Yri nie wychylając się zanadto z pod osłony gruzów wskazał na wrak korwety.
- No to tak właśnie Combat 125 zakończyło swą działalność. – Chłopak wzniósł oczy w kierunku nieba jakby starając się dojrzeć to co ukryte za chmurami. – Bywa i tak. – Powiedział cicho i uśmiechnął się. – Byli zbytnimi idealistami, ale dobrze mi się z nimi walczyło.
Szczur powrócił wzrokiem na pogorzelisko i pokręcił głową. Przypomniał sobie podobną scenę… Pamiętał dobrze, jak leżał wśród podobnych ciał brocząc krwią… Był w jakimś kompleksie pełnym krętych korytarzy… A wtedy przyszło Cephei… Ale to przeszłość. Na szczęście.
- Cóż… - Rzekł po chwili spoglądając na swą mechaniczną dłoń. – Masz jakieś plany na dalszą egzystencje Fox? |