Warren Gralowe Obudził się w południe, spojrzał na zegarek, przetarł oczy i z czołgał się z łóżka. Tym razem spał jak zabity, nic go nie niepokoiło. Dobrze, że była sobota - pomyślał.
I wtedy palnął się ręką w głowę. Z tego wszystkiego zapomniał wczoraj spotkać się z księdzem, a przecież umawiał się późnym popołudniem. Znowu wpuścił się w robotę na komputerze i nie zauważył upływu czasu. Zawsze pochłaniał się do reszty. No cóż, musi dzisiaj się umówić i tym razem nie zapomnieć - pomyślał i drapiąc się po głowie poczłapał do łazienki zmyć resztki snu. Wchodząc do środka, instynktownie spojrzał w lustro z obawą, ale tym razem nic nie zobaczył. ks. Richard Rakus Po całej aferze z Maksimem, Richard złapał drugi oddech i poszedł ponownie do mieszkania chłopaka. Nie czuł się zbyt dobrze, ale nie mógł odpuścić.
Niestety nie zastał nikogo. Wszystko wyglądało jak tego felernego ranka. Po chwili postanowił popytać sąsiadów i dowiedzieć się czegoś, spojrzał na zegarek i rozmyślił się. Musi wracać, tak naprawdę nie było tak wcześnie jak myślał, nie wyrobi się, a posługa czeka. Jeszcze ten Warren. Dziwna sprawa, że akurat dzisiaj zadzwonił - zamyślił się. Wrócił na plebanię, z niechęcią odkładając tą sprawę, ale miał jeszcze inne obowiązki. przebrał się szybko i poszedł do kościoła. Gdy kończył posługę, Warren nie zjawił się. Richard był już tak zmęczony dniem, że marzył tylko o odpoczynku. Zje kolację, prześpi się, a jutro ze świeżym umysłem pomyśli co dalej. Po kolacji w lekko przybitej atmosferze, poszedł od razu do pokoju odpocząć.
Jak w zegarku, obudził się o tej samej porze rano, jak co dzień. No cóż, najpierw obowiązki, a później zajmie się dalej wczorajszą sprawą. Przy okazji, może dzisiaj przyjdzie ten Warren. Może ma coś wspólnego z Maksimem - pomyślał, przeciągając się na łóżku.
__________________ Wycofuję się na z góry upatrzoną pozycję |