Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-02-2008, 11:24   #111
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Opierając glowę na dloniach Marek śledził przebieg rozmowy. Myśli krążyły w koło, zataczając kręgi dalej i dalej. Czasem zupełnie odchodząc od kwestii Joanny i Quintusa. Późna pora, zmęczenie i powszechne niezadowolenie sprawiało że Marek miał już nieco dość. A coraz dalsze analizy, które zamiast dawać odpowiedzi budowały pytania, tak naprawdę osłabiały uwagę Ahrouna.

Nawet uwaga i spojrzenie Tiby nie wybilo go z niemego transu. Spojrzal na Nią i uśmiechnąl się lekko.

- Cóż… – Marek zabrał glos sam siebie zaskakując inicjatywą – Czy naprawdę nie możemy usiąść w miejscu gdzie nie cuchnie, jest ciepło i podają kawę? I tak rano musimy być w mieście. No ale… sugeruje skupić się na tym co już wiemy. Zbadać tę kancelarię. To raz. Dwa, pogadać z tym księdzem. Trzy – tu spojrzał na drugiego Fianna – ustalić czym są te linie. Poprzez indukcję. Czyli sprawdzenie co jest w innych miejscach szczególnych na mapie. I przede wszystkim. Jeśli ta kwestia jest tak ważna. Ktoś tęskni za córką. A pod bokiem mamy tak potężne miejsce to niechaj cały szczep się zaangażuje. A przynajmniej popytajmy. Może wyważamy otwarte drzwi? Może ktoś ze starszych wie o co tu chodzi i kojarzy quintusa? No ale z nimi też proponuję rozmawiać w jakimś lepszym miejscu niż to.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.

Ostatnio edytowane przez Junior : 18-02-2008 o 11:29.
Junior jest offline  
Stary 18-02-2008, 18:46   #112
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
10 września 2007, godzina 19:00, Dworek "Dęby" (Nów)

Propozycje członków watahy zawisły w powietrzu. Marek i Tomek, przyzwyczajeni do typowo ludzkiej logiki, woleli zacząć działać na znanym sobie gruncie. Nic więc dziwnego, że proponowali opuszczenie tego miejsca i podjęcie tropów, które już mieli.

Tiba, wycieńczona wszystkim, co do tej pory ich spotkało, wdzięczna była za decyzję o odpoczynku. Z drugiej strony miała świadomość, że każda chwila zwłoki mogła zaszkodzić Joannie. Co jednak mogliby jeszcze uczynić w tym miejscu? Skoro jednak przywódca zadecydował, że należy odprawić rytuał, musiał mieć w tym swój cel.

N'sakla wyszedł na zewnątrz. Deszcz wciąż siąpił, z chwili na chwilę przemieniając z drażniącego kapuśniaczka w coraz bardziej rzęsisty opad. Chmury wisiały tak nisko, że wydawało się jakby korony drzew zatapiały się w nich. Dookoła panowała absolutna cisza, słychać było jedynie szum deszczu. Mroczny dworek stał opuszczony i nieporuszony.

Podobnie Trzeci - siedział w swojej wilczej postaci w mieszkaniu stróża i wciąż przyglądał się towarzyszom. Propozycje działania zawisły w powietrzu. Wataha nadal nie podjęła żadnego działania...
 

Ostatnio edytowane przez Milly : 18-02-2008 o 18:50.
Milly jest offline  
Stary 24-02-2008, 22:59   #113
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Tiba westchnęła ciężko. Jak odpoczywać w miejscu, gdzie swój przybytek miał sam Żmij, gdzie z każdego kąta czuć było woń rozkładu?

Na zewnątrz, gdzie wyszedł Skaczący w Mrok, by odprawić rytuał siąpił deszcz.

„Deszcz zmywa bród, zmywa cierpienie...”

- To może my... – zwróciła się nieśmiało do pozostały Garou – Może obejdziemy raz jeszcze to miejsce i przyjrzymy mu się na spokojnie? Teraz wiemy, że nikogo tu nie ma oprócz... oprócz tego co śpi.

Ostatnia część wypowiedzi może nie zabrzmiała zachęcająco, ale Tiba miała nadzieję, że ktoś do niej dołączy.

