali swojej pozycje ... trudno było to określić innym słowem, niż "żenada". Przyspieszyli. W końcu ponton zatrzymał się przed obranym przez nich punktem. Skała okazał się niewysokim cyplem. Rozpoczęli rozładunek. Potem najciszej jak potrafili przenieśli się na jedną z bocznych plaż, jak im się wydawało wolną od wszelkich nieproszonych gości.

Patrząc z tego miejsca w stronę morze, wydawało im się, że mają niesamowite szczęście, że nikt ich nie zauważył gdy podpływali.


Rozglądnęli się po plaży okołu 300 metrów dalej znajdowało się wyjście z plaży. Na wschodzie i zachodzie widać było niewielki blask, mógł on być spowodowany tylko ogniem ... co oznaczało świecie, albo lampę olejną. Wróg ułatwiał im jak mógł zadanie polegające na wydostaniu się z brzegu i przedostaniu się w głąb wyspy. Wiedzieli, że to jedna z najważniejszych części operacji. Oczywiście przyjdą później trudniejsze zadania, ale wierzyli że jeżeli tylko wydostaną się z tej plaży uda im się wykonać wszystkie postawione przed nimi zadania.

Cydzikusiadł na piasku chcąc odpocząć i rozpakować jeden z worków. Coś było jednak nie tak, sekundę później poczuł, że nie siedzi na piasku, tylko jakimś podłużnym przedmiocie. Za nim zdążył pomyśleć, że to może być mina zadziałał. Zerwał się na równe nogi i odwrócił na pięcie. Na piasku leżała butelka owinięta ręcznikiem. Schylił się aby dostać się do tego ciekawego znaleziska, ręcznik był mokry. Ciekawe co oni tutaj trzymali?


Przy wejściu na plażę została zapalona latarka, dawał ona nikłe światło, osoba które je niosła zasłaniała pewnie ją ręką i patrzyła tylko, żeby się nie wywalić. Serca zabiły im mocniej, tajemniczy gość zatrzymał się jednak nie schodząc na plażę. Po chwili usłyszeli potok słów po Włosku. Nie rozumieli z tego wiele, jedyny co udało im się wychwycić spomiędzy tej "paplaniny" to imię: "Giovani".

Po chwili Włoch przerwał i podszedł do przodu parę metrów:
-Giovani! Giovani!! Giovani!!! - wydawał się coraz bardziej wściekać brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172