Para podróżników przemieżała nocą kamieniste szlaki. Teren się powoli wyrównywał aż w końcu przeszedł w monotonną równinę.
Słońce było już wysoko gdy ujrzeli na horyzoncie zarysy budynków.
Nie było wielu miast, które znaczyły coś więcej w ówczesnym znanym świecie.
Modoc napewno do nich nie należało.
Podupadłe rolnicze miasteczko, które lata świetności ma dawno za sobą lub poprostu... dziura... Zbiór budynków, który ciężko było nazwać miastem.
Bar, do którego Harry miał zanieść swoją prostokątną paczkę, sklep, pare budynków robiących za domy i... kościół w centrum, jedyna pożądna budowla w tym miejscu. Jednak ludzie w niej byli mili i gościnni. Chętnie pomagali przybyszom, pewnie dlatego, że rzadko ich tam ktokolwiek odwiedzał... |