Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2008, 18:44   #14
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Na moście to krasnal też nie dawał się trafić mimo opancerzenia, to byli zresztą herosi a wy macie początkowe postacie. No i to była książka, mogę napisac taką w której gnom będzie latał i ział ogniem – no i nie zginie w walce bo by mi się książka w nowelę przemieniła I nie jest tak , że elfy unikają, gnom obdarzony takimi nadnaturalnymi cechami z połączeniem w zawodach – to byłby ten sam efekt jaki przypisujesz elfom. To błąd systemu i nie ma co go usprawiedliwiać tak jak nie ma co usprawiedliwiać pancerza z wytrzymałości w 1 ed warhamera, gdzie elf mógł kroić gołą klatę krasnala i nawet by się nie przebił.

A co do świata fantastycznego – to najbardziej magiczny i fantastyczny świat jaki znam czyli Erthdawn jakoś nie doprowadził do takioch zaburzeń, że wojownik nie może trafić początkującego maga. Tam jak masz dużo kości możesz mieć dużo przerzutów i trafić naprawdę trudnego do trafienia wroga. KC nie zostawili tu moim zdaniem żadnych na to szans bo te 0-5 to owszem się zdarza, ale jak ktos sobie uswiadomi swoje szanse to raczej nie będzie czekał aż się zmęczysz.

Elf nie poskacze, nie będzie musiał, mając nawet te 100 TR i mając 10 % wobec rycerza i więcej wobec żołnierza to ich zaciuka zanim padnie ze zmęczenia. Nie będę już tu wyrzucał jak walka opierająca się na 1-%-owym trafieniu musiała by długo przebiegać w realiach lastinna ( na żywo byłbym skłonniejszy nic nie zmieniać, ale to tylko dlatego, że walka trwa z 5 – 10 min, a nie przez kilka dni w opisach)

Czy w warhamerze – lub jakimkolwiek innym systemie uzbrojeni strażnicy , rycerze itp. też uciekają się do sposobów, aby móc trafić ( trafić ! nie pokonać, ale choć trafić) maga, złodzieja, cyrkowca? Itp.? Słuchajcie ten tam rzezimieszek jest na tyle zręczny, że jak go nie okrążymy to będziemy musieli wytrwać z kwadrans nim padnie ze zmęczenia, oby tylko nie chciał w tym czasie krzywdy nam zrobić…

Zbroja daje trochę obrony – ale wcale nie tak dużo. Metal daje możliwość ześlizgnięcia się ciosu. Człowiek walczący w hełmie, nieco mniej obawia się o głowę a i przeciwnik stara się choć trafić tam gdzie opancerzenia nie ma – stąd dodatki do obrony, ale nie będę wchodził głębiej ani tłumaczył tej zasady tak jest i nie będę tego zmieniał. To pewnie taka wypadkowa żeby zachować jakąś realność gdzie mało zręczny choć wyszkolony i opancerzony rycerz nie miałby żadnych szans nawet z chłopem – jeśli ten byłby odpowiednio zręczny.


Zmieniać wszystkiego nie muszę, bo nie zamierzam robić żadnych systemowych zmian – te faktycznie pociągnęłyby całą masę zmian, kiedyś próbowałem lecz system był wówczas jeszcze bardziej poroniony.

Tu cała bajka polega na nadprzyrodzonej zręczności elfa. Tyle że jak to się ma do zadanych na raz kilku ciosów i to z każdej ze stron? W warhamerze jest 1 unik, potem ew. parowanie – więc może to byłoby dobre rozwiązanie przed jednym ciosem wyślizgujesz się na swoją pełna obronę ale w trakcie rundy jeśli są kolejne ataki na tą sama osobę – szczególnie na raz , z dwóch stron itp., to obrona leciałaby na łeb na szyję - tu można się zastanowić, nie zmienia to mechaniki, powoduje jednak że przy natężeniu ciosów ( w 1 rundzie na 1 osobę) nie ma efektu matrixa.

Co do nauczyciela Aikido – nie musi być żaden nadprzyrodzony ani elf. Aikido przy dobrym wykonaniu ( oczywiście lata praktyki, dzień w dzień – tak właśnie jak to robi mój były sensej) jest praktycznie nie do pokonania. Ty uderzasz w głowę/brzuch cokolwiek, więc idziesz do Aikidowca po linii prostej, Aikido uczy technik zejścia z linii ciosu i max wykorzystania siły przeciwnika przeciw niemu samemu. Wystarczy zrobić poprawne zejście ( technika – czyli odpowiednie ułożenie nóg i rąk, sprawiają, że nie musisz być nawet tak szybki jak twój przeciwnik, oszczędzasz czas na podniesienie ręki mając już ja w górze itd.) abyś miał przed sobą bok przeciwnika – z tej pozycji to nie problem cos z nim zrobić. Przy dźwigniach – a na nich opiera się aikido, nawet Pudzianowski płakałby z bólu i nie mógłby nic zrobić. Tego jestem pewien, tu nie chodzi o siłę to trochę tak jakby próbować obrócić głowę o 360 stopni – niewykonalne, tak jak niewykonalne jest wyjście z poprawnie założonej dźwigni – próbując się uwolnić naciskasz jeszcze bardziej pogłębiając ból i dźwignię.
Po roku treningu, jak akurat przyszło mi się bić z bratem to musze powiedzieć, że uderzenia – zwykłe ciosy na ciało to śmiech na sali w porównaniu z bólem płynącym z dźwigni który trwa i trwa tak długo jak aikidowiec chce. Trudne do uwierzenia, jeśli samemu nie miało się założonej dźwigni. Widzę , że się zagadałem Zamykam temat aikido a dyskusję odnośnie mechaniki KC w walce wciąż pozostawiam otwartą.

PS - nie martwcie się, moje posty w przygodzie będą podobnie długie co komentarze
 
Eliasz jest offline