Z ust Gusniego natychmiast zniknął uśmiech wywołany przewróconym bandytą, gdy tylko ten z czerwoną chustą poderżnął gardło jednemu z krasnoludów. W piwnych oczach Gusniego przemknął nagle obraz umierającego Ojca. Miał to jeszcze świeżo w pamięci, gdyż stało się to niewiele ponad rok temu. I mimo, że wiadomą rzeczą jest, że Krasnoludy zbyt długo nie opłakują zmarłych (chociaż pamiętają o nich), to Gusni nie mógł się z tym pogodzić. Spowodowało to u niego przypływ fali ogromnej wściekłości i chęci mordu. Chciał zobaczyć krew tych rzezimieszków. I to jak najszybciej.
Dobył więc topora, który znajdował się za jego pasem. Nikt z jego "braciaków", poza kilkoma gniewnymi okrzykami, nic nie zrobili. Jednak Gusni na to nie patrzył, zamiast tego widział dwóch paskudnych bandytów, którym trzeba odpłacić. Trzeba, nie było innego wyjścia.
Trzymając w ręku topór Gusni natychmiastowo otrzeźwiał. Dostrzegł że ten z czerwoną chustą, po prawej, stoi trochę dalej niż ten z kuflem na twarzy. Postanowił najpierw się pozbyć tego okaleczonego, było łatwiej. Krasnolud w dwóch, trzech krokach podbiegł do bandytów, zrobił szybki wykrok prawą nogą (odwracając się lekko bokiem do tego z chustą) i wykonał uderzenie z góry, starając się rozrąbać głowę tego pokaleczonego. Następnie w czasie wykroku lewą nogą, Gusni ciął szybko w poprzek (starając dosięgnąć się bandyty z chustą), z lewej na prawą. Później chciał ciąć w drugą stronę, w dól zatrzymując się. Był to dość szybki atak jak na dwuręczny topór i możliwości krasnoluda, ale Gusni chciał po prostu załatwić, tych parszywych morderców.
Ostatnio edytowane przez Sumar : 15-02-2008 o 19:45.
|