„A jeśli nie? Wtedy pójdę sama... czuję się taka brudna... a deszcz zmywa ból.”
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 24-02-2008, 23:26   #114
 
Nassair's Avatar
 
Reputacja: 1 Nassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwu
Trzeci zmienił formę na ludzką. Przez chwile przyglądał się Markowi i Tomkowi, otworzył usta, ale pierwsza odezwała się Tiba.
"- To może my... – zwróciła się nieśmiało do pozostały Garou – Może obejdziemy raz jeszcze to miejsce i przyjrzymy mu się na spokojnie? Teraz wiemy, że nikogo tu nie ma oprócz... oprócz tego co śpi."
Przez chwile panowała cisza, Trzeci zastanawiał się:
- Nie ma sensu moja droga, sprawdziłem wszystko aż za dokładnie. Tu nie ma nic dziwnego za wyjątkiem tego domu.
"I to właśnie jest dziwne - przyszło mu do głowy - że nikt więcej tego nie wykrył, że śmierdziało tu żmijem tak, że ledwo można było wysiedzieć, ale nikogo tu nie ma i raczej nie było. Trzeciemu nie podobało się to bardzo."
- Powinniśmy pomóc Skaczącemu jak najszybciej odprawić rytuał i się stąd wynosić, nie podoba mi się tu coraz bardziej. - Spojrzał zza okularów na Marka - I powinniśmy jak najszybciej znaleźć tego księdza, on powinien coś wiedzieć, dobrze było by mieć trop, za którym można by podążać, a nie kręcić się w kółko jak młode na wiosnę.
Przez chwile wyglądał w mrok przez drzwi, starając się dostrzec N'sakle przez zasłonę deszczu.
- Trzeba też powiedzieć o tym miejscu, jest zbyt ważne aby mógł je przejąć ktoś inny. Ale nie należy się z tym zwracać do samca, który jak szczeniak za swym ogonem, biega w głowie za myślami o swojej córce i nie widzi nic poza tym. Trzeba się udać do kogoś zaufanego, ale myślącego bardziej trzeźwo.
Popatrzał raz jeszcze przez otwarte drzwi.
- Chodźmy, pomóżmy Skaczącemu. - oderwał się od framugi i wyszedł na deszcz - Może ten rytuał coś da. A jeśli nawet nie, to im szybciej zaczniemy sprawdzać to co jeszcze mamy, tym lepiej.
Trzeci ruszył powoli i po chwili znikną w mroku i deszczu
 
__________________
And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom.

Ostatnio edytowane przez Nassair : 24-02-2008 o 23:28.
Nassair jest offline  
Stary 25-02-2008, 11:30   #115
 
Harv's Avatar
 
Reputacja: 1 Harv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie coś
- Masz rację Trzeci: dość mam tego miejsca. Pomogę z rytuałem, jeśli taki szczeniak jak ja może tu cokolwiek pomóc. - uśmiechnął się zmęczony. Siedzenie w deszczu lub śmierdzącej chacie nie uśmiechało się za bardzo Tomkowi. Taki odpoczynek nie jest odpoczynkiem. Chętnie poszedłby za radą Marka i usiadł w ciepłym, ludzkim miejscu. Z drugiej strony nie mógł opuścić watahy i przebywając z nimi wiedział, że są razem, są bezpieczni. Jeśli jednak lepiej będzie, gdybyśmy już teraz z Markiem poszukali księdza lub informacji o Liniach Ley, to myślę, że możemy się wybrać do Krakowa, lub tego kontaktu Marka. - Nie był do końca pewien czy przemawia za nim dobro watahy czy tylko potrzeba pojawienia się znów w mieście, jego naturalnym środowisku.
 
