Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-02-2008, 00:42   #11
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Rycerz niespodziewanie szarmanckim ruchem ujął dłoń szlachcianki. Mimo iście potężnej postury i słusznego wzrostu poruszał się zwinnie ale jednocześnie z pewną sztywnością ruchów znamionująca nawyk poruszania sie w ciężkiej zbroi. Jego palce choć szorstkie i twarde dotknęły jej dłoni delikatnie i z wyczuciem. Zgodnie z wszelkim dworskim konwenansem skłonił sie i ucałował podaną dłoń jednocześnie patrząc jej właścicielce w oczy przedstawił się.
-Jestem pasowany sir Ronald Treskov. Do usług pani.
Spokojny uśmiech rozjaśnił jego twarz i jedyne oko, blizna na skroni znów lekko zbielała pod wpływem ruchu mięśni twarzy. usiadł na swym miejscu i szepnął kilka słów giermkowi który natychmiast zajął się podsyceniem ognia w kominku. Po chwili płomienie trzaskały wesoło rozsiewając po izbie miłe ciepło. Rycerz zaś zasiadł wygodniej opierając dłoń na głowicy zatkniętej za pas buławy po czym odezwał się.
-Póki karczmarz strawy i napitków nie przyniesie skróćmy sobie czas rozmową. Dokądże to Bóg prowadzi przez tą przeklętą śnieżycę? Pytam nie ze zdrożnej ciekawości któreś z was droga przez Rudedorf prowadzi to chętnie zaproszę do kompanii nie jeno przy stole ale i w podróży. Gdyż wtedy nie tylko mniej nudno będzie ale i przezpieczniej od wilków i bandytów choć tych drugich miejmy nadzieję wichura i mróz wydusi jak najprędzej.
Mówiąc cały czas rzucał krótkie ale bynajmniej nie ukradkowe spojrzenia na Alisę a z jego warg nie znikał przyjazny uśmiech uśmiech.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 13-02-2008, 20:12   #12
 
Labalve's Avatar
 
Reputacja: 1 Labalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwu
Mężczyzna, dziwnie się chwiejąc poszedł w stronę rycerza, ale minął go podejrzanie szerokim i równym, jakby go kto cyrklem naznaczył łukiem. Zasiadł przy najbliższym stoliku i odgiął się do tyłu opierając nogi o stół, jednocześnie, całkiem przypadkiem, słysząc rozmowy siedzących. Momentami odginał się niebezpiecznie mocno.
„Może się czegoś dowiem o tej ślicznotce? Na wyspach takiej ze świecą szukać, a co dopiero na tym śnieżnym zadupiu!” – myślał. Zdjął kaptur ukradkiem zerkając ku niej, po czym położył go na stole. Znów wygiął się w tył. „A może ona nie jest taka seksowna? Może zbyt długo nie widziałem kobiety?”
 
__________________
"Precz z agresją słowną!
Przejdźmy do czynów!" - Labalve
Labalve jest offline  
Stary 13-02-2008, 20:29   #13
 
Shoujo's Avatar
 
Reputacja: 1 Shoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumnyShoujo ma z czego być dumny
Alis porazkolejny uśmiechneła się do rycerza, poczym usiadła przy stoliku.
Podróżuję z mym przyjacielem do Rudedorfu, mam spotkać się tam z moim starym znajomym, a drogi Devon był tak miły iż zgodził się mi towarzyszyć. Widzicie mości panie Treskov, Devon jej na drodze by zostać rycerzem. Zmierza na turniej czy coś w tym rodzaju, niewiasta taka jak ja wszak nie interesuję się jednak tego typu sprawami.-oparła brodę na ręce.
Ah niech to piekło pochłonie, nienawidze tych typowych dworskich pogadanek o niczym.-pomyślała kontunując bezwiednie swój wywód :
-Z chęcią wszak zaakceptujemy waszmości szczodrą ofertę. Podrózowanie w grupie nie tylko jest bezpieczniejsze ale i bardziej interesujące.- a w myślach dodała : Zależy w jakiej grupie.
 
__________________
Reaching out a paw
I catch you by your ankle
as you walk past me.
"Cat Haiku"
Shoujo jest offline  
Stary 13-02-2008, 22:09   #14
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Sir Ranord Treskov ---

Szarmancko obnosisz się do białogłowej, zauroczył Cię jej majestat. Kiedy patrzysz jej w oczy, widzisz tańczący płomyk ze świecy, która powoli pali się, rozjaśniając jej cerę.
Nie zwracasz nawet uwagi, gdy do zajazdu wkracza kolejna osoba.

