Cohen rozejrzał się po obozie. Nic nowego, typowy wojskowy obóz śmierdzący gównem i gotowaną kapustą. Przywiązał Lotkę do koniowiązu. Więcej też kręciło się Bretończyków, od niektórych zalatywało tak perfumami, jak od niejednej kurwy.
Zagadnięty przez Skarbimira chwilę myślał, cóżby to odpowiedzieć, ale w końcu machną ręką. - Może coś by ci się udało na boku kupić, ale to obóz wojskowy, więc ja udam się do kwatermistrza pewnie cały czas potrzebują wojowników, a ty wszakże też chłop i mieczem potrafisz robić, tobie też radzę się zaciągnąć no chyba, iż wcześniej coś ciekawszego wypatrzę.
Wtedy to podszedł do nich młody rycerz . - Witam panowie. Możecie mnie nie poznawać wszak spotkaliśmy się dopiero tego dnia, ale zapamiętałem was. Byłem wśród rycerzy, których wraz z krasnoludami spotkaliście na szlaku. Zwę się Lothar von Coutein Bretończyk. Idziecie może, żeby coś zjeść? Jeśli tak to czy mogę się dołączyć? Niedawno dopiero przybyłem tu z innymi i chciałbym kogoś poznać, bo przecież, kto się od innych odcina ten cham i nieokrzesaniec nieprawdaż?
Rycerz uśmiechnął się szczerze i roześmiał.
Cóż miał odpowiedzieć na takie zaproszenie Cohen. Również się uśmiechną. - Cohen, zamyślałem wpierw się rozejrzeć być może zaciągnąć, bo wszak to stołówka żołnierska i tylko zaciągniętych pewnikiem obsługują. Skoro zapraszasz to inna sprawa, nie można odmówić.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |