Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2008, 20:05   #88
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Elfka odklonila sie nieco niepewnie i postapiwszy kilka krokow w wasza strone spytala z pelnym niedowierzania dzieciecym zainteresowaniem:

- Wiec wy naprawde jestescie ludzmi? I umiecie mowic?! I przyprowadzila was ksiezniczka.. I......

Z zapalu nie zauwazyla jak blisko stanela.

- Slyszalam, ze mozecie miec niezliczona ilosc dzieci, a wasze kobiety musza siedziec w domu i sie nimi zjamowac. To prawda? Dlaczego tak jest? Macie juz swoja dame? Jest piekna?....


Zapewne pytan bylo by jeszcze ze sto jak nie wiecej gdyby nie ostry glos, ktorzy przywolal ja do porzadku.

- Erosi czy nie mialas przypadkiem przyprowadzic naszych gosci?

Eldinion, u ktorego w zwyczaju najwyrazniej bylo zjawiac sie znienacka, wyszedl zza drzew i gniewnym wzrokiem mierzyl elfine.

- Ttak Ksiaze...


- Wiec dlaczego stoisz tu zachowujac sie jak male, niewychowane dziecie zamiast wykonac co ci polecono?


- Ja....

Dziewcze wyraznie zawstydzone spuscilo ksztaltna glowke z najwyzsza uwaga przygladajac sie delikatnym wzorom na brzegach sukni.

- Wytlumaczysz sie pozniej gdyz teraz nie czas na to. Nasi goscie zapewne chcieli by wiedziec co spotkalo Lialam nie mowiac juz o porzadnym odpoczynku w miekkich lozach. Jedz i uprzedz wszystkich iz niedlugo bedziemy w Lamnetinel. Niech przygotuja pokoje dla towarzyszy Ksiezniczki oraz zapowiedz, ze na wieczerzy bedziemy mieli kilka dodatkowych osob.

Erosi uklonila sie gleboko i rzuciwszy ostatnie spojrzenie na wasza trojke zniknela wsrod drzew lasu.

- Raczcie wybaczyc mej corce. Jest jeszcze mloda i wciaz sie uczy. Wkrotce nadejdzie czas jej pierwszej wyprawy do waszego swiata. Mam nadzieje, iz nie zameczyla was zbytnio swoimi pytaniami.


Usmiechnal sie lekko, a na jego twarzy zajasniala, choc skrycie, ojcowska duma. Widzac pelen niepokoju wzrok Marco, spowaznial.

- Lialam czuje sie dobrze, szlachetny Marco. Postanowilem, iz podroz na konskim grzbiecie niekoniecznie wyjdzie jej na dobre, a do miasta mimo, iz krotka to jednak mogla by wplynac na nia niekozystnie . Musicie zrozumiec iz nasza mala Ksiezniczka powazyla sie na niezwykle ryzykowny krok nie tyle uzwyajac owego czaru, co przenoszac was tutaj. Z zasady bowiem ludzie nie maja wstepu w granice Avalonu. Czasami, a zdaza sie to jedynie w ekstermalnych sytlacjach, wpuszczamy kogos w nasze granice. Zazwyczaj sa to jednak same obrzeza lasow. Wy... Coz, dostapiliscie niezwyklego zaszczytu goszczenia niemal w samym sercu elfiej krainy.

Zmierzyl was wzrokiem wciaz nieufnym, chociaz nie wrogim. Chwila ta zdawala sie trwac w nieskonczonosc. Wreszcie elf na powrot przyodzial nieco weselsza mine.

- Nie czas to jednak na zastanawianie sie nad slusznoscia decyzji mej siostry. Jestescie zmeczeni i poobijani po starciu z wrogiem. Ruszajmy wiec w droge.


Co mowiac skierowal swe kroki w strone gestwiny lasu, a wy chcac nie chcac, podazyliscie za nim. Droga nie trwala zbyt dlugo gdy ponownie wyladowaliscie na skraju polany. Ta jednak roznila sie nieco od poprzedniej. Wsrod traw i krzewow nie szumial srebrzysty strumyk, byla tez znacznie mniejsza. Po drugiej stronie, skubiac leniwie trawe w cieniu drzew staly wierzchowce



- Wasze rumaki przetransportowano juz do stajni gdzie ktos juz sie nimi zajmie. Te wierzchowce pochodza z najlepszej stadniny Avalonu.


