Nicol pędziła drogą razem z kompanią. Co jakiś czas przecierała oczy, deszcz był nie miłosierny. Pędząc ulicami małej mieściny, rozbryzgiwali wielkie kałuże, które tworzyły się w popękanym asfalcie. Droga śliska, a mimo to nikt nie zwalniał, każdemu było spieszno. Nicol najlepiej by się zatrzymała w jakimś przydrożnym budynku i przeczekała tą ulewę. Wiatr powstały w wyniku szybkiej jazdy, przeszywał mokre ciało do szpiku kości. Zęby trzaskały o siebie, dając znak, że organizm potrzebuje ciepła. Odkryta skóra pokryło się gęsią skórką, a sama Nicol trzęsła się jak galareta. W końcu nie wytrzymała, dała po hamulcach, musiała się gdzieś ogrzać. Motor po nagłym hamowaniu, na śliskiej nawierzchni wpadł w niekontrolowaną reakcję. Tylne koło zarzuciło na bok, jednak nic to było dla dziewczyny, której łatwo wystraszyć się nie dało. Opanowała pojazd w ostatnim momencie, tuż przed zderzeniem z jadącą obok Haruką. Nicol uśmiechnęła się do koleżanki, nie próbując się już zatrzymywać w tak gwałtowny sposób, musiała sobie zapamiętać, nigdy nic nie robić pod wpływem impulsu. Tym razem rozejrzała się wpierw za jakimś schronieniem. Ku jej zdumieniu właśnie docierali do krańca miasteczka, a tam czekał na nich ich upragniony McDonald. Dziewczyna przekręciła manetkę gazu do oporu i ruszyła pędem do raju, McDonalda. Pochyliła się go przodu myśląc, że przyspieszyć to chodź trochę jej dotarcie do celu. Śmieszny był to widok, dla osoby, która mogłaby się przyglądać temu z boku. Pochylona dziewczyna do przodu, pędząca, co nie miara, trzaskająca z zimna zębami, wpatrzona tylko w jeden punkt, wielką literę M. Gdy w końcu dotarła na miejsce, elektryczne drzwi otworzyły się przed nią. Niewiele się zastanawiając wjechała pojazdem do środka, może nie było to eleganckie i mile widziane, ale niezbyt ją to w tej chwili obchodziło. Rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej twarz pokryły dwa rumieńce, znak, że było tu gorąco, a przynajmniej ciepło.
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout" |