Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2008, 19:27   #36
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Posłuchaj Warrenie, rozumiem, że jesteś zniecierpliwony ale mnie akurat zajmuje tak trywialne zajęcie jak praca. Nie mogę teraz wszystkiego od tak rzucić i biec się z wami spotkać. To, że wplątaliśmy się w jakąś podejrzaną sprawę nie zmienia faktu, że muszę zarabiać na życie. Jeżeli nie robi ci to różnicy to wpadnij do mnie wieczorem, tutaj możemy spokojnie porozmawiać i nikt nam nie będzie przeszkadzał. Zaraz zadzwonię i rozmówię się z księdzem. Oddzwonię jeśli coś ulegnie zmianie.
Rzuciła telefon na ladę żeby nalać kilka kolejnych piw. Przy kontuarze ściskał się tłumek poirytowanych klientów. Każdy coś wykrzykiwał i najwyraźniej uważał, że powinien być załatwiony w pierwszej kolejności. Co za tłok. - pomyślała z niechęcią. Zapaliła paierosa i parsknęła coś pod nosem żeby uzbroili się w cierpliwość. Nie chciała dziś żadnych bójek.
Wykręciła numer do księdza. Głową przyciskała słuchawkę do ramienia. Obie ręce miała zajęte. Z głośnika przy barze ryknęła muzyka a w słuchawce coś trzeszczało. Miała nadzieję, że ksiądz będzie słyszał ją lepiej niż ona jego. Chyba ktoś odebrał. Mówiła głośno, chcąc przekrzyczeć hałas panujący w lokalu.
- Halo! Halo! Richard Rakus? Słyszy mnie pan? Mam ogromną prośbę. Nazywam się Eva, Eva Davis. Mój znajomy Warren Garlow dzwonił do pana wczoraj. Nie mogę teraz rozmawiać ale czy moglibyśmy spotkać się dziś wieczorem u mnie? Warren też przyjdzie. To naprawdę ważna sprawa, tak przynajmniej sądze... - postawiła kolejne kufle na ladzie i przetarła dłonią czoło. – Prowadzę bar na Bronxie. Nazywa się Midnight Express, najlepiej jeżeli weźmie pan taksówkę, to niezbyt bezpieczna okolica.
Zastanowiła się jeszcze czy nie okazała się nieuprzejma mówiąc mu per “pan” ale nie miała najmniejszej ochoty bawić się w religijne tytuły. Kościół był w jej oczach kolejną korporacją, która postawiła sobie za cel manipulowanie bezmyślną tłuszczą. Kościół nie ma nic wspólnego z Bogiem, a zresztą jeśli ten istnieje i w swej dobroduszności zgotował jej tak parszywy los jaki wiedzie, to niech lepiej spieprza jej z oczu. Nie chodzi o to że nie wierzyła w Boga. Uważała raczej, że dzieli ich sprzeczność interesów. Czytała, że wierzący w Boga powinni pokornie przyjąć jego wyroki i akceptować jego wolę. Cóż, a niech go szlag! Pokora nie należała nigdy do jej mocnych stron.
Przypomniała sobie niedzielne dni kiedy była dzieckiem i skrzywiła się z niesmakiem. Jej ojciec kazał całej rodzinie chodzić na mszę. Co niedziela dawał na tacę a wieczorem spuszczał im łomot po pijackich ekscesach. A sąsiedzi uważali, że to taki przyzwoity i pobożny człowiek. Złamany kutas...Założę się, że w pierdlu nadal czyta biblię i powtarza, że jest niewinny.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 11-02-2008 o 19:42.
liliel jest offline