Podeszliscie blizej dostrzegajac iz pochwaly Ksiecia nie byly bez podstaw. Kazdy z nich mial na grzbiecie pyszne siodlo zdobne motywami roslinnymi i drogocennymi kamieniami. Alessandro jako kupiec najlepiej mogl ocenic wartosc czegos takiego, a byla ona ogromna. Eldinion lekko wskoczyl na najblizej stojacego i odczekawszy, az podazycie w jego slady, ruszyl przed siebie. Wrazenie bylo niesamowite. Szalony ped uderzyl was w twarz. Kraiobraz wokol was mknal niemal zlewajac sie ze soba. Konie zdawaly sie nie dotykac ziemi, a plynac tuz nad nia. Przez material ubran czuliscie jak drgaja ich miesnie. Wspaniale uczucie wolnosci ogarnelo wasze serca.


Ze zdziwieniem spostrzegliscie, ze znajdujecie sie w glebokim kanionie. Potezny wodospad grzmial gdy ostroznie stapajac elfie rumaki wiodly was ku bramom miasta. Zdobne luki laczyly poszczegolne grupki zabudowan. Piekne kobiety i mezczyzni spacerowali rozmawiajac i smiejac sie do siebie. Wszedzie panowala atmosfera szczescia i radosci. W powietrzu niemal namacalnie czuc bylo dobro i milosc. Spiew slowikow mieszal sie z glosami spiewakow. Szum wodospadu z dzwiekami harf. Mijani przez was mieszkancy klaniali sie nisko ksieciu pozdrawiajac go i ciekawie spogladajac na was.
Wreszcie konie zatrzymaly sie przed nieco wiekszym domostwem, ktorego dach wiadac bylo jeszcze zanim wkroczyliscie do Lamnetinel. Wspaniala budowla o jasnych, zdobnie rzezbionych lukach sprawiala wrazenie wygody i dostojenstwa.

- Tu was zostawie. Ktos odprowadzi was do waszych komnat. Odpocznijcie i nabierzcie sil, gdyz jeszcze przed wieczerza czeka was spotkanie z ocalonym mezczyzna.

Eldinion sklonil sie wam dwornie po czym odszedl w strone jednego z wejsc. Na jego miejsce niemal natychmiast pojawilo sie trzech elfow, ktorzy grzecznie was powitawszy zaprowadzili do pokoi.
Komnaty, niezwykle jasne i przewiewne zadowolily by nawet najbardziej wymagajacego czlowieka. Zdobne rzezbienia mebli, delikatnie powiewajace zaslony w lukowych oknach, wygodne loze. Wszystko to w polaczeniu z mozliwoscia swobodnego przejscia na wiszace tarasy pelne zieleni i cudownego widoku na cale Lamnetinel. Nikt nie przerywal wam chwil odpoczynku, nie liczac przyniesienia tacy z owocami oraz misy zawierajacej zrodlana wode. Cisza tego miejsca dziala niczym balsam na wasze dusze napelniajac je pozytywna energia.
Gdy slonce poczelo chylic sie ku zachodowi rozleglo sie pukanie. Trzy elfy stanely przed waszymi drzwiami i odczekawszy na pozwolenie wejscia sklonili sie, a nastepnie rzekli:

- Ksiaze Eldinion wraz z Ksiezniczka Lialam prosza was o udanie sie wraz z nami do komnat nieszczesnego mlodzienca, ktory losu straszliwego uniknawszy skryl swe cialo i dusze w naszych goscinnych progach.


Skonczywszy mowic uklonili sie i grzecznie odczekawszy az wyrazicie gotowosc, poprowadzili was korytarzami ku innemu skrzydlu domostwa. Korytarze pokrywaly bogate gobeliny chwalace umilowanie zycia. Bylo tu rowniez nieco wiecej kwiatow nizli w czesci wam przeznaczonej. Wreszcie zatrzymaliscie sie przed drzwiami wykonanymi z jasnego drewna. Stal tam juz Ksiaze, a w chwile po was dolaczyla Lialam wygladajaca zdrowiej i piekniej niz kiedykolwiek.


Sklonila przed wami glowe usmiechajac sie cieplo dluzej wzrok zatrzymujac na Marco, lecz nie rzekla ni slowa. Glos natomiast zabral ksiaze:

- Nim przekroczymy prog tej komnaty wiedziec musicie iz czlek ow wiele doswiadczyl nie tyle na ciele co na samej duszy. Choc jest juz w lepszym stanie i znacznie silniejszy to jednak prosze was o delikatnosc.

Nastepnie uniosl zgrabna dlon i zapukawszy trzykrotnie wszedl do wnetrza pewnym krokiem zwracajac sie ku mlodziencowi spoczywajacemu w lozu.

- Wybacz iz przeszkadzamy ci w odpoczynku. Ci oto ludzie chcieli by jednak zaznajomic sie z twoja historia i wszystkim co mozesz im rzec na temat tych, ktorzy cie porwali.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline