Opierając glowę na dloniach Marek śledził przebieg rozmowy. Myśli krążyły w koło, zataczając kręgi dalej i dalej. Czasem zupełnie odchodząc od kwestii Joanny i Quintusa. Późna pora, zmęczenie i powszechne niezadowolenie sprawiało że Marek miał już nieco dość. A coraz dalsze analizy, które zamiast dawać odpowiedzi budowały pytania, tak naprawdę osłabiały uwagę Ahrouna.
Nawet uwaga i spojrzenie Tiby nie wybilo go z niemego transu. Spojrzal na Nią i uśmiechnąl się lekko. - Cóż… – Marek zabrał glos sam siebie zaskakując inicjatywą – Czy naprawdę nie możemy usiąść w miejscu gdzie nie cuchnie, jest ciepło i podają kawę? I tak rano musimy być w mieście. No ale… sugeruje skupić się na tym co już wiemy. Zbadać tę kancelarię. To raz. Dwa, pogadać z tym księdzem. Trzy – tu spojrzał na drugiego Fianna – ustalić czym są te linie. Poprzez indukcję. Czyli sprawdzenie co jest w innych miejscach szczególnych na mapie. I przede wszystkim. Jeśli ta kwestia jest tak ważna. Ktoś tęskni za córką. A pod bokiem mamy tak potężne miejsce to niechaj cały szczep się zaangażuje. A przynajmniej popytajmy. Może wyważamy otwarte drzwi? Może ktoś ze starszych wie o co tu chodzi i kojarzy quintusa? No ale z nimi też proponuję rozmawiać w jakimś lepszym miejscu niż to.
__________________ To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Ostatnio edytowane przez Junior : 18-02-2008 o 11:29.
|