__________________
Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu.
Harv jest offline  
Stary 25-02-2008, 11:35   #116
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
N’sakla

Wsłuchując się w muzykę deszczu ruszył spokojnym truchtem na krótki spacer wokół domostwa, chciał jeszcze raz przyjrzeć się okolicy, czy istotnie nie kręcą się tam żadne duchy. Ta duchowa pustynia była dla niego czymś niezwykłym i niepokojącym.
- Skoro żyją tu jeszcze oprawcy ze zmorowego stada, powinny też istnieć chociażby jakieś ich ofiary. – myślał sobie – bo czymże jest kat, bez obiektu swojej pracy…
Pustynia jednak dalej była tylko pustynią i niczym innym być nie chciała.
Skaczący w Mrok przystanął na chwilę i zawieszając głowę nad jedną z kałuż obwąchał ją dobrze. Miała dobry zapach, więc ugasił w niej swoje pragnienie, które dręczyło go od popołudnia. Po chwili wrócił znów przed drzwi stróżówki i znajdując w pobliżu niewielką, osłoniętą dachem od deszczu połać ziemi otrzepał sierść z wody i zaległ na niej, by wreszcie odpocząć.

W pewnej chwili Tiba wraz z Trzecim wynurzyli się z drzwi stróżówki. N’sakla uniósł w górę swój czarny łeb sondując, co zamierzają. Oczy trójki Lupusów napotkały się.
– Spodziewałem się, że długo tam nie wytrzymacie. – rzekł z nutą zadowolenia – Tu, pod dachem jest znacznie przyjemniej. Można oddychać pełną piersią.
Odpocznijcie jeszcze. Za godzinę, gdy zacznie się rytuał, będę was potrzebował. Zbudzimy ducha.


Deszczowa muzyka ustała wreszcie, a wkrótce potem czas odpoczynku dobiegł końca.
- Zaraz wracam. – rzucił krótko. Wstał przeciągając się i przybrawszy na powrót postać Glabro, niechętnie wszedł do wnętrza stróżówki.
Przymknął za sobą drzwi i rozejrzał się krótko po izbie. Znajdując szybko obiekt swoich poszukiwań podszedł do stojącego za drzwiami, drewnianego wieszaka na palto.
- Będzie dobry. – powiedział enigmatycznie i ściągnął z niego wiszącą, zimową kurtkę. Następnie kilkoma szybkimi ruchami rąk, oderwał wszystkie przytwierdzone do drewnianego drąga nogi i haki, otrzymując w ten sposób długą, grubą, laskę. Stuknąwszy nią w podłogę wydobył niski, donośny dźwięk.
- Bardzo dobry. – podsumował, po czym zwrócił się do dwójki Homidów.
- Marku, Tomku, potrzebuję was w rytuale Przebudzenia. Czekam na was na zewnątrz.

Nie był to pierwszy raz, kiedy wataha wspólnie odprawiała rytuał Przebudzenia. Wspólne celebrowanie takich chwil wzmacniało więzi watahy i stapiało ją w jeden doskonale funkcjonujący organizm.
Przy słabym świetle starych żarówek wkroczyli razem do holu wielkiego domu.
Moment niemal zupełnej ciszy, zanim pierwszy dźwięk zabarwił powietrze, zdawał się być święty.
Wreszcie laska Skaczącego w Mrok, uderzając w drewnianą podłogę, przerwała ciszę, a zrobiwszy to raz, powtórzyła to po raz kolejny. Rytm powoli narastał i klarował się, a zaśpiew Teurga podążył za nim wypełniając swą energią cały dom. Jego stopy podjęły rytm i już po chwili cała wataha tupiąc rytmicznie i wyjąc, puściła się naprzód, korowodem za dźwiękami rytualnej muzyki.
 
Lorn jest offline  
Stary 25-02-2008, 21:58   #117
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
0 września 2007, godzina 21:00, Dworek "Dęby" (Nów)

Dum

Dum

Dum

Dum


Laska Skaczącego w Mrok wybijała miarowy rytm.