Ciężko było nie zauważyć nieco natrętnego gościa, który co chwila wychylał się w waszym kierunku.
Już miałeś mu zwrócić uwagę, gdy nagle niczym błyskawica, pojawia się przed tobą rzekomy towarzysz uroczej pani.
-Waszmość raczy rzec, gdzież to sam się wybiera, zanim zada - wziął oddech, jakby zbierał czas na poukładanie myśli - tak osobiste pytanie?
Po tych bezczelnie wypowiedzianych słowach, wsunął się pomiędzy was na drewnianym stołku, wpatrując Ci się głęboko w oczy.
Widać było, że mężczyzna jest poddenerwowany. Lekko drżały mu wargi, zaś oczy miał nieco szerzej otwarte, niż przedtem.

Cóż za objaw bezczelności? Że niby kim on jest, żeby takim tonem zwracać się do Ciebie? I to jeszcze w towarzystwie!
Kątem oka dostrzegłeś swojego młodego giermka, który patrzył na całe zajście. Zawsze trzymał się z daleka, gdy szykowała się jakaś draka.

Byłeś nieźle wkurzony.

Jeff Harland ---

Humor od razu Ci się poprawił, gdy zasiadłeś do jednego stołu z uroczą damą oraz majętnym gościem. Pomimo iż nie zwykłeś być osobą towarzyską, w takich warunkach ktoś na poziomie był błogosławieństwem.
Długo wpatrywałeś się w piękną towarzyszkę. Była ładna i młoda, wyglądała na kogoś z wyższych sfer. Nie robiła na tobie jakiegoś nadzwyczajnego wrażenia, jednak na współtowarzyszu jak najbardziej. Wprost pożerał ją wzrokiem.

Wtem, sielanka się skończyła, mężczyzna zwący się Devon, tak chyba nazywała go młoda dama, wparadował i zdawał się mieć jakieś obiekcje do niedoszłego zalotnika.

O nie, tylko nie to...
To chyba ostatnia rzecz, jaką chciałeś widzieć, szukając odetchnienia w przydrożnym zajeździe.
Dobrze wiedziałeś, w jaką awanturę może się to przerodzić. Było widać na pierwszy rzut oka, że dobrze zbudowany jegomość, który przedstawił się jako Ranord Treskov jest rycerzem, a tacy nie popuszczają.
Rozejrzałeś się na reakcje innych, nie zdawali się zbyt przejęci sytuacją. Albo mieli to głęboko w nosie, albo woleli się nie mieszać.

Kiedy spojrzałeś na damę siedzącą naprzeciwko, chowała twarz w rękach. Nie za bardzo wiesz, jakie uczucia teraz nią targały, jednak nie mogło to być nic pozytywnego.

No i znając twoje szczęście, zaraz coś się wydarzy i będziesz musiał interweniować, pomimo swojej niechęci do tego.

Krzysztof D'Gnish ---

Na sali jest wiele nieprzyjemny dla twojego oka osób, zaś z dość przyjemnymi dobytkami.
Pulchny szlachcic ogrzewał się drogimi tkaninami, gdyby nie ten nieprzyjemny oprych, który obok niego siedzi, zapewne pomyślałbyś o drobnym wzbogaceniu się.

Niewiele dostrzegłeś, jeśli chodzi o kobietę, gapienie się i jednoczesne „dyskretne” podsłuchiwanie sprawiało Ci lekki problem. Prawie się wywróciłeś, gdy nagle usłyszałeś zdenerwowany głos jednego z gości.
Znów szlachciury się pożarły, nieraz widywałeś takie rzeczy w czasie swoich wędrówek.
Pewnie zaraz jeden wyzwie drugiego na pojedynek, który przełożą na następne spotkanie, by ostatecznie porzucić ten pomysł.

Miałeś tylko nadzieję, że nie będą chcieli wplątać w to wszystkich znajdujących się na sali.
W tym oczywiście Ciebie.

Mortarel ---

Zrobiłeś się dosyć głodny, miałeś nadzieję, że karczmarz szybko przyniesie twoją strawę.
Obok Ciebie przeszedł jakiś lalusiowaty młodzik. Ta szlachta, jak zwykle albo im zimno, albo za gorąco.
Młodzieniec przez chwilę spojrzał na Ciebie, po czym szybko speszony odwrócił wzrok. Tak, bój się gówniarzu, wszystkiego co Ci obce i niedomyte.
Chłopak podsycił trochę ogień, po czym jak najszybciej chciał oddalić się, pewnie od Ciebie.

Nagle po sali rozległ się głos jednego z „gości salonów”. Podniosłeś wzrok, by zobaczyć, co też ta hołota wyprawia. To tylko kolejna kłótnia wysoko- urodzonych.
Młodzieniec zamarł w miejscu i patrzył w stronę tego całego zamieszania.

Niewzruszony siedziałeś i dalej ostrzyłeś nóż.

Alisa Greenwolf ---

Cóż masz lepszego do roboty? Przyjęłaś zaproszenie i przysiadłaś się do mężczyzny.
Zdawał się być obytym w technikach uwodzenia, jednak na tobie nie robił oszałamiającego wrażenia.
Dobrze wiedziałaś, że Devon nie będzie zadowolony z towarzystwa. Wiedziałaś też, jak można mu dopiec. Czy tego chciałaś, czy nie. Nie jesteś jego niewolnicą i nie musi mu się wcale podobać to co robisz.

Majętny Ranord Treskov ciągle się na Ciebie gapił, gdy mówił, uśmieszek nie znikał mu z ust.
Wtem nagle wtrącił się twój obrońca, naskakując na Ranorda.

On jest po prostu załamujący, brak Ci do niego siły. No, przynajmniej przerwał tę paplaninę.

Z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego...

***

Zanim sytuacja zdążyła się rozwinąć w mniej, bądź bardziej nieprzyjemnym kierunku, drzwi zajazdu rozpostarły się.
Do środka wkroczył mężczyzna, na oko jakieś 25 lat, ubrany w drogie, błękitne szaty.
-Witam uszanowanie towarzyszy niedoli - powiedział z lekkim sarkazmem, kłaniając się - czy i dla mnie oraz moich kompanów znajdzie się ciepła sala?
Karczmarz w tej chwili wracał z zaplecza, niosąc w rękach kilka butelek jakiś trunków.
-Ależ jak najbardziej, siadajcie, ciepła i jadła starczy dla wszystkich.

Za mężczyzną weszło trzech innych panów.
Dwóch z nich dzierżyło przy pasie miecze, zaś trzeci wyglądał na powiernika kościoła, na szyi miał zawieszony kilkucentymetrowy krucyfiks.

-Jakże nieładnie z mojej strony, żem się nie przedstawił. Na imię mi Julius Gelterburg.
W tym momencie większość sali zamilkła. Mężczyzna tylko uśmiechnął się, po czym dosiadł do największego ze stołów na sali, przy którym było wystarczająco miejsca dla niego i jego towarzyszy. Siedzieli tu również Ranord, Jeff oraz Alisa.
-Nie macie państwo obiekcji, jeśli się przysiądę? - pomimo iż brzmiało to jak pytanie, dokonane zostało już po fakcie. Niezbyt elegancko, jednak zmęczenie na twarzach nowych gości dało się dojrzeć dość wyraźnie.
Powoli również jego „obstawa” zaczęła zajmować miejsca obok szlachetnego pana.

Sir Ranord Treskov, Jeff Harland, Alisa Greenwolf ---

Przecież to sam książę, we własnej osobie! Ale co on tu robi?

Mortarel ---

Zaraz pewnie wparaduje król we własnej osobie.

Bez przerwania, kontynuujesz swoje czynności.

Krzysztof D'Gnish ---

Skądś chyba znasz tego gościa, ale nie możesz sobie przypomnieć. Cóż, nic dziwnego, dawno nie było Cię w Leuw.

***

Po tym, jak nowy gość zajął swoje miejsce, gospodarz przydreptał szybciutko, rozstawił na ławie znamienitych, ciepłych trunków, by następnie skierować swój krok w stronę zaplecza, zapewne po ciepłą strawę.
-Napijmy się panowie i oczywiście piękna pani. Za dalszą podróż, gdziekolwiek nie zmierzacie.
Po tych słowach, Julius począł rozlewać najbliższego swojej ręce trunku.
Z bliska cera jego była niewzruszona, czysta niczym śnieg na zewnątrz. Krótko przystrzyżone, blond włosy były całe mokre, musi padać na dworze.
-Dobrze wiesz panie, że mnie nie wypada kosztować tych słodkich pokus - powiedział starszy mężczyzna w szarej todze, przepasanej grubym sznurem wokół lędźwi. Krzyż na jego szyi zamienił się srebrzystym blaskiem, gdy nachylił się, by powstrzymać rękę tego, kogo zwał panem.

