Nie mam Księgi Szaleństwa, więc nie mogę powołać się na rzaden przykład, ale wydawało mi się, że Maruderzy są w ekstremalnej ciszy... mniejsza z tym.
Pamiętam koncept na Marudera, który przebudził się w wypadku, konkretniej po utracie ręki. Trauma była tak wielka, że zanegował w swej rzeczywistości utratę kończyny. W ten sposób nieświadomie korzystał z telekinetycznych efektów dla posługiwania się swoją ręką. Ręką, która dla reszty Doczesności nie istniała... Nie dało się też tej ręki uleczyć, bo nie dało się przekonać Marudera, że jąutracił. Dla niego była cała i zdrowa. Bardzo interesujący koncept, pokazujący, że Maruderzy mogą być tragicznymi istotami