Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2008, 11:33   #146
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Rok 1113 wg Kalendarza Isawa; okolice Shiro Tengu, terytorium Klanu Żurawia; 21 dzień miesiąca Onnotangu, wiosna.

Yuuki momentami czuła się jak w transie, miała wrażenie, że jej ciało nie należy do niej samej. Czuła się obolała, brudna, spocona, zupełnie też bezbronna.
Czuła się...jak dziecko, zagubione w sytuacji z jaką zetknął je los….
Szła przed siebie starając się odnaleźć w terenie jaki przemierzała znajome punkty, które mogłyby ją upewnić, ze wędruje w właściwym kierunku.
Mimo wszystko jako małe dziecko zdążyła poznać tereny wokół swego rodzinnego Shiro Tengu….
A czuła że musi się tam znaleźć jak najszybciej, girir wobec jej pana, Daidoji Sanzo zobowiązywało.
Nisko wiszące na nieboskłonie chmury targał wiatr.
Z jednej strony deszcz mógł jej zupełnie pokrzyżować plany, z drugiej strony…
Woda płynąca z niebios mogła przynieść jej chociaż odrobinę wytchnienia.
Odsuwając od siebie myśli o wodzie przesunęła językiem po nieco spieczonych wargach.
Tak, woda to nie byłaby taka zła opcja…
Mimo pozornego chłodu czuła gorące, nieco tępe pulsowanie pod opatrunkiem na prawym oku.
Nie mając dostępu do wody, wątpiąc w swe marne umiejętności uzdrowicielskie bała się ruszać opatrunek, być może bała się tego co mogłaby znaleźć pod nim…

Jednak te rozmyślań o deszczu i wodzie były tylko tematem zastępczym, odsuwały od niej na chwile to co ją naprawdę nurtowało, wspomnienie z nocnych wydarzeń na których wspomnienie przechodził ją zimny dreszcz….


Rok 1113 wg Kalendarza Isawa; okolice Shiro Tengu, terytorium Klanu Żurawia; noc z 20 na 21 dzień miesiąca Onnotangu, wiosna.

Przed zapadnięciem zmroku wiedząc, że jej wędrówka w ciemnościach mogłaby się skończyć szybko i tragicznie poczęła szukać miejsca w jakim mogłaby w miarę spokojnie spędzić noc.
Najlepszym rozwiązaniem wydały jej się rozłożyste, szerokie konary sporego dębu
stojącego w otoczeniu pomniejszych drzew . Powierzając siebie i swój sen opiece Fortun ułożyła się na tyle wygodnie na ile było to możliwe w rozwidleniu potężnego konaru.

Ciche ‘plomp!’ wyrwało ją ze snu.
Już miała ochotę poutyskiwać chwilę w myślach, że po raz kolejny Fuhisa-senpai w towarzystwie kolejnej kochanki nie dają jej spać, gdy twarda, nierówna powierzchnia konaru na jakim spoczywała zwinięta w kłębek przypomniało jej gdzie i w jakiej sytuacji się znajduje.
Mimo fali bolesnych skurczy nękających jej ścierpniętą łydkę i udo nie wydała z siebie żadnego dźwięku, bezwiednie przeczuwając, czym mogłoby się to skończyć…
Uważnie balansując zdrętwiałym ciałem na tyle na ile była w stanie odwróciła się tak, by nie tylko słyszeć ale i widzieć kto odkorkowuje butelkę w pobliżu jej miejsca schronienia.



Bardzo powoli, ścierpnięta Daidoji odwróciła się tak, by widzieć miejsce, skąd dochodził odgłos. Ciarki poczęły jeść żywcem jej nogę, a przynajmniej tak się czuła. Wszelkie dziecięce

- Matko, witaj. Sumiko-san, wszystkiego najlepszego w dniu urodzin. – usłyszała czyjeś słowa. - Nie przynoszę niestety nowego trofeum, choć jestem blisko.
Powinienem jeszcze przynieść Ci cztery kciuki, dla Ciebie matko, nim przedstawię się ojcu i przyprowadzę go tutaj.

Mówiący wypowiadał swoje słowa spokojnym opanowanym głosem, jakby prowadził zwyczajną rozmowę. W tle pobrzmiewał dźwięk wylewanego płynu.

- Sumiko-san... gomen za ostatni raz. Przejrzałem ich. Nie do mnie przyszli moi nowi 'sojusznicy'.
Pamiętam, jak się nimi ekscytowałem przy poprzedniej wizycie.
Jak dziękowałem Ci za przewodnictwo, za przyprowadzenie ich do mnie.
Gomen. Nie wiem jak, ale jeden z nich... – głos mówiącego na chwile zwisł w powietrzu, jakby usta pod wpływem wielkiej emocji nie były w stanie na chwilę wyartykułować go poprawnie .
- Jeden z nich pokazał mi Ciebie, Sumiko-san. Ja... gomen.

Yuuki zamarła w bezruchu na drzewie, czuła, że dopóki nie zostanie zauważona ani usłyszana jest bezpieczna, oraz że jest świadkiem czegoś naprawdę istotnego.
Cykliczne skurcze mięśni przeszywały ją ćmiącym, rwącym bólem.
Gryzła wargi, by nie pozwolić, by zza nich wyrwał się najlżejszy dźwięk.

Gdy po raz kolejny dał się słyszeć odgłos wylewanego na ziemie płynu, ponownie mu towarzyszył głos , jak domyślała się Yuuki mężczyzny zwanego Dwanaście Kciuków, lecz słowa jakie wyrzekł tym razem sprawiły, że młoda Daidoji zapomniała natychmiast o bólu, niewygodzie, strachu czy niepewności.
To wszystko zostało zastąpione próbą zrozumienia elektryzującej informacji jaką niosły ze sobą słowa:


- Ojcze, siódmy to rok w którym piję do ciebie, a jak wiadomo, siedem to szczęśliwa liczba, więc a nuż teraz się spełni.
Obyś zdechł jak pies, którym jesteś, Daidoji Sanzo.
Obyś zdechł żebrując o życie, tutaj, przy nich.
Na pohybel ci

Yuuki gorączkowo przeszukiwała pamięć starając się dopasować do siebie kawałki układanki jakie pojawiły się przed nią.
Sumiko-san, Daidoji Sanzo i…Dwanaście Kciuków?
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline