- Jeszcze szlachetny rycerzu zależy to od kogo się człek odcina, nie każdy bowiem zasługuje na przebywanie z nim. Z tym większym zaszczytem traktuję Twoją chęć do zjedzenia z nami posiłku. Nazywają mnie Felix, jestem zielarzem. Felix chwilowo zarzucił plany podróży po obozie w poszukiwaniu zajęcia. Koń w stajni i ciepła strawa w brzuchu były jedynymi rzeczami których teraz pragnął. tym bardziej, że zapach był rzeczywiście przedni a głód już zdążył zagrać kilka pierwszych taktów marsza. - Skarbimirze w miarę możliwości trzymaj się mnie, jeśli nie będziesz chciał w pierwszej lini walczyć z wrogiem, zawsze przyda mi się jakiś pomocnik, podejrzewam też, że tam gdzie taka kupa wojowników, wypłat żołdu, transportów zaopatrzenia i tym podobnych , obecność człowieka który papierem i piórem zapanuje nad nieładem jest z pewnością potrzebna.
Zobaczymy z resztą sam jeszcze nie wiem czego tu oczekiwać. Prosta eskorta wozu z konfiturami doprowadziła nas do samego centrum burzy i to trupiej burzy. Nie podoba mi się to, ale samym tym, że mi się coś nie podobało jeszcze nigdy nic nie zdziałałem – uśmiechnął się do towarzyszy ruszając wraz z nimi. |