- Heh - parsknął kapłan, widząc niknące w ciemności tylne lampy. Szczęście, że tak prędko odjechali... Przydadzą mi się pewnie - w przyszłości, bo jak inaczej wykorzystać tych junaków, jak nie do walki z tymi śmieciami? Nie wiem, przysięgam, że nie wiem, kim byli ci ubrani na czarno...
Wyciągnął swój motor zza zaułka i otulił się szczelniej płaszczem. Na twarz narzucił szal; odpalił maszynę z nogi i pojechał do kaplicy.
Kaplica mieściła się bowiem w pewnej odległości od miejsca, w którym ich spotkał, a nie chciał tam iść piechotą. ...a rankiem pojadę do tej budy i pogadam z nimi.
Uśmiechnął się do swoich myśli. Doprawdy, ta scenka z tym heretyckim durniem była obrzydliwa. Ech, czego nie robi się do gawiedzi... Niech wiedzą chociaż, że jestem zapalczywy w ich obronie.
Dojechał - schował motor do przybudówki; pomimo cyborgizacji nadal odczuwał głód, jednak zignorował go i skierował się do zimnego wnętrza.
Zamierzał spędzić resztę nocy na modlitwie; jednak zabrał ze sobą rewolwer. Tak na wszelki wypadek.
Uklęknął więc przed ołtarzem i zagłębił się w Piśmie...
Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 19-02-2008 o 20:58.
|