Wątek: Oddech śmierci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2008, 22:41   #59
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Obsługują zaciągniętych, czy nie, to nie miało wielkiego znaczenia. Trud i głód podróży robił swoje, i wasze kiszki wygrywały właśnie takt marsza, więc wspólnie ugodziliście najpierw się najeść, potem dywagować.

Stodoła przerobiona na stołówkę porażała prostotą, w rzędach były ułożone stoły z ławami, mogła pomieścić ze dwieście luda, a i tak pewno obóz więcej liczył. Zresztą, znaczną część pod dachem zajmowała część „kuchenna”, wraz z garami i przymusowymi ochotnikami przygotowującymi jedzenie. Można było się jednak z łatwością bronić w takim obiekcie, u góry stodoły na zasadzeniu wśród pakunków były przygotowane stanowiska strzeleckie przy oknach.

Usiedliście blisko wyjścia, ludzi mogło być na oko kilka dziesiątek. Panował tutaj półmrok, palenisko na środku oraz przy ścianach nie dostarczały zbyt wiele światła.. Bez zbędnych ceregieli zauważono was, i podano miski z grochówką, a także kufle piwa. Zapach tak nęcił, że bez dodatkowej zachęty rzuciliście się do misek, mimo iż strawa nie była najwyższych lotów.

Nie zauważyliście nawet, kiedy zniknął wam Zabójca Trolli. Pewno się gdzieś zapodział w tłumie…

Cohen czuł się wyraźnie lepiej, mimo tego wciąż odczuwał nieprzyjemny swąd i pieczenie. Mógł jednak bez przeszkód chodzić. Wciąż zastanawiał się, co u licha za diabelską maść podał mu Felix, że tak rychło zadziałało.

W obozie nie było żadnych kapłanek Shaylli, było za to mrowie Morrytów. Dopiero, gdy zauważyliście postaci w czarnych habitach, uświadomiliście sobie po co te wszystkie wiązanki i symbole na budynkach. Duchowne ramię Kruka wspiera zbrojną kompanię swoim duchownym ramieniem.

Nie ma tutaj zbyt wielu medyków, jednak Felix zauważył po drodze kilka lazaretów czerwonym krzyżem w kole, umownym znaku nietykalności na polu bitewnym. Ciekawe, czy nieumarli też tego przestrzegają. Być może, jakbyś popytał się dokładniej, miałbyś szansę znaleźć robotę pomiędzy jękami konających. Jednak, jak zwykle w tym zawodzie, istniało pewne ryzyko, że samemu można złapać jakiegoś schorzenia.

O krótkim czasie dołączyła do was banda pociesznych krasnoludów, a także towarzysze Lothara. Teraz właśnie milcząca dotychczas sala, czasem przerywana jakimś żołnierskim narzekaniem, wypełniła się gwarem, za sprawą krasnali. Nagotowano nowego grochu, i pachołkowie zapomniawszy, że obsłużyli już bohaterów, dali im jeszcze dokładkę. Jednak tym razem jedli z mniejszym zapałem, gdyż pierwszy głód został już zaspokojony.
- Wszystko w porządku, Lotharze. Jednak czasem wydaje się, że imperialni w zamiast głowy, to rzepę mają. Będziemy spać niczym żołnierze, pod gołym niebem. – odparł, po czym zajął się swoją miską.
W tym czasie Moffin zdążył już spałaszować swoją część. Spojrzał krytycznie na Skarbimira, który dzióbał łyżką w misce.
- Jak nie chcesz jeść, to daj mi, mimo iż niczym się to nie różni od tego, co w rynsztoku pływa, jedzenie to jedzenie, dla ogrów niemalże świętość. Nuże, warto brać z nich przykład. – odparł, po czym uśmiechnął się.
- Warto byście i wy zapisali się do służby, z tego, co te buce nam nagadały, to chcieli obniżyć płacę, żeby więcej ludzi przyjąć. Wyrzuciłem im to z głowy za pomocą kilku prostych słów. Jednak grosz groszem, a inszego wyboru raczej nie macie, no, chyba, że chcecie się zabrać z karawaną powrotną stąd, a te mimo wszystko rzadko tu kursują.
 
Revan jest offline