Jeff z rosnącym zainteresowaniem przyglądał się sytuacji, jaka miała miejsce przy jego stole.
Akcja w wykonaniu obstawy księcia była błyskawiczna. Dziwny osobnik, który nagadał głupot, a potem chciał się ulotnić, został zatrzymany w tak profesjonalny sposób... Ciekawe, ile plotek krążących po kraju powstało dzięki tym dwóm ludziom... Albo innym, działającym w taki sam sposób...
Spojrzał na księcia. Nie da się ukryć, że interesował go ten człowiek. Mniej więcej rówieśnik, a w dodatku w takiej samej sytuacji, jak on sam. Dwóch braci między nim, a dziedzictwem... "Ciekawe, czy jemu zależy na tym tak samo, jak mi" - zastanowił się.
Był też ciekaw, jak zareaguje w tej sytuacji. I ile prawdy tkwi w opowieści o księciu ziejącym ogniem. Jeśli się zdenerwuje i każe spalić gospodę...
Nocleg pod gołym niebem... To by było niemiłe zaskoczenie...
Chociaż, kto wie...
Uśmiechnął się mimowolnie... Ciekawe, jakie plotki on sam wywoływał...
Ponownie spojrzał na ex-Mortadellę. "Bredzi jak na mękach" - pomyślał, słysząc bezsensowny potok słów wylewający się z ust mężczyzny trzymanego przez ludzi księcia. "Jeśli chciał bardziej zdenerwować księcia" - przemknęło mu przez głowę - "to mu się idealnie udało..."
- Wasza Wysokość - powiedział z szacunkiem. - Gdyby mu wylać na łeb kubeł wody z lodem, to może zacząłby mówić z sensem. "Ciekawe, co powie ksiądz..." - pomyślał. - "Ojciec... Otto...?" - przypomniał sobie. |