Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2008, 13:51   #23
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Fillin skoczył na przód z Leineliengiem wprost na trzech zakapturzonych mężczyzn. Tak jak się można było domyśleć, nie było to łatwe. Jeden miecz przeciwko trzem, jeden świszczący w powietrzu by odeprzeć zaciekłe ataki trzech.

Revan:
Nie wdając się w bitwę, ominąłeś walczących szerokim łukiem. Przeciwnicy nawet nie zwrócili na ciebie uwagi, gdyż nie było na to czasu.
Sam Mag również zdawał się ciebie nie widzieć, bo oglądał się znudzonym wzrokiem na las za jego plecami.

Miya:
Ruszyłaś do walki, zgodnie z poleceniem, a na przeciwko ciebie stanęło dwóch mężczyzn.
-I ty, dziecko, pchasz się do walki z zawodowymi wojownikami? Uciekaj póki możesz-zaśmiał się pogardliwie.
-A może chcesz najpierw się zabawić?-drwiący uśmiech wykrzywił jego wargi, a wzrok pożądliwie wodził po tobie. Zaczął śmiać się ponownie, widocznie na myśl o wyjątkowo okrutnym czynie, ale nagle śmiech urwał się, a z twarzy zniknął uśmiech. Pojawiło się bezgraniczne zaskoczenie.
Powodem było to, że twoja ręka, działając jakby samowolnie, pomknęła z nadspodziewaną szybkością i siłą, wyprowadzając celne pchnięcie w żołądek.
Wyszarpnęłaś miecz, gdy tamten zaczął wić się z bólu, spowodowanego nie tylko raną, ale i wyciekiem kwasu z żołądka. Była to powolna śmierć.
Drugi z przeciwników cofnął się z równie wielkim zaskoczeniem, ale zrobił to jedynie dlatego, by odzyskać pełne panowanie nad sobą, co sugerowało duże doświadczenie i zdolności bitewne .
Stanął w pozycji bojowej, z której błyskawicznie wyprowadził cięcie na nogi, które sparowałaś z trudem, ale widać było, że to nie koniec, gdyż w drugiej ręce pojawił się sztylet, którym wyprowadzone było cięcie na szyję.
Właśnie wtedy zrozumiałaś celowość pierwszego ataku. Zbicie mieczem eliminowało zarówno jego rękę z bronią, jak i twoją, która nie miała szans dolecieć na czas. Została druga, wolna ręka.

Valar:
Wpadłeś na dwójkę niczego nie spodziewających się wojowników, która zatoczyła się do tyłu, jednakże zanim zdążyli się pozbierać, jeden otrzymał cios rękawicą. Był on wymierzony w brzuch, jednakże tamten zdążył podskoczyć, na jego nieszczęście, ponieważ cios trafił mężczyznę w czerni, ale niżej.
Zgiął się w pół, jęcząc coś niezrozumiale, po czym padł na ziemię. Ćwieki zrobiły swoje.
Niestety został przeciwnik, który odzyskał dech i cofnął się, by trochę zyskać na czasie. Wykorzystał dobrze tych kilka cennych sekund, stając w pozycji bojowej, z której wyprowadził pchnięcie na brzuch. Sparowałeś to z ogromnym trudem, ponieważ lekki miecz jednoręczny był szybszy niż twój większy, półtoraręczny.
Zamachnąłeś się pięścią, ale tamten odskoczył jak oparzony. Widać było szacunek do twojej orękawiczonej dłoni, jednakże miecz ponownie pomknął do ataku. Celem była twoja ręka nad rękawicą.
Wiedziałeś, że gdyby cios doszedł, ostrze zatrzymałoby się na kości, uszkadzając ją, a to z kolei sprawiało, iż ręka była o wiele mniej użyteczna.

Avarin:
Pognałeś wprost na Maga, zaś na twojej drodze stanęło dwóch wojowników. Zaatakowałeś ich kataną, lecz nie miało to większego celu niż postraszenie. Co prawda ciąłeś jednego, ale bez trudu sparował cięcie, które jakimś cudem odbiło się do drugiego, wymuszając blok, który zastosował.
Tylko to uratowało cię od śmiertelnego ciosu z ich strony.
Wpadłeś na nich, trącając barkami na tyle silnie, że przebiłeś się przez żywy mur utworzony z nich. Obróciło to też ich o pełne koło.
Zdziwiłeś się, że za tobą nie biegną, ale szybko porzuciłeś tą myśl, biegnąc na Maga, który wydawał się niczego nie zauważać. Patrzył w las za nim.
Kątem oka dostrzegłeś Revana ścigającego się z tobą do swojej ofiary.

Paks:
Pozostało dwóch wolnych. Avarin bezmyślnie biegł na nich, cudem unikając ataku z ich strony, a kiedy już przebił się, przeciwnicy obrócili się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Ty w tym czasie wymierzyłaś w pierś jednego z nich.
Jęknęła cięciwa, strzała świsnęła w powietrzu, a kiedy zobaczyłaś gdzie trafiła, dostrzegłaś drzewce wbite dokładnie tam gdzie chciałaś, w pierś niespodziewającego się niczego wojownika.
Drugi spojrzał na ciebie z czystą nienawiścią oraz swego rodzaju pożądaniem, po czym ruszył na ciebie slalomem, wykonując gwałtowne zwroty oraz przewroty w przód, w tył, na boki. Nie sposób było wycelować, a on zbliżał się z każdą sekundą.
Kiedy był w odległości dużego doskoku, zdecydowałaś, że nie możesz dłużej czekać. Wystrzeliłaś, celując w serce, ale tamten już wykonywał niespodziewany zwrot w lewo i grot zagłębił się w bicepsie przeciwnika, który cicho jęknął. Szybko złamał strzałę i popędził prosto na ciebie.
Wiedziałaś, że nie zdążysz naciągnąć kolejnej strzały. Zmuszona byłaś odrzucić łuk, przechodząc do walki wręcz, na którą tamten liczył.
Zamachnął się na cięcie na ręce.
Domyśliłaś się, że atakuje, żeby obezwładnić, a nie zabić. Cel takiego działania był jasny. Widać było to w oczach napastnika.

Revan:
Zobaczyłeś Avarina pędzącego w stronę Maga, więc chwyciłeś Chopesz, odrzuciłeś kostur, puszczając się biegiem.
Ku twemu zdziwieniu, Mag odwrócił głowę ku tobie i Avarinowi, spoglądając z czymś, będącym mieszaniną znudzenia oraz pogardy.
Czyżby widział wszystko? Być może.
Kiedy już byłeś blisko, widziałeś, iż samuraj też jest tuż, tuż. Nie mniej jednak ty na początku biegu miałeś krótszą drogę do pokonania, co wskazywało na to, iż jesteś wolniejszy.
Mag spojrzał na twoją broń i prychnął pogardliwie, po czym... zniknął, a ty o mało co nie zderzyłeś się z Avarinem.
Nagle mag pojawił się za twoimi plecami, ale kiedy odwróciłeś się, zobaczyłeś wielką, czarną kulę przed swoją twarzą, zaś potem nie widziałeś już nic. Nic nie słyszałeś, nic nie czułeś. Nie wiedziałeś nawet czy jeszcze stoisz, czy trzymasz coś w rękach, nie wiedziałeś nic włącznie z tym, czy jeszcze żyjesz...