Dum - dum

Dum - dum

Dum - dum


Rytm wybijany coraz szybciej, coraz głośniej, coraz pewniej, wreszcie osiągnął swoją jednostajną miarę, swój właściwy dźwięk. N'sakla zaintonował cichą pieśń, która podobnie jak rytm wybijany laską powoli zyskiwała na swej sile, klarowała się, nabierała potęgi i mocy. Wataha z początku powoli, potem coraz raźniej, dając się ponieść przenikającej ich dusze muzyce, poczęła pląsać i wirować wokół Mistrza Ceremonii. Ten, pogrążony już w transie, całym sobą poddawał się rytmowi, pieśni, tańcowi i magicznej mocy. Ponury dworek wypełnił się przedziwnymi, rytualnymi odgłosami - tupotem, stukotem, gardłowymi dźwiękami, melodią, skowytem, warczeniem, popiskiwaniem. Wkrótce żaden z tańczących Garou nie kontrolował już w pełni swego ciała. Teraz rytm kazał ich nogom tupać, ich biodrom wyginać się, ich rękom wykonywać przedziwne gesty, a ich gardłom wydawać nienaturalne, acz skomponowane z całością odgłosy. Rytuał trwał, czas przestał mieć znaczenie.

Nagle coś zaczęło się dziać. Żółte światło starych, zakurzonych żarówek zaczęło przygasać, to znów nienaturalnie rozbłyskiwało, stare przewody zaczęły jęczeć pod wpływem kumulacji ogromnej ilości energii. Wreszcie jedna żarówka pękła, z wielkiego żyrandola zawieszonego nad głównym holem posypały się iskry. Wataha podjęła swoją pieśń jeszcze głośniej, jeszcze silniej, jak gdyby był to znak do podjęcia zdwojonego wysiłku.
Ostatecznie w hallu zapanował półmrok, światło żarówek było mętne i nikłe, a powietrze zrobiło się gęste i lepkie.

W jednej chwili wataha stanęła w miejscu, jak na rozkaz każdy jeden Garou zatrzymał się w pół kroku. Zapadła cisza przerywana jedynie iskrzeniem i syczeniem przewodów elektrycznych. Tuż przed nimi powoli zaczęło się coś materializować...

Półprzezroczysta postać przypominała nieco człowieka. Ale tylko nieco... Była to nieduża istota unosząca się nad ziemią. Gabarytowo przypominała nieco kulę - ogromny, tłusty brzuch ciągnął ją na ziemię, zasłaniając niemal całkiem równie grube, krótkie nóżki. Nalana twarz była stara, pomarszczona i pobrużdżona, wyłupiaste oczy patrzyły dookoła rozbieganym wzrokiem. Gruba dolna warga zwisała ukazując wybrakowane uzębienie. Istota była naga, a całe jej ciało było poranione, pełne owrzodzeń, ropiejących ran i guzów. Wyglądała na zdezorientowaną i rozzłoszczoną.

N'sakla zaczął grzecznie acz zdecydowanie przemawiać do ducha, pozdrawiając go. Temu wreszcie udało się skoncentrować na nim wzrok, co nie było łatwe biorąc pod uwagę, że obie gałki obracały mu się zupełnie niezależnie w różne strony. Grymas jego twarzy można było odczytać różnie. Było w nim zniechęcenie i niezadowolenie, ale jednocześnie przestrach i z pewnością dużo bólu.

- Duzo, duuuuuzo wassss - wyseplenił gdy Mistrz Rytuału zakończył pozdrawianie - Słudzy Gaiiii... Dlacego mnie budzicie? Odejdźcie... Odejdźcie... Moje ciało tocy zgnilissssna, zostawcie w spokoju!
 
Milly jest offline  
Stary 01-03-2008, 01:05   #118
 
Harv's Avatar
 
Reputacja: 1 Harv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie cośHarv ma w sobie coś
Tomek lubił te wszystkie rytuały, czuł, że może faktycznie uczestniczyć w czymś "magicznym". Stukanie z początku odzywało się same, ale szybko doszły tupnięcia, pokrzyki, składające się razem na melodię, której mimo edukacji muzycznej Tomek nie mógł zrozumieć. Każdy jednak swoim ciałem czuł o co chodzi. Krąg wirował coraz szybciej, Tomek poślizgnął się, ale tylko odbił się od ziemi przy upadku i tańczył nadal. Ten trans był czymś pięknym. Bez słów, które potrafią zniszczyć uczucia, bez instynktu, który zabija spontaniczność, pogrążył się w Komunii z watahą, Gają i totemem. Niedźwiedź też gdzieś tu był, otaczał swoimi mocnymi ramionami krąg.

