Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2008, 15:12   #28
DrHyde
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Oin grzązł w śniegu po kolana. Przeklinał w myślach dzień, w którym wstąpił do tego cyrku. Popatrzył w kierunku nadchodzącej armii Imperium i cieszył się, że wstąpił do zwiadu. Zastanawiał się ilu przeżyje to starcie. Czy nie dało się pertraktować? Ludzie myślą jedynie o władzy. Ludzka głupota nie ma żadnych granic. Przemyślenia Oina nagle przerwało coś innego. Zorientował się, że idą po kurhanach.

- Zły omen… To będzie pechowy dzień. – Rzucił pod nosem sam do siebie po cichu.

Oin popatrzył na swych towarzyszy i na odległy masyw górski. Do tej pory zastanawiał się po co ten tępy dowódca wysłał ich w kierunku gór. Krasnolud nie mógł tego pojąć. Może chcą wiedzieć czy Imperium dysponuje jakimiś posiłkami? Na co komu to wiedzieć? Jeśli imperium dostanie wsparcie, to przejdą po naszych wojskach jak po mrówce. Gdy weszli w jakieś zarośla, myśli Oina zostały przerwane świstem bełta obok jego ucha. Oin błyskawicznie padł na ziemię.

- Desant kurważ mać! To desant! Padnij!

Krasnolud nie bardzo wiedział co oznacza to słowo, ale często słyszał je w ustach różnych dowódców w swoim życiu. Efektem tego zawsze było dbanie o swoje życie poprzez ukrycie się lub taktyczny odwrót. Chwilę po tym potężny wybuch rozniósł kilku przeciwników na strzępy. Oin ujrzał rzygającego Metellusa, który momentalnie doszedł do siebie i rzucił się na dwóch pozostałych zbrojnych. Oin podniósł się i na jego bark spadła głowa jakiegoś
żołnierza.

- Pan wybaczy, może później pogadamy. – Powiedział Oin do leżącej głowy zbrojnego.

Krasnolud szybko doszedł do wniosku, że jego ostrzeżenie o desancie, cokolwiek to znaczy, o kant dupy się rozbiło. Oin wyciągnął topór rodowy zza pasa, zrzucił plecak i podniósł tarczę. Rozejrzał się i dostrzegł już walczącego Metellusa. Kilka metrów od niego ranna ludzka baba jęczała tak, jakby jej rana była tego jęku warta.

- Chodź tu Ty kozojebco i synu parchatej dziewki. Wysmagam Cię mym toporem po karku! Na pohybel kurwim synom!
– Oin narobił takiego hałasu, że słyszano go chyba po drugiej stronie gór.

Zaraz po tym jak Metellus uniknął zręcznie ciosu, Oin z rozpędu wskoczył na zadek drugiego żołdaka. Powalił go na ziemię i wbił topór prosto w łeb, rozłupując czaszkę na dwie części. Drugiego zbrojnego ciął od tyłu w zgięcie kolan. Żołnierz padł na ziemię, oddając się na przesłuchanie w ręce Metellusa. Oin spojrzał na Metellusa z uśmiechem na twarzy.

- Pomyślałem, że chciał byś z nim trochę pogadać. Ja zobaczę co z naszą koleżanką.


Oin wstał z ciała poległego i pobiegł w kierunku Amillay.
 
DrHyde jest offline