Avarin:
Byłeś już blisko. Bardzo blisko, tak jak Revan, ale nagle Mag zniknął. Mało brakowało, a powpadalibyście na siebie, biegnąc prostopadle.
Równie nagle Mag pojawił sie i wystrzelił czarną kulą w Revana, który przewrócił się. Miał zamknięte oczy, nie wiedziałeś czy żyje, ale nie było czasu tego sprawdzić.
Mag wyrwał Mrocznemu Elfowi Chopesz z dłoni i zamachnął się na głowę Drowa, ale najpierw spojrzał na ciebie, zbliżającego się do niego. Znowu zniknął, ale ty podejrzewałeś tą samą sztuczkę, co w przypadku Revana, więc szybko odwróciłeś się, parując broń, której nie było. Pojawiła się równie nagle jak zniknęła, opadając na twoją głowę.
Było tak jak się tego spodziewałeś, więc bez najmniejszego trudu zablokowałeś cios.
Tym razem Mag był wyraźnie zaskoczony, co wykorzystałeś, raniąc go w rękę na tyle poważnie, że upuścił Chopesz i zniknął, a ty ponownie się odwróciłeś
Widać, iż sztukę teleportacji opanował do perfekcji.
Ponownie pojawił się za twoimi plecami, czyli w to samo miejsce, z którego zniknął, gdzie uderzył cię kosturem w tył głowy, znikając.
Chciał pobawić się z tobą, zanim cię zabije i to było jasne dla ciebie.

-Jesteś jeszcze lepszym szermierzem Fillinie, niż wtedy, kiedy cię poznałem, chociaż wydawało się to niemożliwe-powiedział jeden z mężczyzn z wielkim uznaniem.
-Tak, Levionusie i żałuję, że wtedy darowałem ci życie, bo niechętnie przyznaję, że również jesteś dużo lepszy-warknął, zatrzymując jeden cios po drugim.
-Poznaj moich dwóch najlepszych uczniów. To jest Delvay, a to Safin-wskazał szybko brodą na mężczyznę po lewej, a potem po prawej.
-Zastanawiam się czy jesteś taki dobry, bo masz sławnego Leinelienga, czy wynika to z twoich umiejętności-zapytał beztrosko Levionus.
-Co cię to obchodzi?-odparł karczmarz, niezmordowanie odpierając kolejne ataki.
-Tak się tylko zastanawiam czy po twojej śmierci, jak zabiorę ci miecz, moje umiejętności wzrosną.
-To są moje umiejętności, nie Leinelienga. To pierwsza sprawa. Druga to taka, że tym razem nie daruję ci życia-z jego głosu biła nie pojawiająca się prawie nigdy, nienawiść oraz chłodna złość. Jego oczy zamieniły się w najszczerszą, niepokonaną stal, świdrującą wszystko, a twarz straciła jakikolwiek wyraz oraz emocja, przypominając posąg.
Właśnie zbił pchnięcie Safina i z nadludzką szybkością wymierzył cięcie na głowę, która chwilę później toczyła się po ziemi.
Wściekłość zajaśniała w oczach dwóch pozostałych.
-To był nasz najlepszy przyjaciel-wycedził przez zaciśnięte zęby, Levionus.
-Do usług-prychnął Fillin, zbijając kolejne wściekłe ciosy, gdy nagle zauważył leżącego Revana. Nie miał pewności, że żyje, ale wolał spróbować zdjąć zaklęcie, jeżeli tylko się dało. Szybko zbił kolejne ataki i zamachnął się, tnąc powietrze i wydając z siebie głuche, lewie warkoty.
Miał nadzieję, że podziała, ale nie mógł mieć pewności, gdyż od razu musiał blokować kolejne cięcia oraz pchnięcia.

Revan:
Czujesz coś dziwnego, jakby przez twój umysł przeszło mrowienie, a jednocześnie jakby spadł z niego kamień. Dalej nic nie widziałeś, nie słyszałeś, ani nie czułeś, jednakże mogłeś wykonywać drobne ruchy i twoja świadomość wiedziała, iż możesz to zrobić.
Wyszeptałeś kilka słów i poczułeś, jakby ktoś ściągnął ci worek z głowy i odetkał uszy. Czułeś też, ziemię pod palcami, co było dobrym znakiem, gdyż powrócił ci również zmysł dotyku.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 12-02-2008 o 15:00.
Alaron Elessedil jest offline