Rycerz spojrzał z ciekawością na sir Roberta. - Więc was wyznaczono do tego zadania, nie zazdroszczę, jak nie zielona to czerwona ospa. Coś wam poradzę cała wodę, jeśli będziecie musieli pić, gotujcie.
Poczym zamyÅ›lony zamilkÅ‚ i przez chwilÄ™ jechali w milczeniu. - Tak udaÅ‚o siÄ™ umknąć, przy okazji zabiÅ‚ „MÅ‚odego Toma”, który akurat staÅ‚ na straży. ByÅ‚o to jakieÅ› pięć dni temu, wiÄ™c trop nie jest Å›wieży.
Okolica sprawiała paskudne wrażenie, jakby cała mgła już zaczęła się zbierać w ty jednym skrawku ziemi. Zewsząd dochodził was zapach butwiejących i gnijących drzew. W końcu po dużej klepsydrze, gdy zmrok już zapadł, w oddali dostrzegliście światła jakiejś ludzkiej siedziby.
Gdy podjechaliście bliżej, oczom waszym ukazał się sześcio kondygnacyjny donżon z krenlażowym wykończeniem dachu, otoczony palisadą wysoką coś na piętnaście łokci. Zostaliście okrzyknięci ze szczytu palisady i po chwili wrota otwarły się. Wjechaliście na niewielki plac pomiędzy nią a donżonem. Stało tam kilka drewnianych zabudować pełniących różnorakie funkcje gospodarcze troje pachołków zajęło się końmi.
Drewnianymi schodami weszliście na podniesiony parter. Wszystko to świadczyło o wojskowym wykorzystaniu. Porządne drzwi okute stalą, schody łatwe do zawalenia, w donżonie można było się z pewnością długo bronić.
Zostaliście zaprowadzeni do największej sali gdzie wieczerzał sir Auferica.
Naprzeciw drzwi stał stół na podwyższeniu, za nim to siedział pan tych włości w towarzystwie jakiegoś rycerza. Przy dwóch stołach ustawionych w podkowę, znacznie oddalonych od głównego siedzieli zbrojni. - Siadajcie gdziekolwiek przy tamtych stołach, a ciebie panie zapraszam do wysokiego stołu, nie zapomnij tylko papiery proszę zabrać ze sobą.
Gestem ręki wskazał miejsce towarzyszom, a Sir Roberta skinięciem głowy, zaprosił do stołu głównego.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |