Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2008, 00:22   #20
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
-Przepraszam, ale musiałem dowieźć moich słów, a to najlepszy dowód, jaki moglem dać. Skoro Leinelieng nie potrafi przedostać się za barierę ochronną, to nic co ma na celu atak, nie przedostanie się przez nią. Możemy spać spokojnie. To niestety eliminuje też możliwość treningu.
Paks, nie zaatakowałbym cię, gdybym nie miał absolutnej pewności, że zadziała bariera. No, nie wiem jak wy, ale ja idę spać.


Paks jeszcze przez jakis czas stala i wodzila za nim wzrokiem. Nie wiedziala co sadzic o tym mezczyznie. Byl dla niej zagadka. Wreszcie nie widzac sensu w dalszym treningu ruszyla do swojej polki. Mysli kotlowaly sie w jej glowie niczym wsciekly roj os. Za duzo niewiadomych, za duzo rzeczy, ktore moga sie nie udac. Westchnela kladac sie na twardej skale i przykrywajac plaszczem. Zasnela niemal natychmiast.


Rankiem okazalo sie iz Fillin wszystko juz przygotowal. Troche nie w sosie wygramolila sie z legowiska i przeciagnawszy wykonala kilka prostych cwiczen.

-Dojście do portu zajmie nam około dwóch dni szybkiego marszu.

Wzruszyla ramionami na to oswiadczenie zabierajac poslusznie prowiant chowajac czesc do plecaka, a reszte zjadajac. Nie liczac skapych skiniec glowy na powitanie, nie zwracala uwagi na reszte. Doszla do wniosku, ze najlepiej zrobi pilnujac swojego tylka zamiast przejmowac sie cudzymi.
Gdy wszyscy byli gotowi Fillin poprowadzil ich ponownie schodami w gore, a nastepnie zaszyli sie w las. Wreszcie mogla odetchnac pelna piersia. Bliskosc natury dzialala na nia rownie kojaco co cwiczenia mieczem. Jednoczesnie nie porzucala srodkow bezpieczenstwa. Jako, ze w druzynie bylo wystarczajaco osob wladajacych mieczem pozwolila swojemu spokojnie spoczywac w pochwie. W zamian jej dlonie dzierzyly krotki luk refleksyjny, dar od jej matki gdy wyruszala z domu. Wcale nie czula tej pewnosci braku zagroznia, ktora wykazywal Fillin.
Wreszcie po calym dniu marszuy zatrzymali sie na nocleg.

-Teren nie jest sprzyjający, ale w zasięgu co najmniej połowy dnia nie ma lepszego. Nie ma też z czego rozpalać ogniska, więc musi się obejść bez niego. Pierwszy niech wartę trzyma Valar. Potem Miya, Revan, Avarin, Paks i ja...

Paks natychmiast siegnela do kolczanu wyjmujac z niego dluga strzale i naciagnawszy cieciwe wymierzyla w strone, w ktora zwrocil sie karczmarz.

- Uwaga, ktoś idzie. Pozwólcie mówić mnie. Witaj, co cię sprowadza w te strony... Alarm odwołany, to Alaron.


Polelfka, choc niechetnie skierowala luk do ziemi jednak wciaz nie zdejmowala strzaly z cieciwy.



-Alaron, Alaron, skąd ty niby go wziąłeś? Nie ma go tu. Odwalił swoją robotę i nie mógł przyfrunąć na swoich nietoperzych skrzydełkach. Druidzik rozwalił całą waszą akcję i nawet nie poinformował was o tym. Nie raczył! I to jeszcze mnie wyrzuty robi, że sojusz nie doszedł do skutku, jak sam szarpie się na nasz!


-Silvarin? Skądś ty tu się wziął?

Silvarin? Paks przypomniala sobie iz bylo to imie brata Alarona, ktory mial wlasnie wykonywac jakas misje wsrod Mrocznych elfow. Z zaciekawieniem przysluchiwala sie ich rozmowie. Jakos specjalnie nie zdziwil jej fakt iz Wysokie Elfy zdolaly sie dowiedziec o planach majacych za zadanie uniemozliwic im polaczenie artefaktow. Gdy Silivarin odszedl Fillin zwrocil sie do wszystkich.

-Słyszeliście. Skoro przedarli się przez zaklęcia Alarona, musiała do tego przyłożyć rękę sama Rada, a to znaczy, że musimy uważać, by nie być zauważonym. Uprzedzam wszelkie pytania, skoro Elfy Wysokie boją się Alarona i Silvarina, to czemu nie idą z nami? Bo my mamy wszystko zrobić po cichu, tak żeby Wysokie nic nie wiedziały.


