Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2008, 09:30   #87
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Piękna atmosfera, urzekająca swoją radością, oraz spokojem. Kraina łagodności, która nagle rozwaliła się w sercu Viscontiego, jak domek z kart. Zniknęła. Skoczył na miejsce, gdzie oddawała swe oblicze słonecznej kąpieli i gdzie przed chwilą słuchała jego słów. Macał rękami, jakby otumaniony rozejrzał się. Z rozpaczą z jednej strony, bo nagle sobie uświadomił, że ta magia mogła jednak spowodować jakieś następstwa, których rezultatem było zniknięcie, jednak z drugiej strony, upajający zapach lilii i rozkoszny świergot ptaków jakby udowadniały, że nie stało się nic złego, przeciwnie wręcz. Jeszcze niedawno w tej sytuacji by szalał z niepokoju oraz ukazywał frustrację, teraz jednak, pomny niedawnej nauczki starał się uspokoić, pamiętać, że jej ufa. Ufa jej, wierzy w nią i wierzy swojej miłości. Dziwne, czyżby przez ten czas tak mocno wydoroślał? Miał bowiem wrażenie, ze jeszcze na początku wyprawy zachowywał się nieco jak dzieciak.

Przez chwilę nie wiedział co robić. Bił się ze swoimi myślami. Pokręcił głową, co pewnie dla Alessandro i Carlosa mogło wyglądać trochę śmiesznie. Być może oni patrzyli na całą sytuacje nieco spokojniejszymi oraz bardziej wyważonymi oczyma. Spojrzał na nich pytająco, jakby stamtąd oczekując pomocy. Ale wydało mu się, ze obydwaj nagle wlepili wzrok nie w niego, a w skraj lasu, gdzieś za plecami Pizańczyka. Odwrócił się. Kobieta, piękna, młoda, przynajmniej chyba, bo tyle już zdążył się nauczyć, że u elfów nie zawsze blask młodości idzie w parze z okresem życia. Nie wydawała się byc chętna do wychodzenia na polanę, gdzie przebywali
- „Może obawiaÅ‚a siÄ™ ludzi”? – PomyÅ›laÅ‚ Visconti. PodszedÅ‚by do niej, gdyby nie obawiaÅ‚ siÄ™, że ucieknie kryjÄ…c siÄ™ w lesie. Dlatego zrobiÅ‚ tylko kilka kroków kÅ‚aniajÄ…c siÄ™, jak najpiÄ™kniej umiaÅ‚:
- Witaj nieznajoma damo – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej wiedzÄ…c, że uÅ›miech to coÅ›, co rozÅ›wietla twarze i ludzi i elfów oraz najlepiej pokazuje uczciwe zamiary. – Jestem Marco Visconti, rodem z niedalekiej Pizy. ProszÄ™, nie obawiaj siÄ™ nas, bowiem nie żywimy zÅ‚ych zamiarów, lecz raczej jesteÅ›my zauroczeni tym miejscem. Tu jest piÄ™knie. Lecz przynajmniej w tej chwili serce moje jest zaniepokojone, gdyż nasza towarzyszka nagle zniknęła. Jeżeli byÅ‚aÅ› tu przed chwilÄ…, pani, może widziaÅ‚aÅ› caÅ‚Ä… sytuacjÄ™ i powiesz nam, co siÄ™ staÅ‚o? ByÅ‚bym szczerze wdziÄ™czny.

Mówił spokojnie, starając się jej nie spłoszyć, chcąc by nabrała do nich choćby troszeczkę zaufania.
 
Kelly jest offline