Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2008, 15:41   #17
Atanael
 
Reputacja: 1 Atanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumnyAtanael ma z czego być dumny
Edward ustąpił miejsca wsiadającym do wozu, sam stanął tuż obok. Gdy drzwiczki się zamknęły, woźnica strzelił z bata i konie ruszyły. Victred spokojnym wzrokiem odprowadził powóz do bramy. Choć sam nie był najlepszym jeźdźcem, był za to wielkim fanatykiem koni i jeździectwa. Co również odbijało się w jego sportowych zamiłowaniach, do wszystkich dyscyplin z udziałem tych zwierząt. Jednak jeżeli chodzi o powozy uważa je, za niewygodne. Ponad to ich zawodna konstrukcja powodowała u Victreda poczucie zagrożenia i zbędnego niebezpieczeństwa. Osobiście był kilkukrotnie świadkiem wypadków takich pojazdów. Których przyczyną były odpadające koła, bądź inne wady konstrukcyjne. Niestety gdy nastało całe zamieszanie, Victred znajdował się w fundacji i nie miał możliwości sprowadzić tu swego konia, toteż został skazany na przedwieczny wynalazek matki natury... nogi.
Nim powóz zdążył przejechać przez bramę uwadze stojącego Victreda nie umknął wychylający się z okienka Szkot. Może była to część etykiety, której nie zdążył jeszcze poznać, bądź Doktor, nie był takim człowiekiem za jakiego chciał być uważany. Tylko w "swoim" otoczeniu porzucał wszystkich jak powinni się zachowywać i co jest związane z dobrym zachowaniem. Mógł jednak poczekać aż powóz opuści tereny fundacji. Gdy powóz zniknął mu z oczu, Edward uniósł delikatnie trzymany w ręce cylinder i ujął go drugą dłonią na wysokości klatki piersiowej. Jego wzrok spokojnie powędrował na zdziwionego lokaja, który nadal stał w drzwiach. Służący napotkawszy lodowaty wzrok Victreda natychmiast w nich zniknął. Edward był już co prawda przyzwyczajony do takich reakcji, było to jednak, bądź co bądź, nie uprzejme. Założył cylinder na głowę i sięgając za pazuchę płaszcza wyciągnął dziwaczny zegarek. Z początku przypominał on zwyczajny zegarek kieszonkowy z mniejszymi dodatkowymi tarczami, wskazującymi inne jednostki czasu. Wyjątkowe w tym zegarku było to, iż każda z wskazówek poruszała się w innym kierunku. Minuty kręciły się w lewo, godziny w prawo a sekundy idące w lewo właśnie zawróciły w przeciwną stronę. Edward sam lekko zdumiony spojrzał na zegarek i ponownie schował go w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Zdawało się, że znów się zamyślił. Ostatnio zdarza mu się to zbyt często. Wyjaśniało by to zachowanie lokaja, jeżeli po dwugodzinnym osłupieniu nagle zwrócił się w jego stronę. Poprawił jeszcze tylko płaszcz i spokojnym krokiem udał się w stronę bramy.
Nietaktem było by teraz pokazywać się w fundacji sir Henry'ego, z którym nie układało mu się najlepiej. Zresztą i tak zapowiedział już Lukrecji, że nie przybędzie a ponad to minęło już tyle czasu. Swój spokojny krok skierował w stronę śródmieścia. Nie spieszyło mu się zbytnio, jak zapewne, żadnemu dobrze wychowanemu mężczyźnie spacerującemu ulicami Londynu.
 
__________________
Amatorzy zbudowali arke noego a profesionaliści Titanica...
Atanael jest offline