Pościg za zielonoskórymi nie był tym co w tym momencie chciałby robić
Marius, jednak rozkaz był rozkazem. Z czasem ślady watahy były coraz słabiej widoczne aż żołnierze musieli zatrzymać się gdyż zapadał zmrok.
Słysząc rozkazy sierżanta szybko zeskoczył z konia i poklepał go by dodać mu trochę otuchy. Konie były im tak potrzebne, a on nawet nie pochwalił swojego rumaka za dotychczasowy trud. Dlatego poklepał go serdecznie i wyszeptał mu kilka miłych słów do ucha. Następnie zabrał się za zbieranie chrustu. Krążył między drzewami rozgarniając śnieg i od czasu do czasu odłamując jakąś suchą gałąź z drzewa. Nie miał zamiaru zapuszczać się w głąb lasu, ponieważ wiedział, że są zbyt blisko goblińsich jeźdźców i nie chciał ryzykować. Trzymał się na granicy lasu tak, by mieć na oku obóz.
[Rzut w Kostnicy: 57][Rzut w Kostnicy: 30]