Co teraz moje myszki?
 
 
Stary 13-02-2008, 22:51   #15
 
Labalve's Avatar
 
Reputacja: 1 Labalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwuLabalve jest godny podziwu


Krzysztof z trudem łapiąc równowagę pomasował obolały od wyginania kark. „Raz kozie śmierć!” – Powiedział sobie raźno w duchu, wiedząc, że okłamuje siebie nie gorzej niż innych, wziął krzesło i dosiadł się do stołu, przy którym zebrało się już sporo interesujących osób. Po drodze spróbował wyliczyć ile czasu zajmie mu ucieczka najkrótszą możliwą drogą.
-Jedna osoba więcej nie zaszkodzi, mam nadzieję! – Powiedział podejrzanie rozpromieniony „Ale ten klecha ma błyskotki!” – ta myśl była jednym z powodów rozpromienienia, drugim zaś – dobry trunek oferowany przez jegomościa.
„Swoją drogą – jeśli stawia bez zastanowienia nieznajomym drogie alkohole, jego sakwa musi być pełna!”
 
__________________
"Precz z agresją słowną!
Przejdźmy do czynów!" - Labalve
Labalve jest offline  
Stary 14-02-2008, 07:21   #16
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


Jeff z pewnym niepokojem zaczął się przysłuchiwać wymianie zdań i spojrzeń, jaka nastąpiła między sir Ranordem a młodym Devonem.
"Czyżby młody kogucik poczuł się dotknięty próbą zagarnięcia jego własności?"
Nie wątpił, że sir Ranord poczuł się dotknięty. Zresztą łatwo to można było wywnioskować z wyrazu i koloru jego twarzy...
Spojrzał na Alisę. Z zakrytego rękami oblicza nie można było odczytać, czy jest zmartwiona, czy też pęka z radości na samą myśl o mini turnieju, jaki za moment zostanie urządzony ku jej czci.
Giermek też nie miał zamiaru uspokoić swego pana...
"Znowu ja?" - pomyślał niezbyt zadowolony.
Nie chcąc, by sytuacja za bardzo się zaogniła, Jeff pochylił się do przodu, by wtrącić kilka uspokajających słów, gdy głos dobiegający od strony drzwi powstrzymał jego usiłowania.
A padające nazwisko uczyniło je niepotrzebnymi.

Jeff wstał, gdy książę zbliżył się do ich stołu.
Ukłonił się, z pewną dozą szacunku, ale bez uniżoności.
- Jeff Harland - przedstawił się, zgodnie z wymogami etykiety, mając równocześnie świadomość, że nazwisko to nic nie powie ani księciu, ani jego świcie.
- Zaszczyt to dla nas i przyjemność, Wasza Wysokość, móc gościć cię przy naszym skromnym stole - dodał.
Przesunął się nieco, by książę i jego szacowny towarzysz mieli dosyć miejsca.
Z ciekawością spojrzał na człowieka, o którym słyszał każdy, kto chociaż kilka dni przebywał w Leuw.
Miał równocześnie świadomość, że rozmowa z księciem może przynieść różne ciekawe informacje...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-02-2008 o 07:41.
Kerm jest offline  
Stary 14-02-2008, 11:23   #17
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację


Sir Ranord poczerwieniał na twarzy, blizna podeszła krwią purpurowiejąc brzydko. Ten nieopierzony młokos ośmiela się w tak grubiański sposób przerwać mu rozmowę. Cham nawet nie zadał sobie trudu by sie przedstawić. Ręka rycerza bezwiednie zacisnęła się na wsuniętej za pas buławie. Zmitygował sie jednak, chłystek jest bądź co bądź szlachcicem nie można mu zwyczajnie rozwalić łba. Zdjął rękę z buławy, wyciągnął za to zatkniętą za pas na plecach rękawicę. Patrząc bezczelnemu młodzieńcowi w oczy powiedział ciężkim głosem.
-Chłopcze twoje zachowanie jest co najmniej grubiańskie. Obraziłeś mnie. Jako że Twoja towarzyszka mówiła mi, że zamiarujesz zostać rycerzem udzielę Ci małej lekcji. Najpierw należało się przedstawić, potem zapytać czy nie mamy nic przeciw byś usiadł w tym miejscu. Wreszcie mówić powinieneś z większą dozą szacunku nawet jeśli uznawałbyś nas za równych sobie. Bo takie zachowanie jak twoje ma swoje skutki. miedzy innymi takie.
Wypowiadając ostatnie słowa rzucił pod nogi młodzieńca rękawicę.
-Zastanów się czy wolisz ja podnieść czy przeprosić. Ja w tym czasie przywitam się z księciem.
Jego zachowanie zdziwiłoby zapewne wielu ludzi biegłych w rycerskim obyczaju. Jednak Treskov nie lubił teatralnych zagrań i przemówień. Wyzwanie to sprawa miedzy wyzwanym i wyzywającym więc po co robić z niej widowisko? Rycerz wstał i skłonił sie przed księciem.
-Jestem pasowany Ranord Treskov. Miło mi powitać waszą książęca mość przy wspólnym stole.
Powiedział po czym zasiadł na swoim miejscu i wpił spojrzenie swojego jedynego oka w człowieka któremu chwile temu rzucił rękawicę.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 14-02-2008, 12:55   #18
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


