Jeff spojrzał na sir Ranorda. Nie mógł uwierzyć, że rycerz jest tak zapalczywy i uparty, że nie powstrzyma go nawet obecność księcia. Jakby nie mógł odłożyć tego na inną chwilę.
Chociaż, prawdę mówiąc, można się było tego spodziewać. Wielu z tej grupy społecznej, zwanych przez niektórych 'zakutymi łbami', było upartych, aż dziw.
Choć z drugiej strony, dopóki ich się nie drażniło, umieli być nad wyraz mili...
Nie okazując po sobie żadnych emocji powiedział:
- Nie sądzę, sir Ranordzie, by kontynuowanie twego prywatnego sporu z imć Devonem w obecności Jego Wysokości tudzież przedstawiciela Kościoła - z szacunkiem pochylił głowę w stronę duchownego - było pomysłem na czasie.
Skierowane na sir Ranorda spojrzenie mówiło wyraźnie: "Powinieneś poprosić księcia o pozwolenie, a dopiero potem poszatkować młokosa". |