Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2008, 18:06   #7
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Hans de Bule i Peterus

Bandyci nie zauważyli zbliżającego się Hansa. Dostrzegli go dopiero wtedy kiedy jeden z nich padł na ziemię ze złamana szczęką. Hans próbował uderzyć ponownie, ale następny przeciwnik wykonał szybki unik. Bandycie jednak niewiele to pomogło. Z tej przyczyny, że za jego plecami nagle pojawił się Peterus. Silny cios w głowę już lekko go zamroczył. Po kopnięciu poleciał na ścianę boleśnie rozbijając sobie o nią nos. Kiedy bezwładnie osunął się na ziemię inny bandyta popatrzył na obu wojowników i krzyknął:
- Co jest kurwa mać? Wy rycerze już nawet uczciwych ludzi po karczmach napadacie. My tu tylko chcielim nieco się zabawić i wyjechac, ale jak wy takie chuje to widzę, że trzeba wam będzie dać nauczkę.
Kelnerka korzystając z okazji szybko uciekła. Pozostała na nogach trójka bandytów chwyciła za sztylety. Zgrabnie ujęli je w dłoni. Ten co mówił już wcześniej teraz wskazał sztyletem na Peterusa i powiedział:
- Trzeba było pozostać przy rozmowach na temat tej gównianej polityki, a nie mieszać się w spory. Wtedy jest duża szansa na zarobienie kilku siniaków. A dorzucając do tego jeszcze sztylety łatwo też zarobić kilka okaleczeń. Pamietaj, że noże kaleczą.
Kiedy tak gadał dwóch pozostałych bandytów powolnym krokiem przemieszczali się w bok. Wreszcie zablokowali wam lewą i prawą stronę. Za wami była już tylko ściana. Oczywiście w tej sytuacji ani ucieczka, ani negocjacje juz nie wchodziły w grę.

Gusni

Po twojej przemowie wszystkie krasnoludy ryknęły jednym głosem wyrażając swoje poparcie mimo tego, że niewiele z niej zrozumieli. Ten z czerwoną chustą tylko pokiwał głową zaciskając dłoń mocniej na sztylecie. Z powodu jego chusty nie dało się zobaczyć jego twarzy w całości. Jednak jego brązowe oczy wyrażały złość.
- Każdy śmierdzący nieludź zatruwa tu powietrze. Postanowiliśmy więc przynajmniej posprzątać tę karczmę. Skoro nie możemy zrobić tego pokojowo musimy rozwiązać ten problem nieco brutalniej.
Jakiś krasnolud rzucił w jedengo z drabów kuflem po piwie. Trafił prosto w twarz. Kawałki rozbitego szkła pocięły twarz draba. Złapał się on za twarz i padł na kolana. Jego towarzysz zaszarżował ze sztyletem prosto na Gusniego. Jakiś przechodzący akurat tędy krasnolud podstawił mu nogę i drab wylądował na pobliskim stoliku rozwalając go na kawałki. Leżał w dużej, żółtej plamie rozlanego piwa co spowodowało ogólną radość i śmiech. Jednak nagle śmiech ustał. Z gardła jednego z krasnoludów trysnęła krew. Krasnolud spadł z krzesła i już się nie podniósł. Ten z czerwona chustą wytarł swój sztylet ze krwi i rzucił:
- Teraz jak widzę nie jest wam za bardzo do śmiechu.
Krasnoludy wpatrywały się w neigo milcząc dłuższą chwilę. Nagle milczenie zostało przerwane przez gniewne okrzyki. Mimo wściekłości nikt poza Gusnim nie mógł podnieść swojej broni z powodu zbyt małej ilości krwi w alkoholu. Ten z pociętą twarzą juz wstał i stanął przy boku swojego przywódcy. Na szczęście ten co wpadł na stolik dalej był nieprzytomny.

Dratgar

Na twoje słowa Ivo Mirce tylko się paskudnie uśmiechnął.
- Szkoda. To taka miła karczma. Szkoda ją brudzić krwią. Skoro jednak preferujesz walkę wewnątrz to chyba nie mam nic do gadania. Zresztą walczyłem już z jednym wiedźminem. Wiem, że jesteście cholernie niebezpiecznymi sukinsynami. Wiem też, że nie mogę się z tobą cackać.
Na potwierdzenie tych słów błyskawicznie dobył swój długi miecz który miał przypasany u boku. Rzucił sie z mieczem prosto na ciebie. Planował pchnąć cię prosto w brzuch. Ku jego zdziwieniujego cios został odbity w powietrzu przez jakąś niewidzialną siłę. Natychmiast wykorzystałeś okazję. Gdyby nie jego szybki unik walka byłaby już zakończona. Tak tylko zawadziłeś czubkiem miecza o jego klatkę piersiową. Cykada odskoczył jeszcze raz do tyłu i zaklął szpetnie widząc małe rozcięcie.
- Na pewno do poziomu tego Geralta z Rivii sporo ci brakuje, ale i tak jesteś całkiem niezły.
- Tylko nie w mojej karczmie - krzyczał przerażony karczmarz. Został całkowicie zignorowany. Teraz wszyscy przyglądali się temu niezwykłemu pojedynkowi.
Kiedy Ivo Mirce chciał ruszyć do kolejnego ataku wykonałeś w powietrzu dwa syczące młyńce. Ivo jeszcze się chwilę zawachał, ale tylko chwilę. Trzymając miecz w obu dłoniach biegł prosto na ciebie.

Namariel

Uderzyłeś mocno łokciem prosto w brzuch bandyty. Kiedy tylko cię puścił skoczyłeś do przodu i wyciągnąłeś miecz. Odwróciłeś się w kierunku swoich wrogów. Była ich cała czwórka. Trzech miało sztylety, a czwarty miał krótki miecz. Na szczęście ten czwarty był zapatrzony w jakiś pojedynek który rozgrywał się tuż obok. Ten którego uderzyłeś powiedział tylko:
- Oko za oko, ząb za ząb. Tyle tylko, że tym razem z nawiązką.
Rzucili się na ciebie wszyscy razem. Dwa pierwsze uderzenia udało ci się sparować, ale trzecie lekko ci nacięło bok. Nie pozostałeś dłużny wykonując celne pchnięcie którym przebiłeś brzuch twojego przeciwnika. Kiedy wyciągnąłeś zakrwawiony miecz jego ciało głucho upadło na ziemię. jego towarzysze lekko się cofnęli. Niestety, swoją uwagę zwrócił na ciebie ten z krótkim mieczem. Swojej broni dobył szybko przyjmując pozycję bojową.
 
wojto16 jest offline