Paks jakims cudem zdolala powstrzymac parskniecie. "Zrobic po cichu"?!... Jasne.. Najlepiej zaczac od wyeliminowania najwiekszego zagroznia dla owej "ciszy". Jej wzrok powedrowal w strone Slonka, a usta wykrzywil zlosliwy grymas. Szkoda, ze karczmarz ustawil jej warte tak pozno. Z przyjemnoscia sprawdzila by czujnosc owej panienki. Zamiast tego ostroznie zdjela cieciwe i zabezpieczyla ja przed wilgocia. Nastepnie sprawdzila miecz i sam luk po czym zadowolona ulozyla sie do czujnego snu.
Gdy przyszla jej kolej, wstala przeciagajac sie i odeszla nieco od obozowiska znajdujac dogodna pozycje do obserwacji spiacych. Trzymajac luk w pogotowiu uwaznie lustrowala otoczenie. Zewszad dochodzily odglosy nocnego zycia. Cykanie swierszczy zlewalo sie z szumem wiatru wsrod traw. Ksiezyc, nocny straznik rzygladal sie temu leniwie ze swojego niebianskiego posterunku. Paks usmiechnela sie, lubila takie noce pelne spokoju i magicznej aury. Po jakims czasie wstala i zbudzila Fillina sama nie kladac sie juz spac. Zjadla szybki posilek i z nieklamana satysfakcja przygladala sie drzacej z znimna towarzyszce. W normalnych warunkach zapewne podeszla by do niej z zapasowym plaszczem ale teraz.... Jej dobroc jakos nie chciala sie w to mieszac.

-Dzień dobry! Jedzcie szybko i ruszamy czym prędzej!

Glos Fillina mocno ja zaskoczyl. Wygladalo na to, ze mimo wszystko usnela. Wsciekla na siebie wstala rozprostowujac kosci. Ruszyli. Droga zapowiadala sie na spokojna. Slonce przyjemnie prazylo odsylajac ziab nocy w zapomnienie. Ziemia parowala rozsiewajac wokolo przyjemny zapach, ktory polelfka wdychala z rozkosza. Lasek, do ktorego wlasnie weszli zdawal sie byc najspokojniejszym miejscem na ziemi... Niemal zbyt spokojnym jak na jej gust. Wtem Fillin przystanal zatrzymujac tym samym cala grupe.

-Nie podoba mi się to...

Nie zdazyla wypowiedziec swego dosc z nim zgodnego zdania gdy nagle do jej uszu dolecial szept. Ktos, gdzies niedaleko od nich intonowal zaklecie. Odruchowo siegnela do miecza lecz jej dlon nie zdazyla go dobyc. Poczula iz cale cialo zastyga niczym kamien. Nie mogla nawet wydobyc z siebie glosu by ostrzec pozostalych. Niech was wszystkie demony.... Wsciekla walczyla z calych sil. Nigdy nie rozumiala magi. Jej zdolnosci w tym kierunku ograniczaly sie jedynie do wyczucia zagrozenia, a i to w wiekszej mierze bylo sprawa instynktu i lat spedzonych na wojaczce i w lesie.

-Magowie!


Za ten okrzyk gotowa byla pocalowac Avarina. Fillin widzac ich tarapaty wydobyl swoj niezwykly miecz i wypowiedziawszy jakas formulke oswobodzil zarowno ja jak i Mrocznego.

- Dzieki...

Wyszeptala chwytajac za luk. Dziekowala bogom za to iz dzisiaj rowniez trzymala zalozona cieciwe. Strzala wlasnie ladowala na niej gdy zobaczyla wrogow. Dziesiec postaci odzianych w czern.

-Łucznicy, czarujący na tył, walczący wręcz na przód!

Padl rozkaz. Usmiechnela sie stajac na pozycji. Katem oka zobaczyma Mrocznego znikajacego w krzakach.

- Tchorz..

Rzucila za nim mierzac w pierwszego z atakujacych. W tej chwili istnial dla niej tylko on i grot strzaly wymierzony w jego piers. Gdzies na dni swiadomosci pobrzmiewal jednak alarmowy gong informujacy iz nikt jej nie oslania. Zignorowala go wypuszczajac strzale i siegajac po kolejna.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 11-02-2008 o 00:32.
Midnight jest offline