Rycerz niespodziewanie szarmanckim ruchem ujął dłoń szlachcianki. Mimo iście potężnej postury i słusznego wzrostu poruszał się zwinnie ale jednocześnie z pewną sztywnością ruchów znamionująca nawyk poruszania sie w ciężkiej zbroi. Jego palce choć szorstkie i twarde dotknęły jej dłoni delikatnie i z wyczuciem. Zgodnie z wszelkim dworskim konwenansem skłonił sie i ucałował podaną dłoń jednocześnie patrząc jej właścicielce w oczy przedstawił się. -Jestem pasowany sir Ronald Treskov. Do usług pani.
Spokojny uśmiech rozjaśnił jego twarz i jedyne oko, blizna na skroni znów lekko zbielała pod wpływem ruchu mięśni twarzy. usiadł na swym miejscu i szepnął kilka słów giermkowi który natychmiast zajął się podsyceniem ognia w kominku. Po chwili płomienie trzaskały wesoło rozsiewając po izbie miłe ciepło. Rycerz zaś zasiadł wygodniej opierając dłoń na głowicy zatkniętej za pas buławy po czym odezwał się. -Póki karczmarz strawy i napitków nie przyniesie skróćmy sobie czas rozmową. Dokądże to Bóg prowadzi przez tą przeklętą śnieżycę? Pytam nie ze zdrożnej ciekawości któreś z was droga przez Rudedorf prowadzi to chętnie zaproszę do kompanii nie jeno przy stole ale i w podróży. Gdyż wtedy nie tylko mniej nudno będzie ale i przezpieczniej od wilków i bandytów choć tych drugich miejmy nadzieję wichura i mróz wydusi jak najprędzej.
Mówiąc cały czas rzucał krótkie ale bynajmniej nie ukradkowe spojrzenia na Alisę a z jego warg nie znikał przyjazny uśmiech uśmiech.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |