10 września 2007, godzina 19:00, Dworek "Dęby" (Nów) Propozycje członków watahy zawisły w powietrzu. Marek i Tomek, przyzwyczajeni do typowo ludzkiej logiki, woleli zacząć działać na znanym sobie gruncie. Nic więc dziwnego, że proponowali opuszczenie tego miejsca i podjęcie tropów, które już mieli. Tiba, wycieńczona wszystkim, co do tej pory ich spotkało, wdzięczna była za decyzję o odpoczynku. Z drugiej strony miała świadomość, że każda chwila zwłoki mogła zaszkodzić Joannie. Co jednak mogliby jeszcze uczynić w tym miejscu? Skoro jednak przywódca zadecydował, że należy odprawić rytuał, musiał mieć w tym swój cel. N'sakla wyszedł na zewnątrz. Deszcz wciąż siąpił, z chwili na chwilę przemieniając z drażniącego kapuśniaczka w coraz bardziej rzęsisty opad. Chmury wisiały tak nisko, że wydawało się jakby korony drzew zatapiały się w nich. Dookoła panowała absolutna cisza, słychać było jedynie szum deszczu. Mroczny dworek stał opuszczony i nieporuszony.
Podobnie Trzeci - siedział w swojej wilczej postaci w mieszkaniu stróża i wciąż przyglądał się towarzyszom. Propozycje działania zawisły w powietrzu. Wataha nadal nie podjęła żadnego działania...
Ostatnio edytowane przez Milly : 18-02-2008 o 18:50.
|