Andres z nie dowierzaniem, z ciemnego korytarzyka, patrzył na to jak kapłan zadaje sobie ból. Próbował zrozumiec, ale nie potrafił. Żaden zdrowy człowiek, nie mógłby tego zrobić. Czym, że on się kieruje? Nie mógłbym, na jego miejscu zrobić sobie czegoś takiego. Przecież, każda istota się chroni przed krzywdą, lecz nie on. Dlaczego? To nie dorzeczne. Ja uciekam, aby nikt mi czegoś takego nie zrobił.
Gdzy mężczyzna krzyczał z bólu, Andres wyginał swoją twarz i nie spuszczał wzroku z kapłana. Widać nie pierwszy raz się okaleczasz... oczy skierował na jego plecy... Za co się tak karzesz? Czy tak, musi wyglądać twoje oddanie bogu i prośba o wybaczenie?
Andres zadumał sie przez chwile, a jego myśli błądziły w towarzystkie bogów i religii Czy bóg, wymagający takiego poświęcenia jest dobry czy zły? Tyle razy już się okaleczał, że nie jedno serce by zmiękło, a może bogowie nie mają uczuć?
Z transu myslenie wyrwał go kolejny jęk mężczyzny i prośba o wybaczenie Dosyć już!
Andres wyszedł na pdwórze i stanął nie daleko za plecami okaleczającego się kapłana. - Co żeś uczynił panie, że tak bardzo prosisz o przebaczenie?
__________________ Oddajmy im wszystko to, co do nich należy- krew dla boga krwi!... ;) no i śmierć samobójcom |