Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2008, 11:16   #127
Umbriel
 
Umbriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie cośUmbriel ma w sobie coś
Barry łypał groźnie okiem w stronę postaci do której mówi. W tym czasie, zdążyła się ona schować za futryną, niefortunnie odsłaniając ramię. Triumfalny uśmiech zastąpił w tej chwili wyraz zniesmaczenia.
"Nie będziemy się tu kurwa bawić w kotka i myszkę" - pomyślał, idąc iście kocim krokiem w stronę przeciwnika. Był czujny, ale nie spięty - w każdym momencie mógł go zranić. Cisza stawała się nieprzenikniona, niemal namacalna. Najemnik znał to uczucie - tak było przed każdą burzą, przed każdą bitwą, przed każdą śmiercią...
Nagle usłyszął przekleństwo i nerwowowy śmiech postaci. Opuścił kuszę nieco zbity z tropu, ale wciąż skoncentrowany
"Pewnie teraz szcza w gacie ze strachu" - pomyślał i zarechotał pod nosem.
Nie wiedział co ten gnojek planuje, ale nie podobało mu się to absolutnie.

- Hej to ja blondas! - usłyszał zniewieściały głos. Teraz miał już niemal pewność że to ktoś z jego bandy... Tak, był taki blond fircyk. Podczas gdy starał się dokładnie zidentyfikować osobę, zza futryny rozległo się nerwowe:

-Daj spokój! Zaraz! Sam jesteś? A gdzie reszta?

No, teraz przynajmniej miał pewność że tamten jest tym, za kogo się podaje. Widząc komizm sytuacji opuścił kuszę całkowicie i "rozbroił się", rechocząc wesoło.

- Spokojnie blonduś, jesteś bezpieczny. Wstań, niech no cie jeszcze zobacze, co by żadnych wątpliwości nie było!

"Czemu bogowie zesłali mi właśnie jego? Jak on miał... Pies go rżnął! No cóz, kompan to kompan, kiedy indziej go zastrzelę" - zażartował w myślach

Nie bacząc co robi mężczyzna , kontynuował:

- Teraz już sam nie jestem... - rzekł z nutą irytacji - A reszta łazi gdzieś po mieście. - jego głos był esencją obojętności. To nie jego wina, że kompani gdzieś łazili narażając się na kłopoty. Gdyby siedzieli w karczmie i czekali, miast mieć robaki w tyłku, to nie byłoby problemu. - Wyglądasz mi na bystrego chłopcze - ciągnął ni to z zadowoleniem ni to kpiarsko - A tak się składa, że widziałem coś, co łeb taki jak twój może wykorzystać. - tu przysiadł się do kompana na siennik. - Widziałem ci ja bowiem, na placu miejskim duże zbiorowisko ludzi. Pośrodku na podium stał łysy grubas, otoczony strażnikami. Wykrzykiwał on oszczercze hasła pod adresem "naszych" gołąbków zakonnych... Że ludziom nie pomagają, że siedzą w klasztorze i że to podejrzane... - zmarszczył brwi szukając w pamięciu odpowiednich sytuacji - Że szlachta w niedoli nie dopomaga... W motłochu posłuch miał spory, lecz nagle ktoś sie stawił, zezwał go od durni i sie zaczęła burda jakowaś. A straż wydawałoby się, że szczała na to. W każdym razie coś sie w mieście szykuja... Może zamieszki jakoweś? Być może ma to jakieś wspólne sprawy z naszym struciem klechy.

Przełknął ślinę kończąc wywód i czekając na odpowiedź. W duchu liczył, że na coś się jego wypad przydał. Usadowił się zatem wygodniej, splunął i czekał na reakcję.
 
__________________
13 wydział NYPD
Pijaczek Barry
"Omnia mea mecum porto"

Ostatnio edytowane przez Umbriel : 18-02-2008 o 08:18.
Umbriel jest offline