Jeff spojrzał na sir Ranorda. Nie mógł uwierzyć, że rycerz jest tak zapalczywy i uparty, że nie powstrzyma go nawet obecność księcia. Jakby nie mógł odłożyć tego na inną chwilę.
Chociaż, prawdę mówiąc, można się było tego spodziewać. Wielu z tej grupy społecznej, zwanych przez niektórych 'zakutymi łbami', było upartych, aż dziw.
Choć z drugiej strony, dopóki ich się nie drażniło, umieli być nad wyraz mili...
Nie okazując po sobie żadnych emocji powiedział:
- Nie sądzę, sir Ranordzie, by kontynuowanie twego prywatnego sporu z imć Devonem w obecności Jego Wysokości tudzież przedstawiciela Kościoła - z szacunkiem pochylił głowę w stronę duchownego - było pomysłem na czasie.
Skierowane na sir Ranorda spojrzenie mówiło wyraźnie:
"Powinieneś poprosić księcia o pozwolenie, a dopiero potem poszatkować młokosa".
 
Kerm jest offline  
Stary 14-02-2008, 14:03   #19
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Devon stał zmieszany. Dokładnie takiej reakcji spodziewał się Ranord.
-O cóż to, szlachetni panowie, poszło? - zapytał książę, wyraźnie zaniepokojony sytuacją.
Wtem zauważył przysiadającego się mężczyznę, niebezpiecznie blisko powiernika kościoła.
-Jeśli chcecie się panowie bić, proszę o zrobienie tego na zewnąt.. A kimże pan jest? - kapłan również dostrzegł "zaloty" Krzysztofa, lekko odsuwając się od nieproszonego gościa.
-Powinniście panowie rozstrzygnąć to jak na prawdziwych mężów przystało - skwitował całe zajście Julius, uśmiechając się lekko. Zdawało by się, na myśl małego pokazu umiejętności fechtunku.

Po tych słowach, lekko rozdygotany, Devon schylił się po rękawicę, by po chwili pewnym już ruchem, podnieść ja z ziemi i stanąć twarzą w twarz z Treskovem.
-Jestem rycerzem, jeśli to do twej wiadomości jeszcze nie dotarło! Fakt, że mój majestat różni się od twego, nie znaczy, że masz prawo bezkarnie mną poniewierać! We mnie też płynie błękitna krew!

Sir Ranord Treskov ---
Nie do końca rozumiejąc, skąd wywnioskował takie zachowanie względem siebie, przekaz był jasny. Szczeniak chce się bić.
 
 
Stary 14-02-2008, 14:46   #20
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację


Mortarel wlepił swój wzrok w postacie rycerza i szlachcica, widząc całe zajście ze miejsca, w którym siedział, wydawał się zainteresowany tym, co się dzieje w karczmie. Najwidoczniej wyczekując dalszego rozwoju wypadków. Porzucił nawet swoje zajęcie, przestając ostrzyć nóż, natomiast mniej interesował się nowymi gośćmi. Wejście do karczmy księcia nie zainteresowało go, rzucił tylko mimowolnie spojrzenie w jego kierunku. Mortarel cicho liczył na to, że będzie świadkiem pojedynku. Na samą myśl wydobył sie z niego cichy chichot. Zaśmiał się pod nosem, jednak szybko się opanował. Oblizał sie jeszcze tylko, po czym nieprzerwanie zatopił swój wzrok w dwóch postaciach. Łowiąc łapczywie ich słowa.
 
Mortarel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172