Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2008, 09:43   #13
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Gusni

Pokaleczony nie spodziewał się takiej szybkości i siły u pijanego krasnoluda. I to go zgubiło. Potężny cios topora rozwalił mu czaszkę. Kawałki mózgu poleciały na tego z czerwoną chustą. Kiedy Gusni próbował wykonać kolejne cięcie wymierzone prosto w niego odskoczył. Gusni próbował uderzyć ponownie, ale nie zauważył jednej rzeczy. Bandyta mamrotał coś pod nosem czego krasnolud nie mógłby zrozumieć nawet gdyby to słyszał. Gusni biegł już na swojego przeciwnika kiedy zobaczył jakieś dziwne światło przy jego rękach. Wziął to za zwykłe przywidzenie i chciał już rozrąbać czaszkę swojego przeciwnika, ale nagle poczuł silne uderzenie. Uderzył o ścianę tak mocno, że aż dziw, że nie rozleciała się na kawałki. Topór wypadł mu z rąk i Gusni padł na ziemię nie mogąc się podnieść.

Hans de Bule i Peterus

Peterus błyksawicznie doskoczył do przeciwnika. Jednak bandyta był szybszy. Kiedy tylko Peterus znalazł się przy nim pchnął wampira sztyletem z całych sił. Ku jego zdziwieniu sztylet złamał się na zbroi. Nie wiedział o tym jaka to wspaniała zbroja. Teraz kiedy się dowiedział było już za póżno. Jednym ciosem Peterus wytrącił mu drugi sztylet który wyciągnął z kieszeni i ponowił natarcie. Bandyta padł jak ścięte drzewo tryskając krwią. Hansowi też szło nie najgorzej. Jednym ze swoich sztyletów odbił wymierzony w niego cios i rozciął klatkę piersiową zbira drugim. Ranny drab cofnął się, ale nie przewrócił się. On i ten ostatni bandyta wyglądali tak, że chyba nie mieli ochoty zbyt szybko atakować.

Dratgar

Kiedy tylko Cykada podbiegł do ciebie bez trudu zbiłeś jego miecz, ale nie miałeś wystarczajacego doświadczenia w znakach żeby wystarczajaco szybko stworzyć znak Aard. Musiałeś więc wykonać unik. Sparowałeś jego kolejne uderzenie i wykonałeś dwa cięcia mieczem które wybiły twojemu przeciwnikowi broń z ręki. Na wszelki wypadek powaliłeś jeszcze Mirce na ziemię silnym kopniakiem.
- Dobra. Przyznaję. Wygrałeś. Wiedz jednak, że ten cały kupiec uwziął się na ciebie za swojego syna i nigdy ci nie podaruje. Będzie cię ścigał i ścigał aż cie zabije. Są lepsi w tym fachu ode mnie. Gdybyś walczył z takim Bonhartem juz byś był martwy.

Namariel

Uderzony stołkiem po nogach bandyta prawie upadł, ale w ostatniej chwili utrzymał równowagę. Na jego nieszczęście Namariel już do niego doskoczył i pchnął go prosto w gardło. Trysnęła krew. Bandyta upadł na ziemię. Wtedy ten z krótkim mieczem zareagował. Namariel z trudem sparował jego cios. Był niesamowicie szybki. Wtedy myśliwy poczuł nagłe ukłucie w plecach. Kolejny bandyta wbił mu sztylet w plecy. Wyprowadził wiec pchnięcie w tył przebijając draba na wylot. Szybko wyciągnął miecz z ciała przeciwnika i przygotował się do dalszej walki.

Wszyscy

Nikt nie zauważył jak jeden z gości wyszedł na zewnątrz. Wyszedł kiedy już zaczęły się spory. Drzwi do karczmy otowrzyły sie i do środka wpadła grupa zakonników z Zakonu Białej Róży. Wszyscy nosili rycerskie zbroje i białe peleryny. Jedni mieli miecze przypasane u boku, a pozostali kusze. Ci ostatni zrobili teraz z nich użytek. Celując do wszystkich walczących krzyknęli:
- Schowajcie broń i wszyscy na zewnątrz.
W tym momencie Gusni z wielkim trudem wstał. Wszsycy posłusznie wykonali rozkazy. W końcu z Białą Różą sie nie zadziera. Wszyscy którzy rozrabiali zostali wyprowadzeni na zewnątrz. Wtedy właśnie nadszedł wysoki i postawny łysy mężczyzna z oczami jak u wilka. Wszyscy wiedzieliście kto to jest. Był to Wielki Mistrz Zakonny Falwick. Przyjrzał on się krytycznie wszystkim zebranym. Najbardzeij pogardliwe spojrzenie rzucił wiedźminowi. Wtedy odezwał sie do tego z czerwoną chustą:
- Protektor. Ledwie wróciłeś do Wyzimy już zacząłeś rozrabiać?
- Tak. Tyle tylko, że ja mam do tego prawo.
Rzucił jakiś pergamin Falwickowi. Falwick przeczytał go i wytrzeszczył ze zdumienia oczy.
- Co? Taki śmieć jak ty dorobił się listu z pieczęcią króla Foltesta w którym wszystkie zbrodnie tego kto go ma są odpuszczone?
- Zgadza się. I nie nazywaj mnie śmieciem, mistrzuniu. Teraz jestem tutaj kimś ważnym. A ci ludzie i nieludzie zaatakowali moich ludzi i nawet kilku zabili. Teraz musisz ich ukarać.
- Niczego nie muszę - warknął Falwick.
- Uważaj sobie jak chcesz. Ja odchodzę. Ej, Cykada pośpiesz się. Ten wiedźmin tylko cię kopnął.
- Fakt. Za to bardzo mocno.
Protektor i jego ludzie odeszli. Wy zostaliscie sam na sam z Wielkim Mistrzem.
- Co macie na wasze usprawiedliwienie, panowie? - zapytał ze złością w głosie Falwick.
 

Ostatnio edytowane przez wojto16 : 17-02-2008 o 09:21.
wojto16 jest offline