Przed oczami wirowały Stojącemu w Progu twarze jego braci. Zawsze pewny siebie i zdecydowany Marek, zatroskana Tiba, Tajemniczy Trzeci i stojący pośrodku N'sakla z poważną, pogodną twarzą - wszystkich ich darzył niezrozumiałym uczuciem, więzią która może łączyć tylko tych, którzy walczyli razem i którzy mają taki sam cel. Z jego gardła wydobywał się zwierzęco - ludzki chichot, który zwykłego człowieka przyprawiłby o dreszcz.

Stop. Instynktownie zatrzymali się. Pojawił się duch, pełen cierpienia. Od razu młodemu Ragabashowi skojarzył się ze stróżem - umęczony, odrażający, niespokojny. Duch Niedźwiedzia szepnął w umyśle Tomka, pobudzając jego opiekuńczą stronę. Od zawsze w Tomku reakcją na widok cierpienia była potrzeba pomocy i współczucie. Teraz też widząc ducha, pokłonił się mu z szacunkiem, w ludzki sposób, który znał najlepiej.
 
__________________
Nie chcę ukojenia, które mogłoby mi odebrać skruchę, nie pragnę uniesień, które wbiłyby mnie w pychę. Nie wszystko, co wzniosłe, jest święte, nie wszystko co słodkie - dobre, nie wszystko co upragnione - czyste, nie wszystko co drogie - miłe Bogu.
Harv jest offline  
Stary 02-03-2008, 12:24   #119
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zawsze gdy miała przystąpić do rytuału, Tiba bała się, że gdy „wróci” coś się zmieni, że nie będzie taka jak dawniej. Dlatego przed samym wydarzeniem wybrała się na krótki spacer. Deszcz, który wciąż siąpił, tylko zmywał negatywne emocje, przynosił ukojenie. Szum liści uspokajał nerwy...

Kiedy powróciła z przechadzki, na jej wargach błądził delikatny, spokojny uśmiech, którego nie zaburzyło nawet drżenie z zimna. Ludzkie ciało było tak mało odporne...
Na moment uchwyciła najbliżej stojących członków watahy za dłonie, aby poczuć ich aurę. Już niedługo, będą roztaczali ten sam kolor. Bała się rytuału, ale nie ich - oni byli jej Braćmi.

Osiągnąć harmonię ze światem
Osiągnąć jedność z Matką


Powolne, początkowo nieco niezgrabne ruchy i potknięcia przekształcały się w zsynchronizowane kroki, a potem w gesty... Każde uderzenie było niczym nić, która ich ze sobą splatała.

Tańcz, tańcz, tańcz do utraty tchu
Idź, idź, idź prosto przed siebie



Urywane, chaotyczne myśli układały się same w takt kroków, a serce waliło w rytm wystukiwany laską. Tak było z nią, tak było z innymi – wpadli w trans, by przejść drzwi, które zamknięte są dla zwykłych oczu...

Upiora, ghula, dżina
Dziś wieczór będziemy gościć
Weszliśmy bowiem w najstarszą krainę
Gdzie rządzą siły ciemności


Ich wspólne wołanie dochodzące z wnętrza nie tyle ciała, co ducha... Wołanie, które sprowadziło ducha domu.
Na myśl o tej chorej istocie, serce Tiby skurczyło się ze współczucia. Czy okrucieństwo Żmija nie ma granic?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 04-03-2008, 22:10   #120
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
N’sakla

- Wiemy, że ciało Twoje toczy zgnilizna – odpowiedział bez ogródek N’sakla w mowie duchów- dlatego właśnie przychodzimy, by przynieść Ci nadzieję i lekarstwo na nią, pomóc przywrócić pierwotny ład i porządek, to nasze zadanie.
Wszystko dla Twojego szczęścia i spokoju.
Wyjaw mi proszę swe imię dziecię Tkaczki, bym wiedział jak mam się do Ciebie zwracać.
Czy chcesz być taki jak dawniej, czysty i żywy? Czy przyjmiesz naszą pomoc?

- Lekarstwo? -
duch przekręcił głowę na bok w geście zdziwienia, a jego rozlatane oczy znowu nie mogły znaleźć punktu zaczepienia - Nie da się... nie można... pomóc. Taki byłem, zawsze, zawsze, zawsze... od kiedy tu przyszły... te niedobre... chore... MAŁPY! - ostatnie słowo wykrzyczał i z furią rzucił się do przodu, oczy nabiegły mu krwią, z ust poleciała ślina; nie doskoczył jednak do N'sakli, jego ciało było ciężkie, fałdy tłuszczu falowały, a wyskok zatrząsł całą podłogą. Zaraz też cofną się do tyłu, a jego twarz przed chwilą wykrzywiona straszliwą furią znowu przybrała nieco głupkowaty, ale łagodny wyraz.
- One są we mnie, krążą, krążą, krążą... chore Małpy, chore Małpy... - złapał się za głowę i zaczął kiwać w przód i w tył, łypiąc jednym okiem między palcami - Potrafisz je wyjąć? Zabrać, zabrać, zabrać...

- Nie ma takiej zgnilizny, której nie można by usunąć. –
odparł spokojnym tonem N'sakla, nie pozwalając się ponieść emocjom ducha - Nie rozmawiałbym z Tobą, gdybym nie potrafił Ci pomóc. Musisz być jednak świadom, że tylu lat zatruwania przez zmory nie da się cofnąć w jednej chwili. Będę potrzebował na to trochę czasu i Twojej pomocy.
Zacznijmy od tego, że opowiesz mi wszystko, co wiesz o tym, co tu się działo, całą swoją historię i ludzi, którzy tu mieszkali. Od początku, odkąd sięga Twoja pamięć do dziś. Muszę poznać przyczyny tego, co tu się stało nie tylko skutki.


Duch się nieco strapił, na jego twarzy pojawił się grymas zamyślenia. Po chwili przepłynął przez nią szereg różnych uczuć, można było czytać z niej jak z książki - strach, złość, rozpacz. Jego ciało trzęsło się jak galareta.

- One tu przyszły wiele, wiele, wiele czasu temu... Chore Małpy. Zamykali je w celach... zanurzali w lodowatej wodzie... razili prądem... zawijali w materiał, żeby nie mogły się ruszać... podawali chemikalia... A one... one... były ZŁE! - wrzasnął znowu - Miały złe sny, złe ciała, złe, zepsute umysły! To za nimi przyszły tu złe duchy, zamieszkały we mnie ZMORY! A potem... potem... nie wiem. Coś się stało. ON to zrobił... ON ma wielką moc... Po prostu wszedł we mnie. Wielka, Chora Małpa weszła do mojego umysłu. I zabrała ze sobą inne! Nie pamiętam wiele... nie pamiętam prawie nic... Teraz ON jest mną... Jest mną... jest mną... jest mną...

N’sakla zmarszczył brwi, obserwując szereg zmian zachodzących na twarzy ducha. Po chwili jednak, gdy duch zaczął mówić, Teurg spuścił wzrok i wsłuchał się w sens jego wypowiedzi. Początkowo spodziewał się uzyskać nieco bardziej treściwą opowieść, bardziej precyzyjną i rozległą, ale ostatecznie, rozumiejąc przez jaki koszmar musiał przejść duch, poczuł się wystarczająco usatysfakcjonowany. Potrzebował jeszcze tylko kilku informacji. Tylko, czy duch będzie w stanie mu ich udzielić… tego nie wiedział.

- Rozumiem, - zaczął po krótkim namyśle – tak przypuszczałem, – dodał ciszej, jakby do siebie.
- ale czy ON, który ma tak wielką moc, jest znany Ci z imienia? Czy to imię brzmi może Quintus? – pozwolił duchowi odpowiedzieć, po czym zadawał kolejne pytania za każdym razem dając mu czas do namysłu i na odpowiedź.
- I czy wiesz coś o Jego kontaktach z księdzem, Korwinem Piotrowskim lub kimkolwiek innym?
A może pamiętasz człowieka w czarnym stroju z białym kołnierzykiem?
Co możesz mi powiedzieć o obcych ludziach, którzy kręcili się tu w ciągu ostatnich tygodni, miesięcy?
 

Ostatnio edytowane przez Lorn : 05-03-2008 o 06:20.
Lorn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172